[Autorski] MROŹNE KNIEJE Prolog
Śnieżny jastrząb przelatywał sobie spokojnie po swoich od dawna zajętych terenach łowickich. Płatki śniegu wolno zlatywały z nieba i pokrywały liczne pagórki i lasy grubą warstwą białego, odwiecznego puchu. Słońce świeciło lekko zza niebieskawych chmur układających się w różnego rodzaju wstęgi, wtem ów ptak zobaczył coś niebywałego, jakaś kolumna pokryta od dawien dawna śniegiem rozbłysła na fioletowo w potwornym blasku, jakiego jego oczy jeszcze nie widziały. Po chwili na tej samotnej ziemi stała grupka postaci okrytych szatami. Z jego wysokości wyglądało to jak kilka czarnych pionków na białym tle, wiatr mocniej zawiał, a ptak niewiedząc co to wszystko ma znaczyć zaczął odlatywać jak najdalej z tego miejsca.
"Początek"
Pojawiacie się w pokrytej śniegiem dolinie, ciepło bijące z portalu z którego wyszliście powoli zaczyna maleć i mimo płaszczy odczuwacie prawdziwe zimno towarzyszące tym krainom. Gdy odwracacie się, widzicie że śnieg wokół pokrytego runami wyjścia kamiennego portalu jest całkowicie roztopiony. Płatki śniegu spadają wam na twarze i szaty, wieje lekki wiatr.
Rozglądacie się, na wprost was w odległości 80 kroków stoi wielki las, korony drzew są pokryte całkowicie puchem, zdaję się słyszeć szum strumyka dochodzący z wewnątrz. Na prawo jest piękny widok na odległe góry ginące we mgle, zaś na lewo pagórek na którym leży kilka kamieni i wyrwanych korzeni. za wami jest portal i dalsza część pasma coraz to wyższych pagórków. Gdy tak chwilę stoicie dostrzegacie rysia na skraju lasu przyglądającego się wam z ukrycia swoimi żółtymi ślepiami. Wiecie że powinniście iść na północ, czyli w stronę wielkich gór, tam, właśnie znajdują się szczepy barbarzyńców. |