Staś szedł przez las rozmyślając o niczym (o tak, Staś tak potrafił!) i podskakiwał wesoło. Biegał od początku, do końca grupki, wziąwszy sobie do serca zadanie Rycerza. Może prawdziwy Rycerz nie wykonywałby go w taki sposób, ale Staś przecież dopiero się uczył!
Nie spostrzegł nawet, jak minął czas jakiś, a na drodze pojawił się... Wilkołak!
Chłopiec zamarł, tocząc w sobie wielki bój - co powinien zrobić? Na pewno powinien jakoś zareagować. Ale czy ten Wilk ich nie zje? A może... Nie, nie... Choć z drugiej strony, to pierwsze wyjście było nie najgor...nie najlepsze.
I tak minął czas, w którym Zły Wilk zdążył już wszystko powiedzieć, na szczęście nikogo nie zjeść i oddalić się gdzieś w krzaki... A Stasiowi zrobiło się trochę wstyd, że nie zareagował na Wilkołaka w żaden konkretny sposób. Postanowił więc nieco się zrehabilitować odzywając się teraz, gdy dzieci były pod wrażeniem niesamowitego spotkania. Odpowiedział więc Kubie:
- Nie mam żadnego srebra... Tylko sitko na kijanki, ale Wilk się ich chyba nie boi, co najwyżej je - stwierdził niezadowolony. Po chwili ogólnego milczenia dodał też - Powinniśmy się chyba cieszyć, że nas nie pożarł. A Świnki w bajce przecież pokonały Złego Wilka, więc może i nam pomogą?
Wszyscy ruszyli, więc i Staś szedł dalej jedyną ścieżką. Oglądał drzewa. Były duże, tajemnicze... Zupełnie inne niż te u niego w lesie - może dlatego, że te w sąsiedztwie nie były świadkami takich zdarzeń jak pojawienie się Wróżki i Wilkołaka...
"Ciekawe co jeszcze czeka nas w tej krainie? No i kiedy zobaczymy Trzy Świnki!" - pomyślał Staś.
"No... A teraz można pomyśleć nad tym, co mówił Wilkołak." |