Wątek: [Sesja]JetBlack
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2007, 11:58   #3
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Zielone oczy otworzyły się i spojrzały na sufit. Pośród zaśniedziałej bieli upstrzonej śladami po zaciekach świeciła jarzeniówka, wydając przy tym charakterystyczne buczenie.

„Nie cierpię tego dźwięku.”

Shayna siadła na łóżku i spojrzała na mężczyznę obok. Spał. W tej chwili wyglądał naprawdę słodko ze swoją ładną buzią, choć było widać, że wiek i ubogie życie wkradają się w jego oblicze, tworząc cienie pod oczami i zmarszczki goryczy koło ust.

Zwinnym ruchem kobieta sięgnęła pod poduszkę, na której spała i wyjęła spod niej glooka. Nawet w takiej sytuacji nie lubiła rozstawać się z bronią, mimo iż... nigdy nie była bezbronna. Odruchowo wyciągnęła prawą dłoń przed siebie, by móc jej się przyjrzeć. W obecnym stanie spokoju "macha-łapa" przypominała kształtem zwykłą cyber-rękawiczkę. Wczorajszej nocy czy też raczej dzisiejszego ranka mężczyzna był zdziwiony, kiedy okazało się, że to część jej ciała. Pytał czy to wypadek... Potwierdziła, jak zwykle by uniknąć dalszych pytań.

„Ja cała jestem wypadkiem przy pracy, co z chęcią potwierdziłby pewnie mój ojczulek.”


Kobieta ubrała się niemal bezszelestnie. Zresztą hekto-lajkra ma to do siebie, że sama dopasowuje się do ciała, wobec czego w mgnieniu oka luźny kombinezon stał się obcisłym strojem – seksownym, a zarazem idealnym do walki, dzięki swojej gumowanej strukturze. Do tego starczyło wsunąć na nogi wysokie, ciężkie buty - jedną z niewielu pamiątek po LoneStar i zapiać pasek z glookiem na biodrze.

Shayna już miała wychodzić, kiedy dobiegł ją cichy głos:

- Idziesz już?

Westchnęła ciężko, bo nigdy nie lubiła pożegnań, po czym odwróciła się w stronę łóżka. Duże niebieskie oczy spoglądały na nią ze zdziwieniem, odrobinę nieprzytomnie, jakby resztki snu wciąż tkwiły w kącikach.

- Tak, mam robotę.
- Wrócisz?
- Wątpię.
- Aha...
- Trzymaj się.
- Tak... Trzymaj się.


Wyszła, a odgłosy jej kroków ciężko odbijały się w pustym korytarzu. Do strzeżonego parkingu miała kawałek drogi, akurat tyle, ile potrzeba na refleksje dotyczące swojego życia...

Shayna przyspieszyła, jakby chcąc uciec myślom. Starała się skupić na zadaniu, które dziś ją czekało. Informacja, jaką otrzymała, była dość zagadkowa, a i Smiley nie chciał powiedzieć nic więcej. Zresztą jakie to miało znaczenie? Jedna robota przypominała drugą... każda była równie parszywa.

***

Pęd samochodu rozwiał nieco melancholię. Naprawdę kochała to auto – czarne i drapieżne, jak ona sama. Na dodatek jego nietypowe wykonanie, przywodzące na myśl ekskluzywne samochody sprzed Przebudzenia, powodowało zainteresowanie i podziw niekiedy większy, niż ten okazywany najnowszym cudom motoryzacji. To auto po prostu miało duszę i było jedyną rzeczą materialną, do której Shayna przywiązywała wartość.


Kobieta pędziła teraz do klubu „Infinity”. Nie lubiła się spóźniać, bo to uwłaczało jej profesjonalizmowi, ale nie lubiła też czuć się brudna, a ten stan towarzyszył jej zwykle, gdy "złe" (jak mawiał jej ojciec) goniło ją w nocy na poszukiwanie rozrywki. Krótki prysznic oraz zastrzyk z witamin i minerałów zastąpiły jej posiłek, który powinna w tym czasie zjeść. To jednak nie pierwszyzna. Niedługo znów znudzi się nocnymi podbojami i zasnuje w swoim zagraconym mieszkanku na kilka dni. Tylko ona, żarcie i plazma... Nie ma to jak budująca perspektywa.

Z piskiem opon samochód zatrzymał się na parkingu koło klubu. Wyuczonym ruchem Shayna wyskoczyła z auta, nie przejmując się takim szczegółem, jak otwieranie drzwi. Odgarnęła niedbałym ruchem włosy, próbując okiełznać kasztanowa burzę, która powiewała niczym chorągiew w rytm kroków właścicielki. Nie zważając zupełnie na kolejkę, czekającą przy wejściu, kobieta podeszła do ochroniarzy i uśmiechnęła się zalotnie. Zwykle miła aparycja i obcisłe wdzianko starczało, by dostała się wszędzie. Coraz cześciej jednak ochroniarze kojarzyli z jej osobą opowieści, o najemniczce zaopatrzonej w mecha-rekę, która brała udział w strzelaninach w trzech miejskich klubach nocnych. W „Shizzotice” ponoć w użycie poszła cięższa broń, przez co klub zamknięto na ponad miesiąc "z powodu remontu".

- Shayna Cosseou we własnej osobie. – przywitał ją burkliwie jeden z orków, którego czupryna połyskiwała fluorescencyjnym fioletem. – No to będą kłopoty.

Ta powiedziana wprost uwaga nie zbiła jednak kobiety z tropu. Ostatnio coraz częściej spotykała się z taką reakcją.

- No proszę, czuję się sławna...
- Czego tu chcesz?
- Ależ ty jesteś niemiły byczku.
– uśmiechnęła się drapieżnie do orka, a jej „rękawica” poczęła pełznąć w metalowych splotach ku ramieniu, okrywając je niczym zbroja - ot taka mała pokazówka... – Jestem tu prywatnie.
- Żadnych polowań czy zasadzek?
- Nic. Po prostu jako młoda, gorąca samica, chcę się trochę zabawić...


To wyznanie spowodowało, że drugi z orków oblizał zielonkawe wargi, pierwszy jednak wciąż spoglądał groźnie na najemniczkę.

- Dobra, wchodź, ale żadnych awantur!
- Jakże bym mogła...


Puściła oko do ochroniarza, po czym weszła do pomieszczenia. Głośna muzyka i wirujący spam, który akurat przylgnął do jej postaci, przyspieszyły bicie serca kobiety. Nienawidziła tego świata, ale... to był jej świat i czuła się w nim jak ryba w wodzie. Z uśmiechem przyklejonych do ust, kołysząc lekko biodrami, podeszła do baru. Widząc wolne miejsce między jakąś parką, a białobrodym krasnoludem, usiadła na barowym krześle i bez pośpiechu rozejrzała się wokół. Nagle usłyszała zachrypnięty głos swojego sąsiada:

- Szukam Sarissy.

„No proszę, panienka jest popularna. Ciekawe czy ten gość to też najemnik, czy jakiś namolny amant... Wygląda na to drugie, ale z krasnoludami nigdy nic nie wiadomo.”

Shayna jakby od niechcenia zamówiła drinka i oczekując na napój oparła się o blat plecami, wodząc wzrokiem po parkiecie i tylko od czasu do czasu zerkając dyskretnie na sąsiada. Nie było potrzeby, aby sama pytała o kelnerkę, starczy, że poczeka, aż dziewczyna przyjdzie do krasnoluda.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline