Rozmyślania nad planami przerwały Aileen nagłe, nie niosące ze sobą niczego dobrego odgłosy.
Przez krótką chwilę miała nadzieje, że osoby go czyniące nie wedrą się do środka.
Jednakże bardzo szybko okazało się, że nadzieje dziewczyny były płonne.
Najpierw pojawił się ogromny, ranny olbrzym, który po ciśnięciu na stół przybysza z opaską na lewym oku sakiewki, rzucił w jego stronę kilka szybkich słów i przygotował się do odparcia ataku, jakiego najwyraźniej się spodziewał.
I tak tez po chwili się stało.
Do wnętrza zajazdu wpadli osobnicy ścigający nieznajomego olbrzyma.
Pierwszy jaki chciał stanąć mu na drodze padł od kuli,jednakże najwidoczniej myśliwi byli uzbrojeni podobnie jak zwierzyna...
Potężny mężczyzna został odrzucony w tył impetem kilku kul.
Chwile potem w środku zjawiło się sześciu mężczyzn przybywających, w bynajmniej nie pokojowych zamiarach....
Od tej chwili wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.
Aileen szybkim ruchem przyklękła za stołem mając nadzieję, że ciężki dębowy mebel zapewni jej dostateczną ochronę.
Z podróżnej sakwy ,jaką zwykła ze sobą nosić, dobyła
pistoletu.
Swego czasu szybko przekonała się , jak bardzo skuteczna jest taka broń...
Miała jednak ciągle nadzieje, że nie będzie zmuszona jej użyć.
Nie musiała nawet wydawać poleceń swym towarzyszom.
doskonale wiedzieli co mają robić- nie atakować, chyba że w jej obronie.
Od tego właśnie byli...