Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2007, 20:25   #126
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- Głupia jesteś. – wychrypiał przez zaciśnięte gardło Junak, kiedy Basia uparcie targała go do przodu, nie dając odpocząć, by nie zgubić swojego oddziału.

- Takie lubisz. – odcięła się krótko i tylko zagryzła wargi.

Morfina nic nie dała. Każde otarcie powodowało kolejny upływ krwi z udręczonego ciała. Dłoń, którą Basia podtrzymywała pierś ukochanego, lepka była od posoki...

"Gdzie jesteś Boże?"

Ta sama dziewczyna, która z uśmiechem na twarzy przynosiła powstańcom promyk nadziei, ta sama dziewczyna, na której wsparcie i ciepłe słowo zawsze można było liczyć... Ta sama dziewczyna teraz miała ochotę wyć, szlochać i przeklinać Boga.

"Co mam zrobić, żeby go uratować? Boże, cholerny Boże daj nam jedną szansę! Jeden malutki promyczek nadziei... czy to tak wiele? Czy Ty naprawdę nie czujesz nic, gdy ktoś przelewa ludzką krew?!”

Każdy wymęczony, pełen bólu i walki z samym sobą krok tylko zbliżał parę kochanków do ciemności, zamiast do światła.

I było tylko gorzej. Junak, mimo iż bardzo starał się pomagać Basi, popadł w stan półprzytomności i za nic nie dało się go dobudzić. Jedyne, co potrafił, to bezwolnie dreptać nogami, które co rusz uginały się pod ciężarem jego ciała i mała sanitariuszka, musiała wytężać wszystkie siły, by powstrzymać go od upadku.

Zdawało się, że gorzej już być nie może, a jednak... Wierny zatrzymał pochód. Od strony Placu Krasińskich dochodziły ich uszu głosy Niemców. Nie tak daleko, w szpitalu na Długiej ktoś krzyczał, ktoś strzelał... i tak na przemian.

„A więc stało się, Szwaby nie zostawiły nawet rannych i urządziły rzeź.”

Basia odruchowo przytuliła do siebie dygoczące ciało ukochanego. Ogląd stanu Junaka wypadł tragicznie. Młody mężczyzna zdawał się nie mieć już siły na walkę, a z jego rany obficie sączyła się krew, jakby dopiero co został postrzelony.

Mieli zaledwie chwilę, by odpocząć i się pozbierać, więc zaciskając zęby, ze łzami w oczach, Basia robiła wszystko by zatamować krwawienie. Wreszcie, rozżalona i załamana własną bezradnością podniosła głowę.

„Dlaczego nie idziemy?”

Chwila obserwacji i zasłyszanych strzępków rozmów dała jej wkrótce obraz sytuacji. Zostali odcięci od włazu. Jedyny ratunek mógł ich czekać przy awaryjnym wejściu do kanałów na Miodowej, ale przeprawa tamtędy była jeszcze bardziej niebezpieczna. Mogła okazać się niemożliwa dla zdrowego człowieka, a co dopiero dla ciężko rannego.

„To tam... tam chyba zginęła ta para, o której opowiadał mi Junak.”

- Kocham cię. – szepnęła, przytulając swój umorusany policzek, do zapadniętego lica narzeczonego.

Kilka ciężkich oddechów i przełknięcie śliny miały przystopować łzy i wrócić normalność głosowi.

Żołnierze z „Wigier”, nie chcąc tracić czasu i nadziei na ratunek, zaczęli przekradać się w kierunku Miodowej. Usytuowany niedaleko Grom tylko spojrzał pytająco na sanitariuszkę.

- Idź, idź. Tylko skończę opatrunek i dogonimy was. – skłamała Basia, siląc się na zwykły, pokrzepiający uśmiech.

Dla jej marzeń już nie było nadziei...
...więc poddała się.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline