Gdy tak szli przed siebie i nadarzyła się ku temu sposobność zwrócił się do Gedana - dla mnie w pierwszej kolejności jeśli chodzi o lekarstwa to popytaj o Bylicon X lub coś na alergie przeciwko pyłkom bylicy (wzruszył ramionami tak jakby choroba była jakąś mutacją, która mu nie przystoi) a jedzenie, opatrunki no i amunicja 5,56 tez się przyda. Ale to jak większości z nas.
Był ciekaw co myśli Kristoff, który dłuższą chwilę zerkał na mutantów po czym splunął. Musiał ich mocno nienawidzić. Z Ragnaakiem było nieco inaczej. To fakt, że wystrzelił na froncie w stronę mutków kilogramy pocisków, ale to były typowe twory molocha. Natomiast ci tutaj … to tak jak z ludźmi. Jedni są dobrzy, inni dbają tylko o siebie, a jeszcze inni najchętniej by mordowali. Tylko, że wyglądają zdecydowanie inaczej od ludzi – chociaż nie wszyscy … ale niech zrobi taki jeden powykręcany na różne dziwne strony jakiś głupi ruch, a Ragnaakowi może się niechcący nacisnąć spust.
Gdy tracili mutantów pomału z oczu przyszła mu na myśl pewna piękność. Ach jaka ona była cudowna w łóżku i jaka piękna. Mógłby normalnie za nią pójść do piekła … do czasu gdy się dowiedział, że to mesmerytka czy jak to się tam zwie. Czytała w myślach … ale była piękna i napalona. Otrząsnął się z rozmyślania i wrócił do swojej chłodnej postawy. Badał teren , uważnie obserwował wszystkich, których mijali oraz tych w oddali. Każdego traktował jak potencjalnego wroga. Był gotowy w każdej chwili w kroczyć do akcji. - … jeżeli pozwolicie to ja będę mówił. Usłyszał Ragnaak owe słowa z ust Gedana. W tym konkretnym przypadku było mu to na rękę mimo iż znał się trochę na negocjacjach, ale i tak najbardziej to lubił zastraszać.
Widząc jak Gedan przybiera bardziej bojową postawę oraz jak Kristoff zaczyna się puszyć poszedł w „ich ślady”.
Nie zamierzał się odzywać bo tym miał się zająć „ojczulek”, a on miał robić tylko za obstawę. I to profesjonalną obstawę.
Gdy był w progu właściciel w pierwszej chwili mógł pomyśleć, że Ragnaak jest niski lecz gdy wszedł całkowicie do środka, od razu mógł dostrzec swoją pomyłkę. Barczyste ramiona oraz byczy kark sprawiał , że wyglądał na mniejszego niż był naprawdę. Oszacował jego wzrost na metr osiemdziesiąt z kawałkiem, a rynsztunek wojskowy nie dość, że go powiększał to nadawał groźniejszego wyglądu. Rysy twarzy miał ostre, kanciasty podbródek , a zmarszczki w kącikach oczu powodowały , że wyglądał na pochmurnego. Te oczy mogły postronnych napełniać lękiem.
Stanął troszkę z boku tak aby mieć widok na swoich towarzyszy, sprzedającego, zaplecze oraz drzwi, którymi weszli. Jego ręce spoczywały na karabinie tak by móc w ułamku sekundy puścić kilka pocisków w stronę ewentualnego zagrożenia.
Zawsze trzeba być przygotowanym na wszystko.
__________________ Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!! |