Mariusz rad był z takiego obrotu spraw, dobrze też twarz Jacka Brodawki zapamiętał, gdyż widać było, że prędzej czy później kozak ten zemścić się będzie chciał niechybnie. Najwyraźniej i Piotrowi Sahajdacznemu taka sytuacja pasowała, gdyż teraz nikt mu posłuchu nie odmówi ani też z równym sobie kozakiem sprzeczać się o każdy ruch nie będzie musiał. Mariusz wciąż jeszcze pewny nie był kim ów Esasuł jest, z słów Piotra wynikało jednak, że spore dowodzenie w tej schadzce mu przydzielono. Dobrze się też stało, gdyż przy takiej nawałnicy kozaków nikt z Turków nawet nie pomyśli, że i Polska niezależna wyprawa bierze w tym udział. Nie musiał się też długo zastanawiać nad wyznaczeniem setników, choć niemałe znaczenie w tym było czy tylko do armii z którą przyjechał się to tyczyć miało, czy również i nad tłumem kozaków przydzielono mu dowodzenie. O spawy wątpliwe Krasuna w drodze do obozu wypytał. - Powiedz Waść jak wyszło? Trochę nas z zaskoczenia wzięli, ale chyba i na dobre wyszło, siła nas teraz przeogromna. Wciąż jednak nie wiem jak ważny Esasuł jest w Waszych szykach. I nad kim dowodzić będą setnicy których mam wyznaczyć?
Janowi Karłowskiemu jako pierwszemu miano setnika miał zamiar przydzielić, on to przecież nie mały zagon za sobą ciągnął i nijak to mogło by być inaczej. Zamierzał też Mariusz przy wieczerzy porozmawiać z kompanionem i przeprosić go za brak ogłady i roztargnienie. Może to i lepiej wyszło, zważywszy na ogólny stosunek kozaków do Panów Szlachty.
Martwił się też co z ta wieczerzą, wiedział bowiem, że zapasy trunku puste i wstydu być może mu przyjdzie się najeść gdy starszyzny właściwie ugościć by nie mógł. |