Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2007, 20:18   #7
SG
 
SG's Avatar
 
Reputacja: 1 SG nie jest za bardzo znanySG nie jest za bardzo znanySG nie jest za bardzo znanySG nie jest za bardzo znany
Wiek: 17

Problem: Największe problemy sprawia mi tworzenie spójnej, ciekawej historii. Zawsze jest tak, że łapię pewien koncept i za bardzo nie wiem, co z tym dalej począć. W mojej wyobraźni rodzi się pomysł, ale są to tylko ogólniki, nie potrafię uzupełnić go o detale (w szczególności jeśli chodzi o większe projekty, np. dłuższe opowiadania). Dodatkowo nie potrafię planować scen, zazwyczaj wszystko spisuję „na żywioł”. Poza tym mam wrażenie, że piszę dość sucho, to byłaby okazja, by wyćwiczyć pisanie nietypowych, nieszablonowych opisów.

Motyw przewodni: Na początek kilka haseł - sen, iluzja, delirium, czas.
Pomysły mam dwa. Bohaterowie mogliby być postaciami, które „budzą się” we wspólnym śnie, w dziwnym, iluzorycznym świecie, w którym nic nie jest takie, jakie się wydaje, z którego (początkowo) chcą się wydostać. A więc motyw ucieczki, poszukiwania drogi powrotnej, drogi do domu. Mogłoby się z tym wiązać jakieś ograniczenie czasowe. Drugi pomysł… hmm… podróże w czasie? Myślałam też nad szpitalem psychiatrycznym, ale ostatecznie uznałam tę koncepcję za dającą zbyt małe pole do popisu.

Opowiadanie:
Ta historyjka była prezentem urodzinowym. Trochę przydługawa jak na potrzeby rekrutacji, ale wiąże się po części z moim motywem przewodnim i jest moim najświeższym tworem. A poza tym nigdzie nie ma informacji o maksymalnej objętości opowiadania

---------------------------
Nadchodził wieczór. Wiejący z zachodu, łagodny wietrzyk zakłócał spokój tafli morskiej wody, która wzburzona tym bezczelnym zachowaniem manifestowała swoje niezadowolenie, ostentacyjnie się pieniąc. Wiatr zdawał się także lekko ponaglać do dopełnienia swej rutynowej powinności słońce, które leniwie zbliżało się do linii horyzontu, nie całkiem jeszcze pewne czy warto już zachodzić, czy też może jeszcze trochę się z tym ociągać. Powoli jednak zaczęło od niechcenia barwić nieliczne chmury niewzruszenie wędrujące po niebie, jakby odczuwało w tym jakąś dziką przyjemność, umilając w ten sposób widoki kilku osób korzystających właśnie z uroków tego miejsca.
Parę kroków od brzegu mały, na oko pięcioletni chłopiec na zaróżowionym od blasku słońca piasku w wielkim skupieniu układał w niewiele mówiące wzory wielobarwne muszelki. Wyglądał przy tym tak, jakby jego zajęcie było najważniejszą rzeczą na świecie i nawet wyjątkowo pracowity zefir, muskając delikatnie jego czoło i rozwiewając złote włoski, nie był w stanie zburzyć jego spokoju mimo swoich usilnych starań. W pewnym momencie mały artysta skończył pracę, usiadł i z uśmiechem na twarzy zaczął kontemplować swoje wielkie dzieło. Przespacerował się w stronę morza, by umyć rączki. Wzrok jego przykuła odbijająca się w wodzie samotna chmurka. Patrzył oczarowany.
- Pociągnij swój kocyk w głąb plaży, zbliża się przypływ. – Głos należał do młodej dziewczyny, wylegującej się - niczym tłusty domowy kocur na parapecie w południe - na idealnej do tego celu wygładzonej i wyprofilowanej skale, do której zbliżył się chłopczyk. Wietrzyk, który wszystkiemu dziś próbował przerywać błogie chwile, zawiewał jej długie, proste włosy do góry i przewracał kartki leżącego przed nią zeszytu, usilnie starając się zwrócić na siebie uwagę. Ona jednak, podpierając się na łokciach, oczami zamglonymi przez kłębiące się w jej głowie myśli patrzyła przed siebie, na otwarte morze, niekoniecznie spoglądając na jakiś konkretny punkt.
- Dotknąłem chmury, wiesz? O, tu, we wodzie. Ale już jej nie ma, bo ukryła się pod piaskiem.
- To idź po kocyk i poszukaj jej wśród tych na niebie. Na pewno się znajdzie.
Chłopiec wziął swój kraciasty kocyk i przeciągnął go po piasku, tak jak kazała mu siostra, po czym położył się i zaczął szukać swojej chmurki. Po chwili jednak znużył się, powieki opadły mu bezwiednie i zasnął. Dziewczyna odwróciła się, by popatrzeć na brata. Rąbek koca, który miała pod sobą, zaczęły powoli moczyć fale.
Nieopodal tej dwójki spacerowała boso niewielka grupka osób niosąca butelkę wina. Rozmawiali o czymś z ożywieniem. Był wśród nich wesoły karzeł niesiony na plecach przez jedną z osób. Gdy rozsiedli się na plaży, karła bardzo zainteresował widok śpiącego chłopca. Wpatrywał się w niego tak przenikliwym wzrokiem, że można by pomyśleć, iż stara się domyślić, o czym malec śni.
A chłopiec śnił o wielu przedziwnych rzeczach…


***

Drogi pamiętniku.
Znowu tu jestem. Dlaczego, po co ja tu ciągle wracam? I nie, nie mam na myśli tego morza, ani nawet tej plaży, ani tym bardziej tej skały. Tak naprawdę to sama nie wiem, gdzie dokładnie wróciłam.
Zazwyczaj wraca się tam, gdzie człowiek czuje się dobrze, ale chyba nie całkiem o to chodzi, bo dobrze mi na tej skale, na tej plaży i nad tym morzem, a przecież czuję, że to nie to. Cóż, może w końcu do tego dojdę. Może jest coś w tym, że właśnie patrzę na mojego brata, wydaje się taki niewinny. Emanuje spokojem i beztroską. Sen… Jestem ciekawa, jak wygląda dziecięcy sen, tak od wewnątrz. O czym śnią dzieci? Czy ich sny związane są w jakiś sposób z rzeczywistością, czy może są zupełną abstrakcją? W każdym razie miło się na niego patrzy.
Może ja po prostu tęsknię za tym i do tego wracam? Może właśnie w tym rzecz, w dziecięcym śnie niezakłóconym przez problemy ludzi starszych. Może ja po prostu nie powinnam dorastać…


***


A chłopiec spadał. Spadał przez chmury, ale pod nim nie było lądu, nie było zupełnie nic. W końcu jednak jego lot skończył się tak nagle, jak się zaczął. Malec znalazł się znowu na plaży. Nie było tu jednak siostry ani skały, na której się wylegiwała, nie było też kocyka, nie było jego muszelek. Był tylko śmieszny tańczący karzeł.
- Kim jesteś? – Chłopiec usłyszał pytanie, jednak nie odpowiedział na nie w żaden sposób. Zamiast tego sam zapytał.
- A kto ty jesteś?
- Dlaczego jesteś? – Karzełek zaczął tańczyć wokół przybysza.
Dziwny taniec i jeszcze dziwniejsze pytania karła zaczęły malca trochę irytować. Nieznajoma postać wyraźnie się z niego śmiała, a jej wesołe oczy uważnie śledziły ruchy chłopca. Poczuł się nieswojo, lecz mimo to zadał następne pytanie.
- Czego ode mnie chcesz?
Karzełek uśmiechnął się tylko szeroko, po czym stanął naprzeciwko malucha i znowu odpowiedział pytająco.
- A po co tu jesteś?
- Nie wiem, ja tylko śpię i to ty jesteś dziwnym przybyszem. To ty powinieneś mi odpowiedzieć na te wszystkie pytania, powiedzieć mi jak znalazłeś się w moim śnie i… przestań, przestań się śmiać!
Karzeł zanosił się donośnym śmiechem i turlał się na piasku. Gdy się jednak trochę uspokoił, wstał, otrzepał się i ku uciesze chłopca wyglądał tak, jakby miał w końcu mówić bardziej konkretnie.
- Zawsze chciałem sprawdzić reakcję dzieci na takie pytania. Powiedz, ty wcale nie wziąłeś ich na poważnie, nie zacząłeś się nad nimi zastanawiać? Nie wyglądało na to, żebyś był tak nudny. Bo wiesz, dorośli są nudni. Dla nich liczy się tylko to, by inni ludzie uważali ich za poważne osoby, a gdy zaczniesz ich w ten sposób pytać, będą się długo zastanawiać, żeby w końcu dać ci jakąś mniej lub bardziej pozbawioną sensu odpowiedź, choć w ich mniemaniu jest zupełnie odwrotnie. Niektórzy potrafią się całymi latami nad tym zastanawiać i czasami nawet całkiem nieźle im to wychodzi. Ale to i tak jest nudne, bo przecież tak naprawdę odpowiedź nie ma najmniejszego znaczenia.
- Ale przecież ty też jesteś dorosły.
- I tak, i nie – odparł z uśmiechem karzełek. – Chyba to, że jestem taki mały sprawia, że czuję się bardziej niż zwykli ludzie związany ze światem dziecięcym.
- Jak to? – zdumiał się malec.
- Nie wiem, tak po prostu jest – westchnął karzeł. Po chwili milczenia znowu się odezwał. – Lubisz spacery?
- Chyba lubię.
- Chyba? W takim razie gdzieś cię zaprowadzę.
Nowy znajomy ujął chłopca za rękę i w chwilę później w tajemniczy sposób znaleźli się w dziwnie nierzeczywistym pomieszczeniu o wysokim stropie, w którym to miejscu nie znajdowało się nic poza niezliczoną ilością wyjątkowo jasnych, lewitujących w powietrzu światełek. Maluch nie mógł oderwać od nich oczu.
- Doszedłem kiedyś do wniosku – podjął rozmowę karzełek, – że dorośli nie są jednak wcale aż tak nudni, jak początkowo sądziłem.
- Dlaczego? – Chłopiec z trudem przeniósł wzrok z tych małych lampionów na swojego rozmówcę.
- Ponieważ jest kilka rzeczy, które łączą ich świat ze światem dzieci. Jedną z piękniejszych rzeczy są życzenia. Te własne i te składane ludziom z różnorakich okazji. Dorośli, tak samo jak dzieci, ślą czasem życzenia w stronę spadających gwiazdek, mimo iż wydawałoby się, że to absurd zupełnie nie pasujący do ich poważnej rzeczywistości. Wszyscy też składają sobie życzenia, chociaż nie mają one przecież żadnej mocy, która mogłaby wprowadzić je w życie. Liczy się jednak życzliwość. Czy domyślasz się już, gdzie cię przyprowadziłem? – zapytał enigmatycznie karzeł, a malec znowu zaczął się rozglądać jak oczarowany, gdy tylko nabrał podejrzeń, że migotliwe błyski kryją w sobie coś więcej aniżeli tylko czyste piękno. Towarzyszowi jednak wcale nie zależało na otrzymaniu odpowiedzi.
- Tutaj właśnie trafiają wszystkie ludzkie życzenia – te wypowiedziane i te zatajone przed innymi, a także te, które dopiero mają wypowiedziane zostać. W tym konkretnym miejscu znajdują się te ostatnie. Powiedziałem, że nie mogą się one spełnić tylko dlatego, że zostały wypowiedziane, ale przecież nie na tym polega zabawa. Zabawa polega na tym, żeby wierzyć, że tak się może jednak stać. Dlatego właśnie proponuję ci wybrać jedno z nich. Może to sprawi, że faktycznie się spełni. Po prostu któregoś dotknij.
Przez cały ten czas chłopczyk nie patrzył na karła, lecz gdy usłyszał te ostatnie słowa, gwałtownie się odwrócił. Spostrzegł jednak, że jest sam. Zaczął więc przechadzać się pomiędzy światełkami, niepewny które ma wybrać. W końcu zatrzymał się przy jednym i wnikliwie mu się przyjrzał. Jaśniało intensywnym, złotawym blaskiem, a niesforne promyki, które uciekły z wnętrza, igrały wesoło na twarzy malucha. Wyciągnął więc ku niemu rączkę i dotknął go.



***


Malec leżący na kocyku obudził się nagle z wyciągniętą przed siebie rączką. Szybko wstał i pobiegł przez wodę do swojej siostry, potykając się o własne nóżki
- Słuchaj, słuchaj! Masz kartkę? Chciałbym coś napisać! Proszę, proszę, powiedz, że masz! – zaczął krzyczeć chłopiec.
- Mam, mam. A co chciałbyś napisać? – zaciekawiła się dziewczyna.
- Powiem ci, a ty napiszesz, dobrze? – poprosił chłopczyk.
- Słucham.
Maluch mówił coś z zapałem do swojej siostry, która nieco zdziwiona zapisywała każde słowo wypowiedziane przez braciszka. Gdy skończyli, zapytała, co chce teraz z tą kartką zrobić. Chłopiec zaczął rozglądać się dookoła i zauważył grupkę osób, wśród której był karzeł, oraz leżącą obok pustą już butelkę po winie.
- Butelka! - Natychmiast pobiegł w kierunku ludzi, ciągnąc ze sobą siostrę.
- Przepraszam, czy ta butelka jest wam do czegoś potrzebna? – zapytała dziewczyna, trochę zdezorientowana przez brata.
- Nie, nie. Chcielibyście ją zabrać? – To karzeł, który chłopcu wydał się bardzo podobny do tego ze snu, zadał pytanie.
- Tak, z korkiem. Przydałaby się nam.
- Proszę – karzełek podał butelkę chłopcu, uśmiechając się przy tym figlarnie.
Rodzeństwo podeszło do brzegu, żeby opłukać naczynie, po czym dziewczyna zwinęła karteczkę, wsunęła ją do środka i dobrze zakorkowała.
- I co teraz? Mam ją wyrzucić, tak?
Malec potwierdził skinieniem głowy. Na ten znak dziewczyna zamachnęła się i rzuciła butelkę daleko w morze.
- Kiedy ona odpłynie? – zapytał chłopczyk, ujmując siostrę za rękę.
- Rano zabierze ją odpływ. Powiedz mi, po co to zrobiłeś?
- Bo… bo tak chciałem – odparł chłopiec wymijająco, pewien, że jego prawie dorosła siostra nie będzie w stanie go zrozumieć.
Stali tak jeszcze długo, dopóki słońce całkowicie nie skryło się za horyzont, dopełniając swojej powinności, do której tak przynaglał je wiatr. Wtedy stracili butelkę z oczu i odeszli z pustej już plaży.


***


Drogi pamiętniku.
Nie wiem, skąd mojemu bratu wpadł taki pomysł do głowy. Musiało mu się przyśnić, ale to było takie dziwne… Obudził się i podbiegł do mnie, po czym wyrecytował mi z pamięci ten tekst. Był co prawda krótki, lecz mimo wszystko… takie rzeczy normalnie nie rodzą się w głowach pięcioletnich chłopców. Potraktuję to więc jako jedną z zagadek, jakimi przepełniony jest dziecięcy świat. Może kiedyś ją rozwikłam.
A oto, co usłyszałam od brata, chyba mniej więcej pamiętam te słowa…
------------------------------

Na końcu znajdowały się życzenia urodzinowe, ale to pomińmy :P
 
__________________
Do zobaczenia w maju!

Ostatnio edytowane przez SG : 22-10-2007 o 00:44.
SG jest offline