Wątek: Albion 1945
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2007, 15:59   #6
Toho
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Eve Malorny


17 marca 1945


Ewa siedziała w alkowie baru pod „Psem i Koniem” sącząc specjalność zakładu – cydr, którego moc powodowała, że z nosa ciekło. Barman John specjalnie rozcieńczył dla niej ten trunek ponieważ bardzo chciała zachować przytomność umysłu. Ewa miała w głowie niezły mętlik od fachowej literatury. O ile matematyka, nawet ta wyższa, nie była dla niej zbyt dużym problemem, o tyle teoria cieczy była dla niej sporym wyzwaniem. Starała się zapoznać z wszelkimi najnowszymi dziełami z tej dziedziny.

Ewa pomyślała sobie, że szkoda, że Walter nie powiedział jej czym dokładnie zajmuje się Else van der Veen i co napisała. W źródłach, które znalazła była niewielka wzmianka o pracach pani van der Veen. Informowała ona, że zajmuje się ona prawami Carnota, pompami i tłokami wysokociśnieniowymi, hydrauliką oraz równaniami Bernoulliego. Co prawda Ewa starała się przeczytać jak najwięcej z tych dziedzin, ale nieznajomość prac tej holenderki Else van der Veen może być sporym problemem.

Ewę nudziło oczekiwanie. Wiedziała, że jeżeli Walter się nie zjawi do 17:30 to zgodnie z procedurami konspiracji powinna stąd wyjść. Później przekazać do sklepu „U Johna” niedaleko Downing Street wiadomość o prawdopodobnej wpadce Waltera. Walter nie wpadnie. Jest sprytny jak lis. Mimo swojego wieku, a może to właśnie dzięki niemu, wychodził wiele razy z różnych problemów obronną ręką. Ewa rozmyślała nad wieloma wydarzeniami. Nieuchronnie wróciły wspomnienia. W tym najsilniej te związane ze śmiercią jej ojca. Chwilę później w organizmie pojawiła się adrenalina i dopamina – Ewa poczuła, że gdyby w tym momencie miała broń to wybiegłaby na zewnątrz i zaczęła strzelać do Niemców. Spokojnie, tylko spokojnie. Nie dać ponieść się emocjom. Prawa Pascala … Ewa uspokajała się przypominając sobie przeczytane wiadomości. Pomyślała z wdzięcznością o ojcu.

Rzuciła okiem na zegar nad barem – wskazywał za piętnaście minut siedemnastą. Ewa poczuła pewien impuls. Rozpoznała go bezbłędnie – karty. Należy postawić karty. Być może ktoś z jej bliskich chce coś przekazać … Wyjęła z tali damę kier – symbol swojej osoby, następnie szybkim ruchem przetasowała nieco zniszczoną już talię. Przełożyła lewą ręką, jednocześnie koncentrując się na dwóch rzeczach, podświadomym sygnale oraz zadaniu które ma do wykonania.
Pierwszy pojawił się król karo – ciekawie, ciekawie. Symbolika to ambitny mężczyzna. Zapewne von Braun pomyślała Ewa – kolejną kartą była 7 kier, przestroga przed nieuczciwymi osobami, zdradą – Diabli nadali tą siódemkę kier! syknęła ze złością. 4 kier – oznacza przeprowadzkę lub wyjazd oraz doradza odejście od rutyny. Ewa pomyślała, że to akurat dobra rada. 9 pik – Znów problem! Cholera, dziewięć pik oznacza rozczarowanie oraz straty . Niedoby układ, nieciekawie, pomyślała Ewa. Wiedziała, że musi dociągnąć jeszcze trzy karty, inaczej układ będzie niekompletny i nieczytelny. 7 trefl – O kurcze! Kłopoty i opóźnienia z powodu winy innej osoby. Ewa była zafascynowana układem kart z jednej strony, a z drugiej zaczynała się niepokoić. 3 trefl – udany romans! Dobre sobie, romans! Ciekawe z kim? Z von Braunem? Ostatnia karta – walet karo. [i]O! Nieznany mi mężczyzna, być może młodszy, związany ze szczęśliwym wydarzeniem. Cały układ był nieco pomieszany – z jednej strony ostrzeżenia i uwagi. Z drugiej zapowiedź nieznanego mężczyzny i romansu.

Zegar nad barem wskazywał siedemnastą trzy. Ewa spokojnie siedziała i czekała na Waltera. Przezornie spakowała karty i przysunęła torebkę nieco bliżej, by w razie czego szybko wyjść. Chwilę później w drzwiach pojawił się młody człowiek, zapewne goniec, z bukietem róż w herbacianym kolorze. [i] Ciekawe dla kogo te kwiaty? [i] pomyślała sobie Ewa. Niecałą minutę później okazało się, że młody człowiek podszedł do niej i podał bukiet mówiąc:
- Pani Ewa Malorny?
- Tak to ja odparła zgodnie z prawdą Ewa.


- Kwiaty od Rosomaka dla Pani podał jej bukiet, Ewa chciała coś zapytać gońca, ale on szybko odszedł nie czekając na napiwek.
Ewa pomyślała, że ten Walter jest całkiem niepoprawny. W takich ciężkich czasach tracić czas na róże! Po dokładnym obejrzeniu bukietu w oczy rzucił się niewielki liścik ukryty między kwiatami. Był całkiem nieźle ukryty – pomyślała Ewa. Przeczuwała kłopoty. Wyjęła dyskretnie liścik, z torebki wyjęła papierośnicę i wydobyła długiego papierosa. Zwykle nie paliła, ale papieros dostarczał pretekstu do wydobycia zapalniczki i dyskretnego oświetlenia wiadomości, a później jej spalenia. Ewa ostrożnie rozwinęła bilecik. Jej oczom ukazało się odręczne pismo Waltera – ładne i równe zawijasy liter, staranna kaligrafia każdej z nich.


Dopiero teraz Ewa poczuła szybki bieg adrenaliny w organizmie. Serce zaczęło bić o wiele szybciej niż zwykle. Jak zwykle karty miały rację pomyślała sobie. Nalot SS! Kurcze tylko tego tutaj brakowało. Swoją drogą należało się spodziewać, że prędzej czy później Niemcy skontrolują ten lokal. Zapewne właściciel nie „posmarował” komu trzeba, albo w centrali SS na Anglię pojawiła się jakaś kontrola… Ewa pomyślała sobie, że musi stąd uciekać, znów uciekać. Miała nadzieję, że już niedługo zepsuje nieco krwi tym z organizacji „Młot Tora”.

Tym czasem w drogę. Trzeba uciekać. Ewa nie była pewna czy barman John wie o szykowanym nalocie SS. Być może trzeba go jakoś ostrzec, tylko jak?
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline