Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2007, 08:39   #7
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Diego nie potrzebował nagrody. Och, nie dlatego, że był bogaty, ale po prostu dlatego, że pieniądze traktował jak wszystko inne, nie przywiązując do nich wagi.
- „Jakiś tam hrabia – pomyślał, - cóż mnie to obchodzi. Chociaż może być zabawnie, a i trochę czasu także mam. Wszak kapitan mówił o miesiącu czasu. Pewnie, dziś się trzebaby przekimać, alem szczęśliwie wyszedł cało z tego zamieszania. Leczyć się więc nie muszę. Przez noc trochę odpocznę, więc i nie będzie problemu z dostarczeniem listu. Potem zaś do ST. Andresburg’a. Chociaż, faktycznie, nie ma się co śpieszyć. – nagle pomyślał. - Jeżeli chwycili któregoś z naszych, to mógł się i wygadać. Trzebaby powędrować tam, żeby być jakieś dwa dni wcześniej co najwyżej. Na tyle, żeby poobserwować okolicę, czy nie ma jakichś ludzi barona lub w ogóle kogoś wypytującego się o Psy Zuccero. Tyle czasu powinno wystarczyć na obserwację. Gdybym przybył wcześniej, pewnie niebezpieczeństwo, ze ktoś obcy mnie zauważy oraz doniesie na mnie, wzrosłoby. Cóż, co jak co, ale jednookiego, jak myślą, na pewno zauważyli. Opaska to pierwsze, co rzuca się w oczy. Cóż, najwyżej ją zdejmę i postaram się nie podnosić głowy. Rondo kapelusza okryje oko, które zwykle było pod opaską. Czyli jest sporo czasu. Dobra, skoro ten ranny ładnie poprosił, spełnimy jego oczekiwanie.”
Takie myśli, chociaż było ich wiele, przebiegły błyskawicznie przez umysł Diega.
- Hei! – krzyknął do karczmarza, który właśnie szedł z kolejną porcją gulaszową, trochę zadziwiony nagłym wtargnięciem rannego. Widocznie właściciel gospody chciał mu pomóc, gdyż tylko go dojrzawszy powstrzymał krok na momencik i pewnie przez mgnienie oka nie wiedział, czy sam powinien zostawić potrawę i podejść do mężczyzny w pokrwawionej kolczudze, czy też wezwać jakąś sługę. Diego zaś kontynuował pytanie – Gdzie tutaj najkrótsza droga do ST. Andresburg’a?

Chciał się jeszcze zwrócić do rannego, pytając o owego hrabiego, gdy w tym momencie wbiegło kilku mężczyzn z szablami. Najpierw brodacz huknął z wyciągniętej zza pasa krócicy, potem jednak zaczęli trafiać napastnicy. Pierwsze ich strzały odrzuciły brodacza. Miał chyba jednak genialną kolczugę, skoro przeżył. No i miał szczęście, będące jednocześnie pechem Diega. Wpadł bowiem prosto na karczmarza niosącego dodatkowy gulasz. Sam impet przewrócił właściciela karczmy. Brodacz dlatego miał szczęście lecąc na karczmarza, gdyż dzięki temu zachował pozycję pionową, bowiem gdyby pociski go przewróciły, leżąc nie miałby szans. Tymczasem po prostu to karczmarz poleciał przyjmując na siebie impet. Stojący zaś brodacz, widać zaprawiony wojownik mimo niewątpliwego bólu, osłabienia upływem krwi z rany zdołał wyciągnąć miecz. Szykował się do odparcia ataku. Diego jednak nie miał wątpliwości. Brodaty wojownik był ranny, było kwestią czasu, kiedy te łachudry niszczące cudze kolacje zabiją go.

Akurat rozlany gulasz na podłodze stworzył śliską powierzchnię, na którą nastąpił jeden z napastników przewracając się z hukiem.
- Karczmarzu – powiedział całkowicie spokojnym, zimnym głosem Diego, jakby całe zamieszanie, walka, krzyki napastników oraz płacz przestraszonej służki w ogóle nie miały miejsca. Kiedy wstawał z miejsca, uśmiechał się. Adrenalina gasiła zmęczenie, a odkryte oko jarzyło się wściekłością oraz błyskiem szaleństwa – nową porcję gulaszu proszę! – Krzyknął głośno, a jago głos na moment przebił hałas walki. – Na koszt tego pana – to mówiąc własną krócicę niemal przyłożył do głowy jednego z otaczających brodacza napastników, który miał pecha zbliżyć się do stołu Diega. Kastylijczyk nigdy nie strzelał dobrze, ale z pół metra każdy by trafił. Z takiej odległości kula nie tyle przewierciła, co rozerwała czaszkę napastnika, czyniąc z jego głowy krwawa miazgę, która rozbryzgała się na wszystkie strony. – On nie będzie potrzebował już swoich pieniędzy – dodał.

Zaskoczeni napastnicy przez mgnienie odskoczyli do brodacza poszukując nowego wroga, który niespodziewanie dla nich się pojawił. Diego wyszedł zza stołu wyciągając lśniącą złowrogim blaskiem klingę z pochwy.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 05-10-2007 o 09:09.
Kelly jest offline