Paul popatrzył Vadiel w oczy i uśmiechnął się lekko. W tym jego uśmiechu nie można by dopatrzeć się żadnych złych chęci, jedyni drobny błysk w oku zdradzał, że może być inaczej. Oto wzrok łowczego, który podnosi strzelbę aby wystrzelić ją w największego tygrysa w dżungli. To również wzrok Don Juana, który wabi do siebie kolejną kochankę. Wzrok osoby, która wie czego chce i którą nic nie powstrzyma przed osiągnięciem celu. W wypadku Danteza, nikt nie wiedział czym był ów cel.
Kiedy Toreadorka szukała wazonu odwrócił się wieszając kurtkę w szafie. Rzucił, krótkie spojrzenie Mirandzie, jego uśmiech jeszcze się poszerzył ...
Poczekał, aż wszyscy zajmą swoje miejsce i usiadł na jednym z wolnych foteli kładąc obie dłonie na ich oparciach.
- Bardziej mi znajomym było ciemnej nocy oblicze niż twarz człowieka, Ja w jej cieniu gwieździstym, w jej mrocznej, samotnej swobodzie, wyuczył się tajemnej mowy świata innego - powiedział Paul spokojnym głosem zapamiętany cytat. Po swoich słowach rozejrzał się po pomieszczeniu - Skoro wszyscy przechodzimy na imię, to proszę się do mnie zwracać Paul -
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |