REKRUTACJA / REKRUTACJE
Ilość graczy: 6
Częstotliwość postów: 1-2 w tygodniu
Świat: Jak w Terminatorze po wojnie + elementy fantazy. Jest 2030 r, ludzie walczą z maszynami, jednocześnie część z nich przechodzi mutacje spowodowane promieniowaniem, uwolnionymi z wojskowych laboratoriów wirusami i nanoidami.
POSTACIE: dowolne, człowiek lub mutanat (goblin, elf... inne rasy występują jako mutacje)
Historie postaci proszę przesyłać na
qrak79@wp.pl,
interesuje mnie historia postaci, cechy charakteru, umiejętności. Każda postać może mieć dwie umiejętności specjalne (elementy magii). Mechaniki na razie nie przewiduję.
Wałbrzych, okolice Placu Grunwaldzkiego, 5 maj 2030, 5:45
Wstawał świt. Purpurowe promienie słońca pomału przedzierały się przez granatową zasłonę chmur na wschodzie. Jacek, młody porucznik, poprawi maskującą pelerynę, naciągnął kaptur na głowę, w ciszy, wolno przesunął ręką po pasie z ładownicami sprawdzając łatwość dostępu do nich. Pamiętał to miejsce jeszcze z przed wojny, kiedyś w pobliżu był park, alejki wśród zieleni trawników i monumentalne buki o stalowej korze. Dziś kilka lei po bombach, ruda stal wraków na barykadzie i błyszczące odłamki kilku T-200, zwanych potocznie żółwiami. Z miejsca, w którym siedział doskonale widział pozycje swoich ludzi. Masywna sylwetka Saszy, który wcisnął się w szczelinę pomiędzy ruinami i przysypał gruzem. Olbrzym lekko trzymał stary RPG -7 z licznymi nacięciami na rurze świadczącymi o jego skuteczności w walce. Sasza był jednym z niewielu, którzy wrócili ze wschodu, był jednym z mutantów, coraz liczniejszych w szeregach rebeliantów. Sasza tylko raz opowiadał o wyprawie pod Moskwę, mimo to Jacek doskonale pamiętał szczegóły, te o wojskowym kompleksie podziemnym, laboratorium, te o dziwnej kadzi i wypadku do jakiego doszło w czasie ekspedycji. Przed wyprawą ruski był przeciętnej budowy, teraz ponad metr wyższy od Jacka, i niemal tak samo szeroki w barach z nienaturalnym przerostem mięśni przypominał kloc wyciosany z wiekowego dębu. Ot, efekt promieniowania i przypadkowego kontaktu z nanotechnologią. Podobnie było z Joanną, choć tu efekt był inny. Blada cera, smukła sylwetka, wyostrzone zmysły i te niesamowicie szpiczaste uszy. Porucznikowi to nie przeszkadzało, przynajmniej tak długo jak długo trafiała ze swojego Draganova w cel wielkości śliwki z ponad pięciuset metrów, i jak długo jak wykonywała rozkazu. Reszta oddziału była „czysta”, jak mówiono, nieskażona promieniowaniem i technologią. „Klecha” w sułtanie narzuconej na kombinezon termiczny, Bohun obwieszony minami i mołotowami, Wanda i „Kielon” przy, cholera wie skąd wziętym, starym MG-42... Byli gotowi, czekali...