Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2007, 00:49   #106
kitsune
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Stare Miasto, barykada na ul. Długiej 1 IX 1944 20.20-20.40.

Atak trwał. Kolejny szturm niemieckiej piechoty załamał się ogniu erkaemów grupy „Wiernego”. „Drągal” przynajmniej trzykrotnie zmienił pozycje. Przynajmniej dwa razy pociski STUGa rozbijały jego pozycje, a erkaemista wychodził z tego bez szwanku. Po raz czwarty zmienił bęben z amunicją i znów przeciągnął serią w poprzek Mostowej. Szykujący się do szturmu pluton niemiecki ponownie zaległ wśród gruzów. Ogniem z MG-34 ustawionego na barykadzie wspomagał go „Jonasz”. Sierżant odłożył na bok PIATa, bowiem nie miał czystej pozycji do strzału w wóz bojowy. Od strony kościoła dobiegł chłopaków i dziewczyny „Wiernego” ogromny wybuch, a chwilę potem kłęby pyłu wytrysnęły z ruin. Walka nawet na moment nie ustawała. W ruinach znów dało się słyszeć serie i pojedyncze wystrzały, potem kilka eksplozji granatów zlewających się w jedno. A od barykady znów eksplozja z działa STUGa, a za plecami rozerwał się kolejny pocisk z potężnego moździerza zamontowanego na podwoziu Tygrysa. A potem ktoś ściął serią „Drągala”, tak po prostu. Jego erkaem przestał strzelać. „Wierny” uniósł głowę i dostrzegł, że ciało jego podkomendnego wisi z okna, a obok niego widać lufę MG-42 wycelowaną w niebo. Bezużytecznie. Strzelał jeszcze „Daniel’. Raz za razem. Zostało mu zaledwie 30 naboi. Wycelował po raz kolejny, tym razem gruba ryba, kapitan Waffen-SS nieopatrznie wychylił się zza pancernego monstrum. Strzał i oficerem rzuciło o ziemię.


„Basia” z „Gromem” przenieśli rannego „Antosia”. „Grom” cudem uniknął trafienia, kule gwizdały mu wokół głowy, lecz chłopak był wciąż ogarnięty euforią. „Antoś” spoczął obok „Junaka” i „Olgi”. Młoda sanitariuszka czym prędzej zaczęła opatrywać chłopaka, który oberwał w pierś. Krwawe bąble wykwitały na jego wargach z każdym oddechem. Każdy kolejny oddech stawał się coraz płytszy. „Basia” odkaziła ranę i przyłożyła opatrunek. „Antoś” otworzył na chwilę oczy i nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na dziewczynę. Uniósł dłoń, jakby chciał ją pogłaskać po policzku. I umarł.


STUG ostrzeliwuje barykadę "Wiernego".

„Chmura” w kościele przeładował kolejny magazynek. „Orzeł” przycisnął się do PIATa, przymierzył i pociągnął spust. Pancerzownica szarpnęło, gdy silna sprężyna wypchęła pocisk, z którego dyszy po kilku metrach wytrysnęła struga ognia. I pudło! Rakieta zrykoszetowała od kadłuba STUGa. „Orzeł” zaklął i zaczął naciągać sprężynę broni. „Chmura” wypatrzył przekradającą się przez Nowowiejską grupę Niemców i pociągnął krótką serią. Prawdziwie szczęśliwy strzał, a szkopy kompletnie zaskoczone. Chłopak poprawia i czwarty Niemiec pada na ulicę i zastyga na niej w kałuży krwi. Piechota niemiecka wycofuje się do kamienic po drugiej stronie. STUG zostaje sam. Może teraz by się go dało gammonem? A może lepiej poczekać? Przecież szkopskie czołgi zwykle wycofują się bez osłony piechoty. „Chmura” zastanawiał się. Jak przez mgłę usłyszał głos „Kmicica”:
- Wstrzymać ogień! Wycofują się!


„Wierny” na barykadzie rzucił granatem w atakujących Niemców i poprawił serią z peema. Dwóch z nich zaległo przed barykadą, martwych lub rannych. Obok „Czarny” zamachnął się i wypuścił z dłoni kolejną butelkę zapalającą. Znów płomienie oświetliły atakujących. „”Jastrząb” i „Wierny” to wykorzystali. I odparli kolejny atak. Po drugiej stronie ulicy za gzymsem skrył się „Kruk”. Mierzył uważnie ze swojego peema. Od początku szturmu trafił przynajmniej trzech Niemców. Kilka metrów od niego przyklęknął „Grom”. Strach kompletnie go opuścił. Pozostały resztki euforii i całe morze desperacji. Strzelał, strzelał, strzelał. I mierzył jak rewelacyjnie. Wyłapał na tle płomieni grupę grenadierów i teraz ściągał jednego po drugim. Niedobitki drużyny wycofały się w ruiny kościoła św. Jacka w pośpiechu znamionującym panikę. Ktoś od strony Mostowej krzyknął po niemiecku, chyba coś o wycofywaniu się. Ktoś powtórzył bliżej, a potem Niemcy, ostrzeliwując się odstąpili od barykady i ruin kościoła św. Ducha. Zostały trupy, dziesiątki trupów. „Wierny” rozejrzał się. Kilkanaście metrów dalej na chodniku leżał „Kruk”, z przestrzelonej głowy płynął strumyk krwi.


Oddziały ze Starówki szykują się do zejścia do kanałów.

Koniec, na dziś, a może w ogóle. Nawet nie zauważyli, ze zapadł zmierzch, spotęgowany przez kłęby czarnego dymu bijącego z płonących kamienic, kościołów. Porucznik usłyszał, że w kościele „Kmicic” zwołuje swoich ludzi, którzy meldują się po kolei. Wielu nie odpowiada. Zza muru kościelnego wyłonił się „Chmura”, trzymając w rękach nieodłączny erkaem browning. Z czarnej od sadzy twarzy patrzyły załzawione od dymu oczy. Niemcy raczej już nie zaatakują, nie lubili nocy, nie lubili atakować nocą. Mieli kilka godzin spokoju, byle dotrwać do upragnionego rozkazu, który pozwoli im zejść do kanałów.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline