Za… za… zając?! Kto powiedział?...
Ktoś zobaczył go w tym kątku?
przecież bardzo cicho siedział -
oj, coś jest tu nie w porządku…
Wyjrzał skromnie, pewność zyskał
tak, to o nim tu mówiono
entuzjazmem on nie tryskał
„Ja… nic nie wiem… Chcę do domu…”
„Ja człowieka nie znam prawie,
bo on dziwny jest i duży
Ja się zawsze grzecznie bawię…
Czasem kąpię się w kałuży…
Ale dobry i bogaty
bywa człowiek co tu mieszka
czasem rzuci liść sałaty
i wiewiórkom da orzeszka…”
Zając, gdy już się zapomniał
całkiem długo; mógł tak gadać
o marchewce więc im wspomniał,
o kapuście opowiadał…
Wszak mu człowiek nie tak rzadko
coś wyrzucił na brzeg grządki;
zając silił się sałatką,
człowiek za to miał porządki.
Kiedy mówił, było cicho,
aż się opamiętał biedak:
co on mówi! Co za licho!...
„Ja nic nie wiem… u nas bieda…”
Uszy za paśnikiem schował,
skulił swoje długie łapki;
myśli jego mała głowa:
jak wydostać się z tej klatki…