Robin "Dziadek" Carver
Z pewnym niepokojem przyglądał się reszcie kompanii rozchodzącej się w dwóch różnych kierunkach. No, ale trzeba ufać innym ludziom... ten kto tak powiedział chyba był nienormalny. A już co najmniej "przedwojenny." Ale przynajmniej Carver może sobie odpocząć chwilkę. Nie żeby był jakimś typem samotnika - przecież Rich siedział tuż obok - ale jak to się mówi "gdzie kucharek sześc..." i tak dalej. Szczerze mówiąc dawno już nie był w takiej sytuacji - miał teraz tylko czekać. Zawsze gdzieś był, coś robił, załatwiał sobie robotę sam, albo wykonywał robotę... też najczęściej sam. Ale teraz trzeba skupić się na teraźniejszości. Hmm...
Z kim przyszło mu podróżować? Haze - uparty i pewny siebie sk*rwysyn, wojskowy... "ale pewnie nie tak dobry jak Dziadek" pomyślał z uśmiechem. Baxter? No tak... koleś z Vegas. I to go chyba najlepiej opisuje. Do tego chemik z misją i kaznodzieja - też z misją? Jak to jest, że ludzie nie mogą po prostu przeżyć kolejnego dnia? Muszą sobie stawiać jakieś odległe, wyimaginowane cele... Carver zastanowił się przez chwilę. No, a Killian? Robin praktycznie nic nie wiedział o tym człowieku... a lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć. W pracy najemnika informacja to podstawa... |