Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2007, 21:25   #112
Tevery Best
 
Tevery Best's Avatar
 
Reputacja: 1 Tevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie coś
Spojrzeliście się po sobie niepewnie. Pot zrosił skronie, zrobiła się ogólnie niezła nerwówka, jedynie Rich i Stan zachowali twarze pokerzystów. Ten pierwszy trzymał ręce ugięte w łokciach, częściowo zasłaniając sobie nimi twarz. - Hej, kolego - powiedział. - Wyluzuj, ja też byłem na froncie... Na pewno możemy to załatwić w jakiś pokojowy sposób, szukamy tylko naszego... - nie dokończył, wymierzając Ragnaakowi solidny kopniak w krocze. Żołnierz zgiął się wpół, żałując, że wcześniej nie odsunął się od drzwi. Barman chciał szybko chwycić za lufę karabinu i walnąć kolbą w czoło wojaka, ale ten wstrzymał broń. Zaczęła się szarpanina, ale te kilka sekund wystarczyły, aby Kristoff i Stan dopadli do żołnierza i obalili go wespół z Richem na ziemię. Kiedy ci dwaj pierwsi trzymali go na podłodze, barman poszedł do samochodu i wyjął z niego (mimo protestów Baxtera) kable od niedziałającego defibrylatora, którym solidnie związano Ragnaaka w nadgarstkach i kostkach. Odebrano mu broń i ochronny ekwipunek, wliczając w to miecz, nóż z buta (nie ty jeden tak nosisz, tak jak nie ty jeden byłeś na froncie...), hełm i rękawicę. Tak dla bezpieczeństwa.

__________________________________________________ ______________

Po chwili zajęto się również rannymi. Przesunięto na środek pokoju łóżko, na którym spał żołnierz, oczyszczono je z brudu i śmiecia (prowizorycznie... lepiej się nie dało, bądźmy szczerzy...). Nie trzeba się było szczególnie spieszyć, ale w 10 minut byliście gotowi. Pierwszy na stół trafił kleryk. Ostrożnie usunęliście odłamki kości, oczyściliście oko, założyliście bandaż i przenieśliście go na śpiwór rozłożony na podłodze. Potem ochroniarz. Tu będzie trudniej - rana mniejsza, ale trzeba zszywać nerwy i naczynia krwionośne. Długie to i mozolne zadanie, ale już jesteście po nerwach... naczyniach... kości, szew... gotowe. Prawie jak nowy, ale "ozdupka" w kształcie... no, nie wiem, co to jest, ale kojarzy wam się z londyńskim metrem. Nawet nie wiecie, czemu, taka długa krecha z odgałęzieniami. Tymczasem obudził się już "Dziadek"...

__________________________________________________ ______________

Za oknem zapadł już zmierzch. Żeby nie musieć wychodzić na ziąb, odsłoniliście jedną z płyt blachy na dachu i zrobiliście ognisko wewnątrz domu. Zasiedliście przy nim w kręgu, jak niegdyś to czyniono na kempingach czy sesjach RPG, i zaczęliście się w siebie wpatrywać. Przy okazji macie możliwość opowiedzieć sobie jakieś wesołe historie z życia, przesłuchać jeńca (leży koło was, przywiązany do kaloryfera), wypić miód czy usmażyć jakieś żarełko... Albo też pójść po prostu spać.
 
__________________
"When life gives you crap, make Crap Golems"
Tevery Best jest offline