Wątek: Albion 1945
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2007, 10:16   #2
Toho
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Turgut Aksoy


15 marca 1945

Profesor Turgut Aksoy rzucał się niespokojnie na łóżku. Od czasu ostatniego spotkania z SS-manami nie spał spokojnie. W nocy przypominały mu się niedawne zdarzenia ze starej podziemnej winiarni. Wtedy, gdy do pomieszczenia wpadł żołnierz odziany w czarny płaszcz z wielkim MP-40 wycelowanym wprost w profesora. Niecałą sekundę później do pomieszczenia weszło jeszcze czterech żołnierzy z peemami i dwóch oficerów. Chwilę później, któryś z chłopaków nie wytrzymał i wyszarpnął zza pazuchy Sauera 30H, a kilku innych poszło w jego ślady. Rozpętała się strzelanina. Kule bzyczały w powietrzu, jak stado wściekłych szerszeni, a cięły niezgorzej jak te owady. Jakieś silne ręce jednym mocnym i zdecydowanym ruchem zwaliły profesora z podestu. SS-man zdążył wypalić krótką serią – celował by zabić, ale zdołał tylko postrzelić prawe ramię profesora.

Niestety walka na niewiele się zdała. Po niecałych piętnastu minutach, gdy powietrze było jeszcze gęste od zapachu prochu i krwi, przepełnione jękami rannych, strzelanina ustała. W walce zginęło dziesięciu partyzantów i trzech SS-manów. Być może walka rozstrzygnęłaby się na korzyść zaskoczonych anglików, jednakże z zewnątrz przybywały kolejne tabuny ubranych na czarno żołnierzy. Profesor Aksoy uniknął zastrzelenia, był jedynie lekko ranny i nieco poturbowany. Oczywistym było, że oficer (w randze SS-Obersturmführera) prowadzący akcję rozpoznał profesora. Aksoy czuł w jego głosie pewien szacunek.
- Profesorze Aksoy. Jakże miło się spotkać. Chociaż pragnąłbym, aby tak szacowny profesor nie siał fermentu w młodych, gniewnych umysłach. Chętniej bym Pana widział w Berlinie na Uniwersytecie w Katedrze Starożytności. Nielubię bezsensownej przemocy i strzelaniny. Nie wiem po, co to wszystko – tu SS-man wskazał na leżące ciała i jęczących rannych – mam nadzieję, że wykaże się Pan rozsądkiem i pójdzie spokojnie z namui?
Oficer w oczywisty sposób nie oczekiwał żadnej odpowiedzi. Jednakże profesor odparł tylko, że ma nadzieję, że ranni i pojmani będą traktowani z godnością i szacunkiem. Oficer nic nie opowiedział, skinął na trzech wielkich drabów stojących niedaleko. Do profesora podeszło trzech Sturmmannów i zapięło jego ręce z tyłu w mocne kajdanki. Już sam dotyk metalu i dyskretne sprawdzenie palcami powiedziało Aksoyowi, że został fachowo zakuty i nie ma szans na wyzwolenie się.

Profesor nie wiedział co stało się ze wszystkimi pozostałymi. Widział, jak w trakcie rozmowy służby medyczne SS wynosiły rannych SS-manów i jak prowadzono kilkanaście osób na zewnątrz. Aksoy został zapakowany do więźniarki sam – nie licząc towarzystwa trzech typków z SS, którzy go zakuli. Profesor pomyślał, że niestety Niemcy nauczyli się, że trzeba go nieźle pilnować. Więźniarka kluczyła długo po mieście. Dopiero po godzinie wysiedli na dziedzińcu jakiegoś budynku. Profesor od razu rozpoznał miejscową siedzibę SS. SS-mani zaprowadzi go do celi. Po godzinie przyszli po niego i zaprowadzili do małego pokoju, gdzie czekał SS-Sturmbannführer, który przedstawił się jako Albert Rose. Początkowe przesłuchanie przebiegało dość typowo dla SS – pytania, groźby, próby namówienia do współpracy. Później Rose wezwał trzech oprawców z gumowymi pałkami – co prawda uważali aby nie uszkodzić zbytnio profesora, jednakże po tym spotkaniu Aksoy czuł każdą część ciała. Dwa dni później zaprowadzono go do tego samego pokoju. W środku czekał na niego SS-Sturmbannführer.


Oficer przedstawił się jako Helmut Kämpfe. Aksoyowi nie podobał się jego cyniczny uśmieszek. SS-man zaczął jak poprzednio – od pytań i gróźb. Później zapytał czy Aksoy wie, gdzie jest i że SS ma swoje „sposoby” na opornych. Chwilę później siłą poprowadzono profesora w podziemia budynku, gdzie torturowano ludzi – betonowe cele wypełnione siatką pod napięciem, przypalani ludzie, itp. Oczywiście SS-mani nie odmówili sobie sadystycznej przyjemności omówienia każdej tortury i opowiedzenia jak działa.

Po tym dniu profesor wiedział, że albo go tu zamęczą, albo zdradzi. Nie z chęci samej zdrady, ale z przemożnego bólu, który go pewnie czeka. Następnego dnia do celi zawitał ubrany w czarny wojskowy płaszcz gość. Mężczyzna nie miał dystynkcji, a jego twarz była dziwnie „mało aryjska”. Nakazał zakuć profesora i wyprowadzić do więźniarki. Po drodze okazało się, że uwolnili go chłopaki z Ligii Zjednoczenia. Dzień wcześniej upolowali gościa z Totenkopf, który miał przewieźć profesora do Berlina na profesjonalne przesłuchanie w siedzibie SS, i podstawili partyzanta.

Profesor przez wiele dni dochodził do siebie w małej wsi niedaleko Sheffield. Często dręczyły go widoki z cel śmierci pod budynkiem SS – tak jak dzisiaj. Dokładnie widział betonową celę, z metalową siatką na dole. Beton na ścianach zdawał się nierówno położony, do czasu, gdy Aksoy zdał sobie sprawę, że to ludzkie ręce w parkosyzmach bólu wydrapały te kształty. SS-ami z uprzejmym uśmiechem poinformowali go, że tutaj torturują wysokim napięciem, a celę polewają wodą.

Aksoy obudził się zlany potem. Serce waliło mu jak oszalałe. Spokojnie, spokojnie, już jestem bezpieczny, z dala od siedziby SS. Znajdował się w niedużym drewnianym pomieszczeniu, które kiedyś było dworkiem myśliwskim jakiegoś earla, obecnie służył za siedzibę południowej części Ligii. Aksoy wyjrzał za okno – położenie słońca podpowiedziało mu, że jest około 10. Znów zaspał przez koszmary. Ostatnio niewiele miał do roboty – głównie odpoczywał.

Profesor wstał, umył się i doprowadził do porządku. Wypił też nieco wina, żeby uspokoić nerwy. Wyszedł ze swojego pokoju i udał się do centralnego pomieszczenia – jadalni. W środku były dwie osoby.




Pierwszą znał. To był lokalny dowódca okręgu południe – James „Jimmy” Anderson. Drugiej nie znał. Na widok profesora obaj panowie zaprzestali rozmowy i wstali. Pierwszy odezwał się „Jimmy” – Witam szacownego profesora! Witam serdecznie ! Pozwól sobie przedstawić przyjaciela z sekcji Irlandzkiej – pan Murphy. Profesor przywitał się serdecznie. Wiedział, że Murphy to zapewnie zmyślone nazwisko, ale zdążył przywyknąć do konspiracji. Czekał na rozwój wydarzeń. Jimmy podjął rozmowę:
- Pan Murphy i jego koledzy z sekcji Irlandzkiej zdołali przechwycić zawartość pewnej teczki. Owa teczka pochodziła z serca tutejszego SS, a dokładniej z sekcji podległej organizacji Młot Tora. W teczce znaleziono dziwne fotografie i dokumenty. Pewna młoda osóbka z narażeniem życia zrobiła zdjęcia zawartości teczki. Ani my tutaj, ani koledzy z sekcji deszyfrowania, nie daliśmy sobie rady z tymi materiałami. Ich zawartość jest dla nas co najmniej dziwna. Chciałbym tutaj prosić pana profesora o przeglądnięcie tych zdjęć i opinię co to może być, jakie ma znaczenie dla Niemców i dla nas i czy mamy dalej utrzymywać naszego kreta w tamtym wydziale. Aha! Jakby pan profesor czegoś potrzebował to proszę wołać, przydzieliłem panu młodego chłopaka do pomocy – nazywa się Arthur Grey.

Profesor Aksoy odparł, że chętnie zapozna się z zawartością teczki. Murphy podał teczkę mówiąc – Liczymy na pana pomoc, panie Aksoy i wyszedł. Jimmy powiedział profesorowi, że ma trochę pracy i że Grey będzie tu za dwie, góra trzy godzinki – ponieważ obecnie ma inne zadanie. Później będzie mógł pomóc.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline