Wilkołak: Apokalipsa
Osobiście dopiero od niedawna gram w Wilkołaka: Apokalipsę i choć już trochę o tym systemie wiedziałam, to dopiero teraz usystematyzowałam sobie tę wiedzę w kontakcie z podstawką.
O ile zwykle niechętnie czytam teoretyczne wywody nad tym, co w praktyce i tak różnie wychodzi, z tą pozycją poszło mi nadzwyczaj sprawnie.
Oto moje spostrzeżenia:
-
Komiks. Podobała mi się forma wstępu zorganizowana w postaci komiksu. Niby opowiadanka nie są złe i bardziej budują klimat, ale dzięki obrazkowości łatwiej wyobrazić sobie pewne rzeczy i potem do nich wrócić. Np.
Zaraz, zaraz to jak wyglądał mniej więcej hispo? Kreska mogłaby być lepsza, ale nie czepiajmy się. Uważam, że WW osiągnął tu swój cel – zainteresował i przedstawił w skrócie, o co chodzi.
-
Czcionka. Nie od dziś wiadomo, że przy jednolitym tekście wzrok się szybko męczy. Tu, szczególnie na początku podstawki, wydawca dba o nasze oczęta, a co za tym idzie – skupia uwagę - jest więc dobrze.
-
Szata graficzna. Nie jest zła, ale widziałam też lepszą. Klasyfikuję ją więc na poziomie przyzwoitej. Jakości rysunków czasami można coś zarzucić, ale w sumie tworzą spójny obraz.
-
Słownik. Za słownik duuuuży plus. Bardzo się przydaje nawet teraz, gdy potrzebuję do czegoś wrócić. To oszczędza sporo szukania. Do słownika podpięła bym tez wskazówki co do języka Garou - miło czasem pobawić się w taką stylizację, a tu mamy podstawy.
- Ogólna zawartość. Jak dla mnie mogłoby być więcej opisów, szczególnie tych tyczących się plemion, a mniej mechaniki. Przypuszczam jednak, że to kwestia gustu i znajdzie się ktoś z wręcz odwrotnym zdaniem. Uznajmy więc, że WW udało sie tę sprawę jakoś wypośrodkować.
Ogólna ocena: 8/10 – Jest bardzo dobrze i w sumie nie zauważyłam jakiejś rażącej wpadki, jednak prawdą też jest, że nic mnie nie zachwyciło swoją odmiennością. Niemniej polecam, polecam...