Nigdy nie dadzą mi spokoju - pomyślał Constancius - Czy papież naprawdę nie ma innych ludzi?
Mimo niechęci i rozgoryczenia, wiedział, że musi pojechać i zatrzymać się w tym zamku. Usiadł na krześle, położył przeczytany list na sekretarzyku i zapatrzył sie na ogród. Jakże piękny był to widok. Musiał przyznać, ze braciszkowie bardzo natrudzili się, ale efekt był zdumiewający. Westchnął raz jeszcze, po czym wstał i wyszedł z celi, żegnając się przed krzyżem zawieszonym nad wejściem.
Jeszcze tego samego Constancius siedział w w wozie, żegnając gościnny klasztor św. Marka. Wszystko co dobre, szybko się kończy. Znużonym wzrokiem żegnał klasztor, ogród i Florencję. Obiecał sobie, że wróci tu tak szybko, jak to będzie możliwe. Tymczasem jednak, jego mysli zaprzątała inna rzecz. - Dziwna rzecz, że starcy i słabi znikają. Do tego jeszcze ten żyjący nocą, jak to określił papież, wymarły zamek... - duchowny nie wierzył w siły nadprzyrodzone - Pewnie szlachta albo bogaci mieszczanie urządzają tam swoje suto zakrapiane bale, nie płacąc za dzierżawę. To byłoby dla nich typowe. Chociaż w sumie...nie dziwiłbym się im.
Zatopiony w myślach, tępym wzrokiem patrzył na zachodzące za horyzontem słonce. Miał nadzieję, ze chociaż wystrój zamku będzie mu odpowiadał. W końcu kogo obchodzi to, że ktoś stary znika, przecież i tak prędzej, czy później umrze.
__________________ W takich sytuacjach, gdy warstwa nakłada się na warstwę, gdy wszystko jest fasadą, wplecioną w sieci oszustwa, prawdą jest to, co z nią uczynisz. - Artemis Entreri
Ostatnio edytowane przez Yourek : 02-12-2007 o 16:42.
|