Wątek: Albion 1945
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2007, 10:12   #10
Toho
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Eve Malorny

Sklep "U Johna" Downing Street 6A


Ewa czytając gazetę rozmyślała nad „niespodzianką” na urodziny wodza Rzeszy. Trudno jej było uwierzyć, aby taki paranoik jakim był Führer pozwolił sobie na jakiekolwiek niespodzianki. Zwłaszcza w kwestii badań naukowych. Chociaż z drugiej strony owa „niespodzianka” mogła oznaczać zwiększenie tempa prac prowadzonych na Szetlandach.

Niezależnie od tego czy gazeta napisała prawdę i jest to niespodzianka, czy jest to tylko przechwałka o mocy nowych Niemiec, oznaczało to z pewnością kłopoty. Martwiła ją również niewielka notatka o T-SS. Dlaczego tak nagle zaprzestali rekrutacji? Może coś Walter będzie wiedział? Podświadomie czuła, że było to zapisane w kartach.


Spokojnie zwinęła gazetę i weszła do sklepu. Rozejrzała się dyskretnie czy czasem kogoś tu nie ma – teren był czysty. Delikatnym, prawie kocim ruchem, ruszyła ku ladzie. Sprzedawca wydawał się jej nieco zdziwiony, ale co tam.
- Są suszone śliwki z Francji? - zapytała niewinnie.
O dziwo sprzedawca zareagował inaczej niż poprzednio.
- Niestety panienko, mam tylko suszone daktyle z Indii - na twarzy sklepikarza pojawiło się coś w rodzaju ulgi. Popatrzył na Ewę i dodał:
- Nie spodziewałem się tu kobiety, myślałem, że sam Rosomak przyjdzie. Proszę poczekać, zaraz zamknę sklep. Później pójdziemy na tył sklepu, mam dla pani kilka informacji od Rosomaka. Walter przyjdzie za jakąś godzinę… – facet gibkim ruchem wyskoczył zza kontuaru i podszedł do drzwi wejściowych. Chwilę później wisiała tam kartka po angielsku i niemiecku „Sklep jest zamknięty / Kaufhaus ist zu”, a drzwi zostały porządnie zamknięte i sprawdzone.

Właściciel sklepu John zaprosił szarmanckim gestem Ewę na zaplecze. Samo zaplecze to był nieduży kantorek w którym postawiono nieduży stół, cztery krzesła. W środku było mnóstwo półek, obecnie w większości pustych, i parę skrzynek. Z sufitu zwisała pojedyncza żarówka. Na stole stała lampa naftowa. Ewa pomyślała, „czy są tu jakieś wyjścia w razie wpadki”. John zdawał się czytać w jej myślach bo powiedział:
- Widzi panienka tamten regał – wskazał na jakiś zagracony regał pełen kurzu – wystarczy lekko go pchnąć a ukarze się wyjście z tyłu budynku. A teraz do rzeczy. Proszę sobie usiąść, już przynoszę materiały dla Pani.
Materiały, jakie znowu materiały? Ciekawe, co ten Rosomak wymyślił? Swoją drogą niezły jest ten Birdie.

Pięć minut później wrócił z niewielką paczuszką. Delikatnie ją rozwinął i podał Ewie jej zawartość, mówiąc:
- Myślę, że zgadza się Pani wykonać zadanie? Jeśli tak, to tu ma pani 2000 Reichmarek na wszelki wypadek, oprócz tego w tym małym woreczku – John pokazał Ewie niewielką sakiewkę – ma Pani 20 złotych monet. Są to tzw. Krugerandy. Proszę ich używać tylko w ostateczności.
- Ważniejsze jest to – John podał Ewie Ausweis wystawiony dla Else van der Veen, ale z jej zdjęciem i jej odciskami palców – to Ausweis, oryginalny, prosto z Holandii, ale odpowiednio przez nas przerobiony. Nie wiem skąd w centrali dokumentacji mieli Pani odciski palców, ale ważne, że są.
- Walter długo myślał co by tu zrobić, aby ułatwić Pani zadanie. Nie mówi Pani przecież po niemiecku z akcentem holenderskim. Rozwiązanie tego problemu jest to – to mówiąc John podał Ewie kartkę formatu A-4 – to tak zwany Staatangehörigkeitsausweis, czyli poświadczenie narodowości niemieckiej. Co do samego zadania to wiem mało. Musimy poczekać na Waltera. Po tym John zaproponował herbatę i kawę (prawdziwą kawę, jeszcze ze starych przedwojennych zapasów) oraz herbatniki. Ewa wybrała kawę, piła ją małymi łykami kosztując niezły smak Mokki. W międzyczasie uczyła się na pamięć nowych danych osobowych.

Niecałą godzinę później do sklepu ktoś zapukał. John przeprosił Ewę i poszedł zobaczyć kto to. Później Ewa usłyszała głos Waltera wymieniającego z Johnem kilka zdań po francusku. Zapewne było to hasło i odzew. Ewie zdawało się, że słyszy jeszcze czyjś głos, ale nie była pewna. Chwilę później do pokoju wszedł Walter w towarzystwie Johna i jeszcze jednego mężczyzny. Obcy był starszym panem, pełnym wdzięku. Ewa pomyślała sobie, że jest on z pewnością z kontynentu.


Wszelkie wątpliwości rozwiał Walter. Powiedział:
- Witaj Ewo. Mam nadzieję, że długo nie czekałaś? Pozwól sobie przedstawić to pan Ten Hagen z Holenderskiego ruchu oporu. Chwilowo przebywa u nas. Pozwoliłem sobie poprosić go, aby w dużym skrócie opowiedział Ci, jak udawać, chociaż trochę, akcent holenderski.
Starszy pan wstał i szarmancko się przedstawił:
- Edmund Ten Hagen, profesor filozofii na uniwersytecie w Rotterdamie. Obecnie jestem łącznikiem między Holandią, a USA. Opowiem Pani jak udawać akcent prosto z Holandii. – mężczyzna miał miły tembr głosu, ale mówił nieco nosowo, całkiem jak przy katarze.
- Pierwsze i najważniejsze, proszę starać się mówić nieco bardziej przez nos, jak przy katarze. Po drugie wszelkie niemieckie „von” zamieniać na „van”. Jeżeli w słowie występuje zarówno „h jak i r”, proszę próbować wypowiedzieć je nieco charcząc, całkiem jak przy chrypce. Po trzecie wszelkie przegłosy wymawiać jak w niemieckim, tyle, że je wydłużyć…
Ewa dość szybko pojęła o co w tym wszystkim chodzi. Z pewnością nie mogłaby oszukać w ten sposób rodowitego holendra. Ale kogoś z Niemiec i owszem. Wykład pana Ten Hagena trwał dobre pół godziny, później pożegnał się i został odprowadzony do drzwi przez Johna.

Walter w tym czasie podjął rozmowę:
- Mam nadzieję, że czytałaś nowego „Völkischer Beobachtera”? Co prawda ta cała „niespodzianka” jest zapewne naszemu „kochanemu” Adolfowi dobrze znana. Udało nam się ustalić, że naukowcy na Szetlandach starają się przyspieszyć tempo prowadzonych prac. Ale do rzeczy. Tu masz bilet na pociąg do Dundee w Szkocji. Tutaj masz bilet na lokalną kolej wąskotorową do Thurso. Z Thurso na Mainland kursowały kiedyś regularnie promy. Teraz są one pod kontrolą Niemców. Tutaj masz Ausfahrtbefehl (rozkaz wyjazdu) nakazujący stawić się Else van der Veen na Mainland. Pieniądze i dokumenty powinien przekazać Ci John. Masz jakieś pytania?

Pytania? Dobre sobie. Głowa Ewy była pełna różnych pytań:
- A co z kontrolami po drodze? Czy będą mnie weryfikować na miejscu? Czytałam trochę o teorii cieczy, ale nie jest to takie łatwe. Co mam robić? – pytania Ewy padały gęsto, niczym kule. Ewa wolała wiedzieć co i jak i nie mieć niespodzianek.
- Kontrole po drodze to pestka. Jest jedna kontrola na granicy między południem i północą Anglii. Zwykle odbywa się w pociągu. Dokumenty masz mocne, a do tego masz również wojskowy rozkaz wyjazdu podpisany w SS. To wystarczy. Druga kontrola zapewne będzie w Thorso, przed wejściem na prom na Mainland. Ale i w tym przypadku Twoje papiery wystarczą. Co do weryfikacji czy kontroli na Mainland to pojęcia nie mamy kto tam siedzi i czy będzie próbował Cię jakoś sprawdzić. Należy założyć, że tak. Mamy człowieka w Berlinie na Prinzalbrecht Straße w siedzibie SS. Nasi koledzy pana Ten Hagena z Holandii pilnują tamtejszej siedziby SS i pani van der Veen. Walter na chwilę zamilkł, jakby się zastanawiał czy ma coś powiedzieć, czy nie.
- Możesz być pewna, że przydzielony Ci pokój na Mainland może być na podsłuchu, więc bądź bardzo ostrożna. Weź różne ksiązki o teorii cieczy, jakie tylko znajdziesz. Nie daj się tylko tam podpuścić. Pani Elsa jest bardziej teoretykiem cieczy i matematyka jest tylko dodatkiem, dlatego nie zna się na kryptologii i zaawansowanej matematyce. W razie gdybyś musiała uciekać – pamiętaj. W porcie na Mainland szukaj Hansa Helmuta Sauera. Jest tam mechanikiem III Klasy. Należy do niższego personelu pomocniczego portu. Hasło brzmi: „pozdrowienia od Pani Marty prosto z Generalnej Guberni. Przesyła Panu serdeczne pozdrowienia i uściski.” Odzew „pani Marta nie mieszka już w Guberni, ale w protektoracie Fińskim.” W razie problemów powinien zdołać przewieźć Cię do Anglii.

- Jeśli chodzi o zadanie. Jak tylko przyjedziesz na Mainland poszukaj w porcie wielkiego starego zegara. Podejdź do niego i połóż na jego postumencie kamień – może być nieduży, na jego spodzie napisz literkę E. Zegar ten był tam atrakcją turystyczną oraz jest symbolem tych co zginęli na morzu. Sauer przekaże nam, że jesteś na miejscu. Dwa dni później dokładnie o północy, niedaleko północnej strony portu, gdzie jest na piasku wielka zardzewiała kotwica znajdziesz niewielką paczkę. Paczka będzie ukryta obok tej kotwicy. W środku znajdziesz nadajnik radiowy. Klucz masz tutaj - Walter podał Ewie starą biblię z 1909 prosto z Monachium – do kodowania używasz strony o numerze 5+data w której nadajesz wiadomość. Każdą stronę używasz tylko raz. W kodzie podajesz numer akapitu, wersu i litery. Gdyby okazało się, że musisz kodować ponownie powiedzmy ze strony 30, to korzystasz z kolejnej. A w wiadomości na początek dajesz +1 (lub więcej jeżeli będzie taka potrzeba). Tylko dobrze ukryj nadajnik i nadawaj ostrożnie.
- Aha. W tej paczce oprócz nadajnika znajdziesz mały aparat fotograficzny. Wyjazd masz dopiero pojutrze. Zorganizuj co Ci będzie potrzebne. Tylko licz się z kontrolą bagażu na Mainland. Jeżeli chodzi o broń, to tu daję Ci Walthera PPK. Nie martw się czy możesz go mieć, jesteś Niemką, na obcym terenie, pracujesz dla SS. Jak coś to oni Ci go dali. Zresztą to prawda … Walter się uśmiechnął nieco ironicznie Pani van der Veen była tak miła, że poszła do siedziby SS w Holandii i dostała go.

- Czy chcesz co jeszcze wiedzieć?
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline