Wątek: Post Mortem
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2007, 00:12   #1
Yoda
 
Reputacja: 1 Yoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputację
Post Mortem

Post Mortem




Akt I


Non omnis moriar

***

Woskowa świeca lada moment miała zgasnąć. Była wysoka może na dwa palce a dookoła niej rozprzestrzeniała się olbrzymia kałuża wosku. Ściany świecy zdobiły zastygle kropelki tworząc niepowtarzalną kompozycję. Niczym ściana w jaskini pełnej stalaktytów. Nagle leciutki podmuch powietrza zagroził świecy. Jednak wesoło tańczący płomień wciąż walczył, nie poddawał się.
Jasnoczerwone światło świecy wypełniało pokój ciepłą barwą. Metalowe okucia zakurzonych ksiąg odbijały promienie. Pokój wydawał się pusty. Choć nie. Zaraz za biblioteczką stała dwójka młodzieńców. Blondowłosy pochylał się nad czymś co jest lub było człowiekiem. Starzec leżący w łożu bardziej przypominał zwłoki niż śpiącego śmiertelnika. Jego pomarszczona i zapadnięta twarz nie zdradzała żadnych emocji. Długie ale rzadkie i mlecznobiałe włosy nadawały mu upiorny wygląd. Jedyną oznaką życia jaką dawał był ciężki, świszczący oddech.
Kruczoczarny odezwał się jako pierwszy
-Mistrzu, pomoc nadejdzie wkrótce. Musisz wytrzymać – mówił z prawdziwą troską. Posłał blondynowi porozumiewawcze spojrzenie. Towarzysz nieznacznie skinął głową i rzekł do starca z niezwykła mocą w głosie
-Już wkrótce Mistrzu.
Na te słowa starzec powoli obrócił swe oblicze ku swoim uczniom i spojrzał na nich. Za każdym razem gdy tak robił dwójce tych postawnych i odważnych młodzieńców przechodziły ciarki po plecach.
Te oczy…
Oczy których nie było.
Jedyne co po nich pozostało to puste oczodoły z wijącymi się larwami much…


***

Początek jesieni, Grenzstadt, Averland


Averland. Kraina biedy i głodu. Rządzona przez hrabinę Ludmiłłę von Alptraum choć w rzeczywistości prawdziwą władze ma rodzina von Kantorów. Ród ten od dawna zajmuje się wydobywaniem i obróbką rud metali z Gór Krańca Świata w czym konkurują z samymi Krasnoludami.
Grenzstadt miasto przy samej Przełęczy Czarnego Ognia sprawia wrażenie zapomnianej przez bogów - ale nie przez kupców. Tętniące życiem cywilizacja tworzy niezykły kontrast z tym co można znaleźć za bramą miejską.
Jesienny krajobraz Averlandu jest iście przygnębiający i pociągający zarazem. Szczególnie o tej porze. Opadłe i rozkłądające się liscie zalegają wszędzie tworząc różnobarwne głównie czerwone plamy. Jesienna roślinność w odcieniach czerwieni wydaje się jakby była cała skąpana we krwi a gołe konary drzew przypominają poskręcane z bólu potwory.
W takim oto miejscu przyjdzie wam – szóstce wybrańców - stoczyć bitwę jakiej jeszcze nie było. Bitwę w której nie ma armii ani dowódców.
Bitwę w której polem walki będzie wasza dusza…




Erica Reichert
-Proszę się udać do Grenzstadt w Averlandzie. Tam w karczmie U kulawego Matthiasa będzie czekał na ciebie niejaki Rince Tainefelt. On będzie miał dalsze instrukcje.
Te słowa usłyszałaś od służącego czekającego na zewnątrz świątyni. Podprowadził ci osiodłanego już konia i pomógł wsiąść. Następnie grzecznie się odkłonił i odszedł.
Droga była długa, ale minęła nadzwyczaj spokojnie. Gdy dotarłaś do Averlandu kraina ta wydała ci się miejscem zapomnianym przez bogów. Mijałaś mnóstwo zagłodzonych ludzi i wymarłych wiosek. W tym rejonie to jedzenie a nie metal choćby nawet najcenniejszy, było na wagę złota.
Dzisiaj przekroczyłaś bramy miasta Genzstadt. To był zupełnie inny świat. Świat bogatych kupców, biednych górników i buntujących się ludzi. Na każdym murze wisiał list gończy. Nie widziałaś jednak aż takiego głodu jak poza murami miasta. Stałaś rozmyślając i zastanawiając się gdzie znajduje się umówiona karczma. Postanowiłaś spytać najbliższego spotkanego człowieka. Los padł na śmieciarza, no cóż…


Rince Tainefelt
To był zły dzień. A raczej noc. Machałeś łopatą z niezwykłą już wprawą. Praktyka robi swoje i czyni mistrza. Przed pracą sprawdziłeś okolice i nie zauważyłeś nikogo. Tym większe było twoje zdziwienie gdy poczułeś na plecach jak coś kłuje cię między łopatkami. Grobową cisze przerwał głos tajemniczego przybysza.
-Oj nieładnie, nieładnie. Ale to twój szczęśliwy dzień. Co powiesz na dzień amnestii w zamian za przysługę? A może wolisz stryczek?
Naturalnie wybrałeś dziwną ofertę nieznajomego. Obcy był dosyć przystojnym blondynem w zakrwawionym płaszczu. Przyznał że należy do Zakonu Całunu. Na początku bałeś się że jego propozycja będzie mocno niemoralna. Jednak okazało się że zadanie nie jest zbyt trudne i bynajmniej niecne. Jedyne co miałeś zrobić to pojechać do Grenzstadt i w karczmie U kulawego Matthiasa oczekiwać na ogoloną na łyso kobietę. Tam przekazać jej parę zdań które nieznajomy kazał ci powtarzać co najmniej 15 razy.
-Zapomniałbym. Nie radzę ci się migać lub nie dotrzeć na czas. Będziesz miał ogon. O to się nie martw. A moi koledzy nie są już tak łaskawi i pobłażliwi. –dodał na odchodnym. Obecnie siedzisz w tej zapyziałej karczmie już od tygodnia. Pieniądze się kończą a łysej kobitki jak nie było tak ni ma.


Julian Moltke
Twoje nogi instynktownie wracały w dobrze ci znane okolice. Okolice w których spędziłeś swoje krótkie dzieciństwo. Po drodze wstąpiłeś do Streissen. W karczmie Pod tłustym wieprzem spotkałeś pewnego jegomościa który przedstawił ci się jako Herbert Kringe – zamożny okoliczny kupiec. Po paru głębszych rozwiązał mu się języki i zwierzył ci się że ostatnio ubił świetny interes z rodziną von Kantorów tutejszych potentatów handlowych. Wkrótce otrzyma swoje towary za które jak twierdził do końca życia nie będzie musiał nawet myśleć. Jednakże potrzebuje ochrony z powodu zamieszek w mieście.
-Podobna w okolicach grasuje jakieś Bractwo czy inne cholerstwo. Szkodniki jedne! Dobrze zapłacę.
Kupiec pod wpływem procentów stawał się niezwykle hojny więc bez oporów skorzystałeś z okazji. Miałeś się dopytywać o dalsze instrukcje niejakiego Kulawego Matthiasa w Grenzstadt. Następnego dnia ruszyłeś w drogę podłączywszy się do karawany kupieckiej. Po drodze poznałeś niejakiego Eika i całkiem nieźle zaczęliście się dogadywać.
Dopiero co dotarłeś do Grenzstadt i razem z Eikiem skierowaliście swe kroki do wskazanej przez towarzyszy podróży karczmy. Po drodze o mało nie nadepnąłeś na ogon szaremu natrętnemu kotu który nie chciał ci się usunąć z drogi.


Rudiger Pentari
Mieszkałeś już na tym niemalże krańcu ziemi od miesiąca. Okazało się że Johann von Schalufen ma znacznie większe wpływy niż ci się początkowo wydawało. Dowiedziałeś się jednak że ma na pieńku z rodziną kupiecką von Kantorów. Tak więc Averland to jedyne terytorium gdzie von Schlaufen nie ma nawet wstępu nie mówiąc już o jakiejkolwiek władzy.
Ta więc trafiłeś do Grenzstadt. Miasto jak każde inne. Choć tutejsze śmieci są bardziej wartościowe i częściej są z metalu. Ostatnio nawet znalazłeś piękny metalowy medalion w kształcie spirali. Ze też ludzie wyrzucają takie rzeczy!
Dziś ja co dzień razem z nieodłącznym Popiołkiem przeglądałeś kolejne sterty śmieci. Perfidnie uśmiechnięta twarz jakiegoś bandziora patrzył się na ciebie z listu gończego. Nie wiedziałeś jak się nazywał owy bandzior gdyż nie potrafiłeś czytać jednak sam nadałeś mu imię „Cholerny fircyk”. Chyba całkiem nieźle to do niego pasowało.
Przed chwilką przeszli obok ciebie (o mało nie zabijając przy tym Popiołka!) dwaj mężczyźni. Jeden był szatynem a drugi miał czarne włosy. Zaraz potem zaczepiła cię młoda kobieta w czarnych szatach.


Eik Vangalar
Znałeś Joachima Ziberheltzla od bardzo dawna. Poznałbyś go nawet z zasłoniętymi oczami. On co prawda przez większość czasu waszej znajomości był pijany jak bela lub zajęty paniami lekkich obyczajów ale przydatnych ludzi zawsze się pamięta i mile wspomina. Jednak do głowy by ci nie przyszło że to on jest nadawcą ogłoszenia w Nuln którego treść była następująca:
„Eskorta karawany pilnie poszukiwana! Wysoka płaca. Wymagania: trochę oleju w głowie i umiejętność machania mieczem. Zainteresowani niech zgłoszą się do karczmy U topielca.”
Postanowiłeś spróbować. Wymagania były śmiesznie małe a trochę grosiwa zawsze się przyda. Zdziwiłeś się bardzo widząc swego dawnego pracodawcę. Z początku obawiałeś się że zacznie ci wypominać wasze ostatnie spotkanie ale o dziwo o niczym nie wspomniał. Widocznie nic nie pamiętał. Po wstępnych kurtuazjach i wyśmienitej baraninie Joachim wyjaśnił na czym polega nowe zlecenie. Karawana wiozła sukna aż do Grenzstadt. „Trochę daleko” – pomyślałeś jednak płaca rzeczywiście była całkiem wysoka. A jako dodatkową zachętę otrzymałeś niczego sobie srebrny pierścień. Ruszyłeś wkrótce po waszej rozmowie. W miejscowości Streissen dołączył do was pewien Julian. Szybko znaleźliście wspólny język. Gdy tylko dotarliście do celu waszej podróży postanowiłeś towarzyszyć Julianowi w drodze do karczmy. I tak miałeś zamiar zajrzeć tam wcześniej czy później.


Joachim Vogel
Do Granzstadt przywiodła cię wizja pieniędzy i jedynie ona. Wolałeś już nie wracać w te okolice. Miałeś tu więcej wrogów niż przyjaciół których mogłeś zliczyć na palcach jednej ręki.
Jednak jakiś czas temu gdy już miałeś ruszać dowiedziałeś się od pochodzącego z Grenzstadt kupca że twój dziadek od strony matki odszedł do krainy Morra. Nie opłakiwałeś jego śmierci gdyż widziałeś go na oczy może z szalone trzy razy.
Staruszek nie bardzo przepadał za Twoim ojcem ale pieniądz jest pieniądzem. Jako jedyny spadkobierca dziedziczyłeś wszystko. Co prawda jeszcze nie wiedziałeś co twój rozrzutny dziadek mógł ci zostawić jednakże w liście napisano aby nie obawiać się zaległych długów gdyż zostały już uregulowane. Chęć zysku przemogła niechęć i obawę przed dawnymi waśniami. W końcu w tych czasach każdy miedziak się przyda.
Dopiero co przybyłeś do miasta. Obok ciebie przeszła dwójka strażników w czarno-żółtych mundurach dyskutująca o jakiś zamieszkasz za murami miasta
-Ten cholerny skurwysyn przyciąga do siebie coraz więcej ludzi. Mówię ci jak tak daje pójdzie to będzie wojna. To pewne jak to że von Kantorowie dali w łapę kapitanowi aby wysłał więcej patroli. Szkoda tylko że wysłał ich na pewną śmierć…
Dwójka oddalił się a ty stałeś przed drzwiami do karczmy U kulawego Matthiasa.



[Grafika pochodzi z deviantart, mapkę krainy znjadziecie w komentarzach]
 
__________________
Logic will get you from A to B. Imagination will take you everywhere - Albert Einstein

Problemy z komputerem i Internetem – przepraszam wszystkich. Wkrótce się odezwę.
Yoda jest offline