Jonasz
Sierżant podniósł się ze swej pozycji cały czarny od dymu i prochowych wyziewów. Rozejrzał się z niedowierzaniem wokół. Czy można z ruin zrobić ruiny ? Wyglądało na to że Niemcom się udało.
Wokół wstawali inni równie jak on zakurzeni, niektórzy kaszleli. Zbierał swoje uzbrojenie, w tym ostatni pocisk do PIATa, gdy usłyszał jednocześnie meldunek Basi : - Melduję, że mimo prób podejmowania akcji ratunkowej, strzelec Antoś skonał z powodu ciężkich obrażeń. Ponieważ działania militarne zostały zaprzestane, pragnę spytać czy są ranni do opatrzenia? I wezwanie Wiernego : - Jonasz, Jastrząb, Grom- do mnie.- zakrzyknął po chwili, wstając- Chyba czeka nas chwila spokoju. Weźmy ciała naszych trzech przyjaciół i pochowajmy je tak, jak należałoby to zrobić. Umarli honorowo, niech też leżą z honorami. To ludzi zupełnie wykończy pomyślał ponuro. Jeszcze pogrzeb, w perspektywie droga przez kanały pewne gówna, co go przerażało. Ilu ich teraz zostało ? Sześć osób z plutonu ? Popatrzył na trzymany w ręce pocisk do PIATa. Na cholerę mu on i tak do kanału wezmą tylko lekkie uzbrojenie. Będzie musiał zostawić swojego MG i skombinować jakąś "maszynkę". Podszedł do Wiernego.
- Panie poruczniku sierżant Jonasz melduje się na rozkaz. Stan plutonu... zresztą pan porucznik sam widzi - dokończył ponuro.
Miał tylko nadzieję, że Wierny podczas pogrzebu nie będzie pieprzył o Ojczyznie i Honorze, spełnianiu Obowiązku i tak dalej, a ograniczy się do krótkiej modlitwy. Inaczej ktoś z plutonu może nie wytrzymać, najpewniej Grom, albo ... on sam. |