Robin "Dziadek" Carver
W pierwszej chwili był trochę zaskoczony."Zaraz, zaraz... czy on nie powinien właśnie załatwiać nam roboty?!" pomyślał, ale zaraz uznał to za nieistotne w tej chwili. W końcu trochę odciążył Dziadka, bo ten chory swoje ważył... a na domiar złego wydawał się celowo przeszkadzać w "transporcie." Carver idąc, odwrócił głowę w kierunku Killiana. - Nie prosiłem się o to, żeby jakaś sierotka mi spadła na głowę... - tu poprawił uchwyt lekko przy okazji potrząsając chorym. - Przylazł do naszej karetki i poprosił o jakieś prochy... a zaraz potem zarzygał wszystko dookoła. Miałem siedzieć i się przyglądać?! To był średnio przyjemny widok... Uwaga chyba znowu mu się zbiera!
A zapowiadał się taki przyjemny dzień. No i co? Otóż jajco! W dodatku obecność Killiana tutaj nie była chyba dobrym sygnałem. Albo już załatwili jakąś pracę, albo odeszli z niczym... Carver miał zamiar go o to zapytać, jak tylko uwolnią się od zbędnego "balastu." |