Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2007, 14:21   #6
Francez
 
Reputacja: 1 Francez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputacjęFrancez ma wspaniałą reputację
Wszędzie było słychać kapanie. Pod działaniem przygrzewającego słońca, czapy śniegowe kurczyły swoje rozmiary i zmieniały się w papakowaną breje. Cieszyła się na to trawa, ubita cielskiem śniegu, tak samo jak ludzie. Cieszył się tak samo żebrak Yorge, który ubrany w nadwątloną molem kufaję, siedział na drewnianych schodach karczmy, wklęsłych i pokrzywionych niczym damasceńskie łuki, i pogryzał sobie trzymanego w brdunych łapach smażonego kartofla.

Sprzedawczyki i ich zwężone oczka świdrujom każdego przechodnia, a tym bardziej takiego, co to chodzi i zgrywa nabywce towaru, a groszem nie śmierdzi. Gdy sie takiego widzi, natychmiast zostaje uruchomiony system wczesnego ostrzegania - porozumiewawcze sygnały, niedwuznaczne mrugnięcia i czujne chrząkniecia słane na wszystkie strony do współtowarzyszy w fachu. Dziś jednak wysublimowana gra niewerbalnych znaków nie zdała swego egzaminu . Ziemniak ze stragańskiego blatu został... uprowadzony.

Powszechne roztargnienie udzieliło sie jak widać każdemu.

Trzeba przyznać Ubi Leones nigdy nie leżało wzdłuż głównego szlaku kupieckiego, stąd swobodny przepływem wędrownych, maszerujących w dużej liczbie, był rzadko widywany. Na dodatek drogi tą porą były rozmokłe i błotniste, nie zwiastowały łatwej podróży. Zbiegające się dwie, konkurujące ze soba wielkością, strome granie – Gringo i Czayrdach, starannie gromadziły na swych grzbietach zwały śniegu, i tylko czekały na własciwy moment gigantycznego jego obrywu. Jedynie w miare przetarty i pozbawiony roztopowej papki był dukt wiodący do Lucerixonu, biegnący po umiarkowancyh wachaniach gruntu.

Na placu kłębiło mrowie pstrych kolorów naniesionych na grupe istot zmierzających w stronę targu. Vice versa placu usiane były drewniane chaty i nie było chyba takiej, z której nie wyglądałyby przez lufcik czy szpare okienną lustrujące oczka mieszkańców. A z cała pewnościa było na co popatrzeć. Wśród zebranych na placu krępych ludzi jeden z nich, mierzący sześc stóp, poruszał się z pełnym zaaferowania pośpiechem, wokół, którego kręcił sie ktoś z wioski. Felix szedł równie prędko co spiesząca ekipa ludzi. Minął szybkim krokiem siedzącego opodal wieśniaka rozkoszującego się zajadanym ziemniakiem, wychodząc na drogę wiodącą prosto jak strzała na przeciw nadchodzącej grupie. Po zdawkowym powitaniu, Felix od razu przeszedł do sedna sprawy. Okazało sie, że kowal mówił prawdę – rzeczywiscie grupa wycinkowa potrzebowała przewodnika. Rozprzęgnietą z plecaków, zapasów i fachowego sprzętu grupa ruszyła do miejsca gdzie interesy dobija sie znacznie przyjemniej niż na dworze.

Gospoda „Urwane koło

Felix dowiedział sie, że na przemiał miał isc las koło Suchego Jaru. Zapdałej dziury wokół, której osnute były raczej ponure historie.
- Ale przejdźmy do wynagrodzenia – Odparł przepatrywacz po wstępnym rozeznaniu sie w zleceniu.
- No to będzie teg, no... hmm... z 18 zk. Jak widzisz nie chcemy cię ukrzywdzic przyjacielu – kordialnie zamruczał Rolf Kipling, wsparty łokciami o dębowy stół.
Całkiem dobra propozycja. Od razu przekalkulował Felix. Tak po prawadzie to każda byłaby dobra - takie czasy.
- Ubezpieczenie od niespodziewanej przygody byście jeszcze włączyli – zaczepnie zripostował, jak na doświadczonego człowieka interesu, za jakiego sie zawsze poczytywał.
Sprawa była załatwiona, przepatrywacz za swój udział miał zainkasować równe 20 zk. Była to całkiem ładna sumka.

Felix od razu przekazał świetną wiadomośc żonie, że kłopoty finansowe zostały zażegnane. Niech martwia sie teraz Afrońscy i Kveslovie, niech inni zrzymają życ, ale nie on! Teraz do niego fortuna szczeszy swoje perłowe pieńki, a on na pewno z tego skorzysta!
 

Ostatnio edytowane przez Francez : 27-11-2007 o 15:59.
Francez jest offline