Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2007, 23:30   #135
Grey
 
Reputacja: 1 Grey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodze
Grom poruszał się jak duch. Wydawało się, że między nim a światem powstała jakaś bariera, mgła... mleczna szyba... Dźwięki dochodziły do niego zmienione, jakby z długiej rury, obraz był zszarzały, a odległości większe.
Zatrzymał się, widząc już wyraźnie sylwetki swoich opodal. Spojrzał na swoje ręce. Nie jego ręce. Były... jakby za daleko. Poruszając nimi czuł, jakby wszystko działo się z opóźnieniem. I myśli. Jakieś takie płynne, wyleniałe, nieuporządkowane.

Podszedł wolno do oddziału.
Na zewnątrz pozostali tylko Wierny, siedzący Jonasz i bandażujaca go Basia. Czyjaś głowa przed chwilą zniknęła w kanałach. Gdzieś w tle coś wybuchło. Grom miał wrażenie, że jakiś odłamek przemknął tuż przy jego twarzy. Tak... Był to wykręcony kawałek metalu, lotka z pocisku moździeżowego.
"Czemu ja to widzę" - pojawiło się po chwili pytanie, ale umysł Groma już zdążył popłynąć dalej, pozostawiając zagadkę nierozwiązaną.

Stał i przypatrywał się sanitariuszce. Miał przy tym szeroko rozwarte oczy i lekko rozchylone usta. Niczym dziecko, przyglądające się nowej zabawce za szybą sklepową.
Basia... ona pracowała jak dawniej. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Jonasz lekko syknął, ale zdusił odgłos w zarodku. A Basia... jej ręce... one tak szybko... tak pewnie. Bandaż szybko przysłaniał bielą czerwoną ranę. A jeszcze przed chwilą...

Jej twarz była zastygła w wyrazie determinacji, nieodgadniona. Pogładziła dłonią spierzchnięte usta ukochanego. Chwilę patrzyła na to strudzone, zmęczone oblicze.

Szepnęła coś do uch, po czym wyjęła pistolet z kieszeni.

Jeszcze jedna łza, ostatni pocałunek i wystrzał - prosto w serce.



Grom
stał oszołomiony. Nie zauważył, że już wszyscy zniknęli, poza porucznikiem, który szarpał Rudzielca za ramię.
- Do środka, żołnierzu! Do kanału!
- Ale...
Ale nie było czasu i miejsca na żadne ale. Chwilę później schodził w dół. Stopami dotknął drabinki, poczuł, że jest lekko śliska. Kilka szczebli w dół i mokre miejsce znalazło się na wysokości oczu Groma.
"Krew. Tu jest pełno krwi!"
Tak, bo tymi kanałami sprowadzano wielu rannych. I wielu juz nigdy z nich nie wyjdzie.

Nagle światło zostało w górze, a Grom znalazł sie poniżej. Otoczyła go ciemność. Tutaj w kanałach dźwięk był dziwny. Ktoś przeklął, ktoś zachlupotał w wodzie. Wszystko docierało z dala. Z głębokiego dołu, w którym Grom właśnie sam, dobrowolnie, się grzebał.
 
Grey jest offline