Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2007, 14:23   #3
Francez
 
Reputacja: 1 Francez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputację
Ubi Leones





Ubi Leones jedna z nielicznych wiosek przytulonych do brzegów rzeki, jest małym mrowiskiem kupców i rzemielśników, które zasiedlone zostało przez ludzi, przybyszów z północy, którzy wybrali to miejsce by wznosić na nim swą wioskę, malować miniatury i śnić o nowych bezkrwawych podbojach.
Gdyby na podobieństwo asa przestworzy można było wyrwać się spod działania sił grawitacji i ujrzeć świat z góry, zobaczylibyśmy Ubi Leones jako zwarte kłębowisko, wir drewnianych budowli, przypominających klocki dla dzieci. Ale z pewnością nie tworzących racjonalnego układu alejek i zabudowań. Planowa geometryczność tego miejsca od zawsze pozostawiała wiele do życzenia. W zimowej aurze kanty złagodniały, a gdyby jeszcze chciały stracić ze swej solidności i stać się przezroczyste, to wytężywszy oko as przestworzy dojrzałby w jednym z wielu doglądanych „dziecięcych klocków”...

***

Felix


***


Miał może niecałe dwa centary wagi, poruszał sie jednak zgrabnie jak na taką wagę. W końcu był przepatrywaczem, człowiekiem, u którego zwinność i zręczność są nie do przecenienia. Niemal czarne włosy spadały wodospadem po szerokim jak dwudziestoletnie drzewo karku. Szrama nad okiem wcinała się agresywnie w fizjonomię człowieka, którego ogorzała twarz, tak czy inaczej, wzbudzała miłosne stęki u płci niewieściej. Jednak jego obecne dumanie nie należało do tych z rzędu romantycznych...

Czort ją nadał... Że niby natłukł ją... I co z tego? Jak chłop baby nie bije to jej wątroba gnije. Tak sobie pogrywał Felix w pchełki „lubymi” myślątkami, chodząc tam i nazat w przyzbie. Dobrze wiedział, że jego wzburzone emocje wywołują takie agresywne usposobienie w stosunku do Berentrudy, tak samo jak wiedział, że emocje sie zmieniają... Ale do diabła już trzy dni jak chandra trzymała i przyduszała go. Nie przepadał za mężem Berentrudy – Grizwoldem choć tak jak on sam lubił zaglądać do kieliszka i skutecznie topił w nim codzienne utrapienie. Co jak co szarpać sie z jakimiś pijackimi ciulami to jedna sprawa, a sprać na kwaśne jabłko swoją kobietę to przynajmniej... insza inoszość. Cała ta kabała z siostrą jego żony, ciążyła mu okrutnie na sercu. Sam bardzo kochał Jette i nie brał na serio możliwości takiego obejścia, jakiego zwolennikiem był Grizwold. Podły nastrój potęgował chwilowy zastój w jego pracy. Przecież każdy wie, że jak się czuje przyjemny ciężar paru miedziaków w kieszeni to od razu odmienia się widzenie rzeczy - już nie jest tak szaro i bezwyjściowo, nawet, chodź to arcydziwne, śmieszą dowcipy ojca, którego zazwyczaj trudno słuchać, gdy przychodzi i struga Księcia Świeżego Dowcipu, gdy w gruncie rzeczy jego humor jest znoszony jak stare wieśniacze pantalony. Jednak te finansowe roztrząsanie miały zostać przerwane bo właśnie....

Właśnie wtoczył sie do izby Otto Ragon, syn kowala,i gruchnął pozdrowienie.
- Serwus stary parchu!- Owionął taksującym wzrokiem otoczenie, poczynając od odkorkowanej, lecz pustej flaszki śliwowicy, przez nocne kalesony Felixa, a skończywszy na jego smętnej minie, i rzekł:
- Jakby z fizjomordy człeka miała rodzic się pogoda, a mówi ci to Otto Ragon, a co on rzecze to nie w kij dmuchał, to tu zagościłaby burza z błyskiem i nakurwianie żabą. - Odrzekł
wesoło.
- Te... metrolog zawżyj mordę, i nie zapomnij o drzwiach bo zimno lezie, a co do kolejności pozostawiam wolny wybór.
- A to ci... - Otto położył swoją ciężką kowalską dłoń na głowie Felixa i rozczochrał włosy nieruchomo siedzącego, wpatrującego się, jakby urzeczonego, w chlebowe kulki, które namnożył na stole, a teraz adorował beznamiętnym wzrokiem.
- Dość tej melankoli! - I Triumfalnie odparł Otto. Jest robota dla ciebie... O widział! A już myślałem, że będzie sie do rana modlił do tych okruchów.
Reakcja była natychmiastowa. Oczy Felixa przebiegł ożywczy błysk.
- Ale jak?Od kogo? - Szybko padły pytania z ust nadgorliwca.
- Król Artur przybywa do wioski i ma takie dworskie chcenie, że niby potrzeba mu galantnej eskorty. I widzi mu się, że tutaj takową znajdzie. Ot co.
Jeżeli przedtem Felix miała rozdziawione usta, to teraz ziała z nich istna nieprzepastna pieczara.
- No wiesz, świta tych...no eee... minstreli, właśnie, drogo-kurwa-cenna dwukułka ciągniona w dwunastke anglorabów... A co ja ci zresztą gadać będę. Przyjadą to zooczysz sam. - Nagle wyraz twarzy gościa uległ zmianie.
- Mhmm... A co tu tak ładnie pachnie? Czyżby bigos?! - Zapytał przebiegle Otto, z miną wiecznie głodnego, ubiegając tym samym dalszą indagacje przyjaciela.
Co? Jaki bigos? Szybko pomyślał przepatrywacz. Jeżeli moje garnki potrafią jakimś tajemniczym i niewiadomym mi sposobem przechowywać zapachy potraw, to temu pewnie sie rozchodzi o ten bigos com go wtryniał w pierwszym dniu wiosennego przesilenia.
- Ty zlaz mi z tego bigosu i to już . Ale co ty do diabła gadsz? Jaki król?
Otto nadal się rozglądał, a robiąc to, zdawał sie wogóle nie słyszeć co się doń mówi. Cały pochłonięty był teraz potrawką z kapusty i węszeniem jej potencjalnego położenia.
- Kurwa! Otto wiesz, że cie miłuje jak... - Nie mogąc znaleźc właściwego porównania wpatrywał sie tylko w flaszke śliwowicy. - W kązdym razie, jak mi zaraz nie wyłuszczysz sprawy to ci zrobie bigos... ale z ryja. - Odprarł szybko gospodarz.
Głodomór spojrzał po chwili na przepatrywacza z kamienną twarzą, wyrwany z kontemplowania efemerycznego świata ulotnych zapachów i niespodziwanie rubasznie sie zaśmiał.
- Nerwusek z ciebie, ale i takim cie lubie. Hehehe....
Rzeczywiście interes zaczął majaczyć niczym oaza na horyzoncie kurchanów z piachu.
Oczywista żaden tam król, nawet książe, tylko zwykli: drwale. Ot cała sprawa obijała się o znalezienie przewodnika po lasach Imperialnych dla grupy wycinkowej, która chciała tym razem uszczknąć lasu nieco dalej od wioski. Niby robota prosta i łatwa, ale kto wie.
Zaraz po tej rozmowie izba świeciła pustkami. Nie było w niej ani Otta, ani też Felixa, który niczym kąpany w gorącej wodzie pędził dobić interesu. Tak. Zawsze trzeba być szybkim. Każdy przecież może nas ubiec... Nawet Słońce wschodziło troche szybciej niż powoli, jakby było pewne, że księżyc lada moment zacznie deptać mu po piętach.
 

Ostatnio edytowane przez Francez : 27-11-2007 o 15:55.
Francez jest offline