Wątek: Albion 1945
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2007, 20:46   #8
Toho
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Eve Malorny


Sklep "U Johna" Downing Street 6A


Sklepik "U Johna" na Downing Street 6A był rodzinną firmą od pokoleń. Założył go praprapradziad obecnego właściciela Johna Bridie VI. Co ciekawe, każdy kolejny właściciel (począwszy od szacownego antenata Johna Birdie zwanego pierwszym) miał na imię John.

Pradziad nie był zbyt dobrym marketingowcem i nazwał sklep swoim imieniem. Był za to o stokroć lepszym handlowcem i przekazał swoją wiedzę potomkom. Wiedza przez lata podlegała powiększeniu. Sklep się rozrastał. Pod koniec XVIII wieku stał się sklepem kolonialnym. Oferował dziesiątki towarów z Indii, obu Ameryk i Afryki.

Obecnie sklep jest jedynie wspomnieniem dawnej prosperity. Obecny właściciel nie okazał wiele zrozumienia dla nowej władzy i odmówił uczynienia ze swego sklepu "Nur für deutsche" (tylko dla Niemców). Przez to ma wielkie problemy z zaopatrzeniem. Mimo tego sklep zachował swój kolonialny charakter.

Ewa po wejściu do środka poczuła tysiące woni przypraw składowanych tutaj przez lata. Jej uwagę przykuły półki wykonane z bardzo ciemnego drewna. Ewa pomyślała, że to albo bardzo stara dębina albo mahoń. Ani jedno ani drugie by ją tu nie zdziwiło.

Szybko i dyskretnie sprawdziła czy w sklepie jest czysto. Wciąż pamiętała wiadomość od "Rosomaka". Nalot SS był ostatnią rzeczą, której spodziewała się "Pod koniem i psem". Miała nadzieję, że w barze udało się pozbyć wszelkich śladów działalności ruchu oporu. Oby właściciel miał nieco gotówki na czarną godzinę. Czasami łapówka potrafiła zdziałać cuda. Oby i tym razem ...

Za kontuarem, niedaleko kasy, stał około 40-letni właściciel - John Birdie.


Ewa nie spodziewała się za kontuarem żylastego, nieco wychudłego, rudego jegomościa. Dobrze widoczne mięśnie zdradzały sporą siłę mężczyzny. Ewa widziała go tylko raz i to z daleka - sam "Rosomak" pokazał jej go dyskretnie "na wszelki wypadek". I ów "wszelki wypadek nadszedł". Ewa podeszła pewnie do lady, jak Niemka na zakupach i powiedziała:
- Czy są śliwki z Anglii? zapytała pewnym głosem. Tyle lat ciągłego ukrywania się, maskowania wyrobiły w niej szybki refleks i dobre wyczucie osób i sytuacji... być może to paranormalna żyłka jej matki dawała takie rezultaty? Kto to wie?
Mężczyzna wydawał się wyrwany z jakiejś zadumy. Całkiem jakby był tu obecny tylko ciałem a nie duchem. Ewie zdawało się, że ma jakieś problemy osobiste i to uczuciowe.
- Śliwki ? Śliwki, śliwki, ... śliwki, śliwki ... właściciel zachowywał się, jakby słyszał tą nazwę pierwszy raz i bawił się jej brzmieniem
- Śliwki z Anglii? powtórzył nieco zdziwiony, śmiesznie przy tym przekrzywił jedną brew. Ewie ruch ten wydawał się nawet śmieszny, ale w tej sytuacji nieco dziwił, chyba że ją sprawdzał...
- Hmmmm, śliwki, powiada panienka, z Anglii? A ile tych śliweczek życzy Panienka?
Ewa myślała, że ją trafi, tyle gadał i marudził i nie podał odzewu. A może to nie on, tylko ... serce zamarło w gardle ... może jest tu gestapo z nalotem?! ... uciekać! ... Ewa niewiele myśląc rzuciła pierwszą wielkością jaka przyszła na myśl ...
- Pół funta!
Mężczyzna zasępił się. całkiem jakby naprawdę chciał jej sprzedać te cholerne śliwki....
- Niestety panienko, śliwek z Anglii nie mam ... być może za tydzień będą? A coś innego panienka życzy?
Ewa stwierdziła, że nic nie potrzebuje i wyszła. Za drzwiami nieco się zaniepokoiła. Daty były w porządku, trzy dni, hasło ... Ewa dopiero teraz zrozumiała swój błąd - śliwki miały być nie z Anglii a z Francji. Co teraz? Wejść ? Zapytać jeszcze raz? Czekać?
7 trefl i 9 pik! syknęła podświadomie. Tego mi tu brakowało... musi się zastanowić co dalej ... Póki co podeszła do kiosku i kupiła byle jaką gazetę. Ową "byle jaką gazetą" był „Völkischer Beobachter”. Jak zwykle jakieś nudy o sukcesie Niemiec na polu walki ze szkodnikami gospodarczymi, zdjęcia z obozów dla internowanych, gdzie wedle "wrogiej propagandy USA są warunki uwłaczające godności żołnierzy". O to ciekawe! Ewa znalazła nieduży artykuł ... "Waffen SS oraz Młot Tora szykują niespodziankę na urodziny wodza". Postanowiła poczytać oraz dyskretnie sprawdzić co się dzieje w sklepie "U Johna" ... Swoją drogą co to za niespodzianka, skoro o tym trąbią w tej gazecie ....
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline