Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2007, 16:01   #1
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
[D&D] Sekret czarodzieja.

Część pierwsza: Poznanie.

Obudziłeś się. Leżałeś na podłodze jakiegoś pomieszczenia. Głowa straszliwie cię bolała. Usiadłeś. Pokój przypominał sypialnię w jakiejś karczmie: dwa łóżka przy ścianie, kominek w którym wesoło trzeszczał ogień i szafa. Nic specjalnego. Po ponownym rozejrzeniu się zobaczyłeś inne osoby, które najwyraźniej też się budziły. Dostrzegłeś też kobietę, która siedziała na jednym z łóżek.
- Ach, obudziliście się. - powiedziała pięknym, melodycznym głosem. Miała bujne, kasztanowe loki, a ubrana była w szkarłatną szatę z czarnymi paskami, która podkreślała piękne kształty jej ciała. - Nareszcie.

Wstała z łóżka. W tym czasie dostrzegłeś, że nie jesteś sam w pokoju. Były tam jeszcze cztery inne osoby (nie licząc kobiety). Wszyscy już wstawaliście na nogi oczekując wyjaśnień od... no właśnie, kim była ta kobieta?

- Alishia Kingstone, do usług - powiedziała z uśmiechem kobieta. - Pewnie zastanawiacie się po co tu jesteście? To może się wydawać trochę dziwne, ale... uprowadziłam was.

Wszyscy się wzdrygnęliście na te słowa i zaczęliście rozglądać. Nigdzie nie było widać żadnej straży, ani nic co by wam uniemożliwiało po prostu opuszczenie tego pokoju. Chyba tylko ciekawość powstrzymywała was przed wyjściem.

- Od czego by tu zacząć... - zastanawiała się na głos Alishia zupełnie nie przejmując się faktem że możecie w każdej chwili wyjść, czy rzucić się na nią za uprowadzenie. - Hmm... A więc jesteście w Dolinie Lodowego Wichru, dość daleko od Calimportu, czy innych miast, choć najbliżej jest wielkie portowe miasto Luskan. Sądzę też że chcielibyście wiedzieć co was tu trzyma. - uśmiechnęła się. - Jeżeli tak, to zobaczcie co macie na szyjach.

Wszyscy zgodnie sięgnęliście ku szyjom i stwierdziliście, że macie zawieszone na srebrnym łańcuszku małe, także srebrne serduszko. Biła od niego dziwna i silna magia, lecz kiedy o nim nie myśleliście (czy może nie wiedzieliście) to nic nie wyczuwaliście.

- To nie jest po prostu ozdoba. - kontynuowała Alishia. - Te ozdoby są potężnymi magicznymi przedmiotami przechowującymi znaczne ilości energii, które na mój rozkaz mogą was zabić. - znów się uśmiechnęła, najwyraźniej na myśl o waszej śmierci. - Ale spokojnie, na razie nie mam żadnych powodów by was zabić. Od razu wam powiem, że sporo czasu spędzicie ze sobą, więc przedstawię wam sobie.

Po tych słowach kobieta podeszła do najbliższej osoby, czyli do krzepkiego krasnoluda.
- Przedstawiam wam Khelgara, mężnego wojownika i bohatera bitwy o Mithrilową Halę. Kiedy był młody, Khelgar wraz z rodziną został wygnany z rodzinnej wioski za haniebny czyn... - urwała nagle przypomniawszy sobie coś. - Przepraszam. Zapomniałam że nie wolno o tym mówić.

Teraz z kolei podeszła do wysokiego i szczupłego elfa, który wyglądał na maga.
- Teraz z kolei przedstawiam wam Berianda, księżycowego elfa. Jako zaklinacz wyraźnie miał ciężkie życie. Najpierw był szkolony przez ojca, potem dostał się do Akademii Magii. Jednak inni zazdrościli mu tego talentu magicznego, tej niezwykłej cechy zaklinaczy, tak bardzo że został nie tak dawno wydalony z owej szkoły.

Następnie Alishia podeszła do drobnej osoby będącej diablęciem.
- Drodzy państwo, przedstawiam wam pannę Loonę Kross. Jako dziecko nie miała łatwego życia, bowiem nikt nie lubi diabląt. Jej sytuacja bardzo się pogorszyła po śmierci matki, bowiem Loonę wygnano z wioski jako tą, która sprowadza gniew bogów na nich.

Następnie kobieta podeszła do rosłego mężczyzny noszącego lekką zbroję i z drągiem w rękach.
- Przedstawiam wam także Karrisa Quinta, kapłana Mystry. Można by powiedzieć że Karris jest egzorcystą. Za cel objął sobie likwidowanie wszelkiego zła, które wkracza na... "nasz" plan materialny. Miecz, magia, charyzma i boska pomoc - to jego bronie. Jak dotąd odnosił same sukcesy, lecz pierwsza porażka może być jego ostatnią.

W końcu Alishia zaczęła mówić o bardzo wysokim i bardzo umięśnionym mężczyźnie o ciemnej karnacji, ostatnim w pokoju:
- Wreszcie przedstawiam wam Tribiana. Tribian wiele przeszedł w swoim życiu. Najpierw był szkolony na profesjonalnego myśliwego, tropiciela. Jednak po tym jak orkowie spustoszyli jego wioskę Tribian nie miał się gdzie podziać. Błąkał się po świecie trafiając przypadkiem do wioski barbarzyńców. Oni nauczyli go być prawdziwym wojownikiem i po wielu latach Tribian opuścił ją szukając zemsty na tych, których nienawidził najbardziej - orkach.

Po skończonej przemowie kobieta wzięła głęboki oddech, a po nim drugi. Znów usiadła na łóżku.
- Oczywiście mam dla was zadanie, a jakże. Lecz może ono zaczekać powiedzmy do jutra. - uśmiechnęła się. - Jutro w południe przyjdźcie do tego pokoju i powiem wam co, jak i dlaczego. Wszyscy macie wynajęte pokoje w tej karczmie. - po tych słowach ruszyła do drzwi pokoju zamierzając wyjść. - Aha, jeśli ktoś się nie zjawi, będę zmuszona użyć jego naszyjnika.
 

Ostatnio edytowane przez Gettor : 02-03-2008 o 01:14.
Gettor jest offline