Wątek: Trudna Sprawa
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2007, 18:05   #1
Lotar
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Smile Trudna Sprawa

Mark Hentrich obudził się. Znajdował się w bardzo ciemnym pokoju. Lampa naftowa zawieszona na łańcuchu, dawała dostatecznie dużo światła by móc zobaczyć inne istoty znajdujące się w pomieszczeniu. W koncie siedziały na podłodze dwa krasnoludy Snorri Rdzawa Pięść i Gordo Bheren. Obok Marka leżał Albrecht. Jednak na wprost siebie Hentrich zobaczył rzecz przerażającą. „Siedziały” tam zwłoki jakiegoś mężczyzny. Miał on całkowicie rozpruty brzuch. Z rany nadal sączyła się krew, która była także na podłodze obok zwłok. Mężczyzna wyglądał jakby umarł już wiele dni temu. Każdy z czterech panów miał stalowe łańcuchy na rękach i nogach i każdy był ubrany tylko w brudne majtki. Jedynie Mark był przytomny. Czuł przenikliwe zimno jakie panowało w pokoju. Ściany były murowane, a przez nie dochodziły do niego odgłosy fal. Nie pamiętał jak się tutaj dostał, ale na pewno nie z własnej woli. Lecz jego przemyślenia przerwał dźwięk kroków. Drzwi których wcześniej nie zauważył otworzyły się. Do środka wszedł pokraczny człowieczek prowadzący jeszcze jednego więźnia tak samo ubranego i skutego w łańcuchy, ale ten miał wetkniętą jakąś szmatę do buzi przez co nie mógł mówić. Człowieczek trzymał pochodnie, która rozświetlała cały pokój i jego samego. Był ubrany w brudne łachmany. Miał mała siwą brodę. Rozejrzał się po pokoju i zobaczył Hentricha. Był bardzo niski.
Rzucił Lilawandera, którego właśnie przyprowadził i podszedł do Marka.
- Jak dobrze, żeś się obudził pięknisiu z Reiklandu. O jak ja nie lubię Reiklandczyków. Tacy jesteście weseli. Tacy pogodni. A z czego tu się cieszyć?! Jesteście tacy boście nie zasmakowali cierpienia i bólu! Fu! Ale jeszcze zaznasz nieszczęścia gwarantuje ci to. – Powiedział człowieczek pochylając się nad Markiem. W blasku pochodni jego twarz była lepiej widoczna. Kiedy mówił odsłaniał swoje pożółkłe zęby miejscami nawet czarne. Miał wielki nos, odstające uszy, duże usta i brązowe, wyłupiaste oczy. Aż strach by było zobaczyć człowiek brzydszego niż on. – No, ale zanim cokolwiek zaznasz muszę pobudzić innych.
Podszedł do Albrechta i kopnął go w brzuch. Człowiek natychmiast obudził się z grymasem bólu na twarzy.
- Wstawaj klecho z Nordlandu! Pochodząc z takiej prowincji to powinieneś zostać łowcą albo cuś. Ale nie! Zachciało się czytać książki. Od tego ci się umysł zniszczy kolego. Wiem co mówię mój kuzyn Norbert od przeczytania jednej książki ześwirował! Znalazł taką opasłą książkę w lesie a że umiał czytać to ją przeczytał. Niszczycielskie Potęgi czy cuś się nazywała? No i po godzinie zwariował. Musieli my go oddać do szpitala dla pokręconych. Oto potęga książek. A fu!
Człowieczek splunął na ziemie i ruszył ku krasnoludom siedzącym w koncie.
- Ej owłosione, grubasy! Wstawać! Ruszcie te swoje pokraczne tyłki! Rany jak wy tymi tłustymi łapami możecie robić takie rzemieślnicze cuda. Nie rozumiem tego. Mój brat Waldek miał dobrą kuźnie. Wszyscy do niego przychodzili a to z czajnikiem a to z kilofem. Ale pewnego dnia przyjechał brodaty czort z Gór Krańca Świata i zabrał wszystkich klientów mojego brata. No i Waldkowa kuźnia splajtowała.
Oba krasnoludy obudziły się, zdezorientowane rozglądając się gdzie to się znaleźli. Człowieczek podszedł do Lilawandera, który był przytomny i pociągnął go za włosy.
- A to nasz ukochany drzewolub! Głupie elfisko próbowało szpiegować rezydencję mojego szefa używając tych swoich magicznych sztuczek. Ale my cię wyśledzili i złapali. Dlatego masz tą szmatę w tym swoim ryjsku. Mógłbyś wypowiedzieć jakieś zaklęcie i czmychnąć. Chociaż powiadajo, że bez tych swoich księg nie umiecie czarować. Fu! Nienawidzę was kłapouche maszkary. Siedzicie sobie na dupie w tych swoich lasach. A jak cza na bitkę pójść to też nie chcę się ruszyć. Ale tak samo jak panu pięknisiowi z Reiklandu dam ci powód do spuszczenia trochę tego sadła. Tak się namęczysz, że ci uszy oklapnął! O tak wy małe szczurki. Wydamy was Małemu Timowi. Będziecie ciekawą atrakcją dla jego cyrku. Kłapiąc o cyrku nie mam na myśli wielkiego namiotu z tuzinem tych idiotów poprzebieranych za clownów. Myślę raczej o gladiatorach i dzikich zwierzakach polujących na wasze żywota. O tak będziecie mieli co robić w najbliższych dniach. A ten trup. – Powiedział człowieczek wskazując na ciało mężczyzny. – Był strażnikiem miejskim. Chciał przeszukać ten magazyn bo w magazynie akurat się znajdujemy. No ale my nie mogliśmy pozwolić na odkrycie was. Nie dość, że skazaliby nas za więzienie ludzi to jeszcze pozbawiliby nas niewolników dla Małego Tima, a to by go rozsierdziło. Więc poszczułem go moim burkiem. Ale miał obiadek z jego wątroby.
Człowieczek skierował się do wyjścia.
- A właśnie. Nim odejdę popilnuje was trochu. Strażnicy mówili mi żeście strasznie darli mordę w nocy. Naprawdę jesteście głupi. Tutaj nikt was nie usłyszy. Ja sobie was popilnuje, a za chwile przyniosą wam jakieś żarcie. Ale nie myślcie sobie, że to jakie specjały bedo. Jakieś gówno z ulicy tyle tylko byście przeżyli.
Brzydal wyszedł. Po chwili wrócił z drewnianym taboretem. Postawił go na środku pokoju i usiadł sobie na nim.
- O tak fajnie zaczyna się ta przygoda dla was!
 
Lotar jest offline