Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2007, 01:01   #8
Frostqueen
 
Reputacja: 1 Frostqueen nie jest za bardzo znany


*ponad tydzień temu


Lot na Ikonę upływał Clodii przede wszystkim na ostrożnej analizie sytuacji. Zmierzała do majątku swoich rodziców by wziąść udział w jednym z tradycyjnych rodzinnych świąt. Jej krewni, jakby próbując nieświadomie zaczarować czające się w każdym zakamarku wszechświata widmo chaosu, z lubością oddawała się swoim wewnętrznym zwyczajom. Urodziny i wszelkie rocznice grały tu podstawową rolę. Tylko leżący na łożu śmierci byli zwolnieni z obowiązku obecności na takiej imprezie, wtedy jednak mogli być pewni, że rodzina przyjedzie do nich, skoro oni do niej przybyć nie mogli.

Fakt ten był dla markizy powodem do dumy. Lubiła porównywać swą gałąź rodu do jednej istoty o dziesiątkach rąk. Można nie lubić kuzyna, nienawidzić siostrzenicy, ale świadomość wspólnoty pozostawała czymś niezachwianym. Tego typu święta jak rocznica ślubu jej rodziców, były sposobem podtrzymywania więzi, od którego nawet pomimo pewnej uciążliwości, nikt nigdy nie śmiał się oficjalnie wymigiwać.



Przed każdą taką okazją opłacało się więc przemyśleć kwestię swoich kontaktów z krewniakami i wymagań jakie mogą na nas spaść. Tym też zajmowała się Clodia lecąc w tamtą stronę. Od jakiegoś czasu, ilekroć któraś z sióstr zjawiała się w majątku na Ikonie, dziwnym przypadkiem u rodziców wizytował jakiś znajomy szlachcic.. kawaler. Żadne z rodzicieli nie ukrywało, że mają zamiar swatać je aż do skutku. Ojciec opowiadał, że zależy mu na wnukach, matka na szczęście nie argumentowała, szukała tylko co lepszych partii. Sama dość wcześnie została żoną i matką, w związku z czym jej podejście do sprawy było bardziej liberalne..

Clodia nie zazdrościła swojej biednej siostrze, bo to na niej ostatnio skupiły się wysiłki matki i ojca. Jej samej przestali przedstawiać tylu bezżennych arystokratów z prostego powodu. Uznali, że skoro pojawiła się na paru przyjęciach z księciem, to nie należy jej przeszkadzać bo wie co robi..

*obecnie

Wracając miała już za sobą pomaganie w organizacji zjazdu, kilka tuzinów bliskich i dalszych krewnych (Gudrun jak zwykle okazała się niezastąpioną pomocą w identyfikacji tych drugich), uspokajanie rodziców po nagłej ewakuacji jakiej dokonała Constancja i kilka bezcennych, czułych chwil ze swoimi bliskimi. Ponieważ nie zjawiała się u rodziców tak często jak siostra, trudniej było się im pożegnać. Została tak długo jak mogła, lecz myśl o tym gdzie powinna się znajdować by spełniać swoje obowiązki nie wynikające z więzów krwi w końcu przeważyła szalę. Jeśli chodzi o Constancję - wyjechała po kryjomu, ulatniając się najpewniej oknem, w nocy, zostawiwszy list z wytłumaczeniem mówiącym coś o poważnych obowiązkach. Nie mogła znieść towarzystwa pewnego szlachcica po czterdziestce z nadczynnością ślinianek, który próbował się jej oświadczyć po dwóch dniach wymuszonej znajomości. Nie pożegnała się z siostrą, ale i tak miały wkrótce spotkać się na Carthago.

W tej chwili Clodia siedziała w fotelu swojej kajuty opierając czoło na czubkach palców. Sam nowoodkryty fakt, że nie ma jej na księżycu kiedy być tam powinna budził w niej niepokój. Wiedziała, że świat bez niej się nie zawali, ale czasem nie była w stanie pokonać uczucia mówiącego, że jest na odwrót.

Choć do lądowania było jeszcze sporo czasu, mogła już utrzymywać stały kontakt z Rohitem. Przekazane wiadomości wzbudzały potrzebę natychmiastowej interwencji ale w tej sytuacji wynikło w nich tylko niezadowolenie z bezczynności. W ciszy pokoju dwa przytłumione głosy przemawiające językiem starej rasy zlewały się w płynną melodię. Omówili kwestię glejtu jako najoczywistszą, w tej chwili ostatnie czego potrzebowały władze Carthago to wykłucanie się z przedstawicielem kościoła. Oczywiście, stała wiedza o miejscu jego pobytu będzie równie niezbędna..

Poprosiła obuna by Constancji zaproponował rozmowę z biskupem a ją informował na bieżąco o postępach w śledztwie nad przemytem. W sprawie szanownego hrabiego Lucjusza nie da się narazie nic zrobić.. Kiedy dotrze do domu, skontaktuje się ze znajomym który na pewno będzie mógł coś im doradzić.

Znudzona czekaniem przysunęła drobną, elegancką szeptaczkę spoczywającą na jej nadgarstku do ust i wywołała Gudrun.
- Wszystko już spakowane?
- Tak, ale wie panienka, że do lądowania to jeszcze trochu czasu zostało?
- pytanie było stricte retoryczne więc obie przemilczały odpowiedź.
Słysząc po dłuższej przerwie dźwięki dobiegające z kajuty, ktoś zapukał i powoli wszedł do środka. Długa szata szeleściła lekko i zdradzała właściciela.
- Estebanie, nie jestem pewna czy to dobra pora.. - zwróciła się do wchodzącego podpierając brodę na ręce. - Mam teraz parę rzeczy na głowie.
Amalteanin oparł się delikatnie o jej fotel i spojrzał w dół łagodnym, jak zawsze, wzrokiem.
- Miałem dbać o twoje zdrowie, prawda? - Wymienili spojrzenia. - Wiem, co jest dla ciebie dobre i prosiłbym, żebyś stosowała się do moich zaleceń. - Stwierdził z przekąsem. Wyciągnął zza pazuchy cienki tomik i położył go na stoliku. Spomiędzy kartek wynurzała się delikatna wstążeczka, znacząc stronę na której zakończyli lekturę poprzedniego popołudnia.

Ktoś z obsługi wszedł by postawić obok tacę z dwoma filiżankami czekolady z cynamonem. Drzwi zamknęły się a Clodia nie mogła nie uśmiechnąć się do swojego towarzysza. - Masz rację. Zwłaszcza, że potem może być na to mało czasu. Wszystko zawsze zwala się naraz..
Rozłożyła książkę gdy Esteban zasiadał w drugim fotelu, spuściła wzrok na litery i cicho zaczęła..

Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli,
Bośmy się duchem bożym tak popili,
Że nam pogórza, ojczyste grobowce
Przy dźwięku fletni skakały jak owce,
A górom onym skaczącym na głowie
Stali olbrzymy — miecza aniołowie.

Ustały dla nas bić godzin zegary,
Duch nie miał czasu, a czas nie miał miary;
Szedł błyskawicą do wieczności progu
Duch — a stał wieczność — kiedy stanął w Bogu.
Zaprawdę powiem, bracia moi mili,
Żeśmy się duchem przeświętym popili.

Teraz jesteśmy z ducha wytrzeźwieni,
Bracia rozumni — czciciele pieczeni...
W głowach się nie ćmi, jak pierwej, słonecznie,
Fletnie nie grają, mogiły śpią wiecznie,
Czas nasz zgodzony z ziemi zegarami —
Stoim i spiemy...
a świat..
spi..
pod nami..
[*]

__________________
[*] J. Słowacki
 
__________________
I might cry, you will bleed.

Ostatnio edytowane przez Frostqueen : 24-10-2007 o 22:34. Powód: dodanie pieknej ilustracji upolowanej przez lirymoor:)
Frostqueen jest offline