Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2007, 21:48   #7
Ra6nar
 
Ra6nar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ra6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znanyRa6nar wkrótce będzie znany
Arthur i Alan

Medyk opatrzył nogę Arthura jak tylko potrafił. Razem chowaliście się za żelastwem które miało nie dopuścić do najazdu czołgów na plażę, a wiedzieliście, że owa osłona jest dość marna. Noga Arthura silnie krwawiła mimo założonego bandarza. No tak, tak to jest dostać kalibrem 7.62 pod udo, nie ma łatwo, pocisk który Alan wydobył nożycami medycznymi wyglądał imponująco, nawet jak na zwykły pocisk karabinowy. Tak zdawało się Wam, a to pewnie przez to, że cały był we krwi. Przez chwilę Arthur zastanowił się nad tym jak to jest, że taki niewielki przedmiot może uśmierćić człowieka utknąwszy mu w głowie... Rozglądając się dokoła spostrzegliście, jak kapitan bierze na plecy jakiegoś rannego szeregowca...zaraz, ten szeregowiec to przecież Jack Barns z 'waszej' barki. Kapitan ledwo dawał radę targać ze sobą Barnsa, jako, że należał on raczej do krzepkich mężczyzn. Przez kawałek drogi Alan niósł Arthura na plecach podążając za kapitanem, gdy nagle ten padł pod naciskiem gromkiej seri z MG-42.
- Kurwa mać! - zaklął upadający na ziemię ranny, którego niósł kapitan. Podczas upadku niefortunnie uderzył w ziemię sterczącą z nogi kością, która wyszła na zewnątrz na wskutek rany od odłamka pocisku artyleryjskiego.
Barns wył teraz w niebogłosy z bólu, noge miał w fatalnym stanie. Niemcy w każdej chwili mogą zacząć do niego strzelać, opatrzenie go może więc być ryzykowne. Arthur zeskoczył jakoś o własnych siłach do najbliższego leja, zwalniając Alana, który teraz stał przed bardzo trudną decyzją, i któremu robota medyka zaczynała dawać się we znaki. Arthur przytulił swojego Garanda do policzka i wodził po majaczących w oddali bunkrach. Udało się dostrzec wysoko ulokowane szpary, z których MG-42 wprost wypluwały pociski. Po dłuższym przypatrywaniu Arthur dostrzegł w końcu jednego z operatorów takowego karabinu...

Harry
Dotarłeś pod najbliższą zaporę i rozejrzałeś się dokoła. Oszacowałeś odległość do zasieków na jakiś kilometr. Wtem usłyszałeś świst kuli, która przeleciała Ci chyba dokładnie kilka centymetrów koło głowy z prawej strony. 'O Boże' - pomyślałeś 'mało brakowało'. Widziałeś kapitana, który niósł rannego szeregowca, w którym poznałeś Barnsa, kapitan podążał do Ciebie, gdy nagle został przeszyty serią z cekaemu... 'martwy - bez wątpienia' - pomyślałeś. Za chwilę udało Ci się dostrzec szybko wbiegającego do jednego z lejów po pocisku Arthura, który dość wyraźnie kulał. Następnie zza zapory przeciwczołgowej wychylił się człowiek z hełmem opatrzonym czerwonymi krzyżami...'Alan' - pomyślałeś. Wyglądał jak gdyby trawiła go nielada rozterka. W takim piekle decyzje trzeba podejmować od razu, a od razu po ich podjęciu należy je zrealizować a potem od razu o nich zapomnieć...

Alexander
Bardzo rozważnie i konsekwentnie posuwałeś się na przód, wykorzystując obmyśloną taktykę. Za zasłonę, czekać aż trochę ucichnie, na przód. Biegnąc od jednej do drugiej zasłony wzbudzałeś zachwyt wielu szeregowych i nie tylko. Dobiegłszy do kolejnej zapory nawołałeś gestem ręki towarzyszy. Nagle poczułeś potężne uderzenie w potylicę i zwaliłeś się na ziemię. Otworzyłeś oczy i ujrzałeś swój hełm leżący około dwóch metrów od Ciebie. 'co za szczęście' - pomyślałeś. 'Jakiś zabłąkany pocisk...chociaż niekoniecznie zabłąkany...' Leżąc zastanawiałeś się niemal sparaliżowany strachem co dalej robić...
 
Ra6nar jest offline