Wątek: Trudna Sprawa
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2007, 00:49   #6
lopata
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
Dochodząc do siebie staram się przypomnieć jak to się stało, że tu trafiłem? Nie obchodzi mnie nikt w tej sali poza tym szczurzym łajnem które śmie nazywać się jakimś strażnikiem nas. Burcze bezustannie do siebie niezważając na to czy ktokolwiek coś zrozumie z tego bełkotu. Chcę tylko przemyśleć kilka spraw.

-To na pewno te podstępne trawojady mnie tak urządziły. Niech ja dostane swój młot, jak nie rozwale pierwszego napotkanego szyszkojada, jak nie rozwale mu łba, że aż mózg mu się wyleje to się nie poczuje dobrze. Podstępne drzewołazy.

Gadając wciąż do siebie spoglądam na coś co zwać się chce krasnoludem. Cośco do mnie przemawia. Gniew który we mnie wzbiera z powodu wspomnień jest nieopisany. Wciąż do nikogo się nie odzywając gadam do siebie.

-Bogowie. Chcecie bym szukał jeszcze gorszego brudasa do ubicia. Może ten wypłosz jest moim celem? Czy właśnie mam umrzeć tu i teraz, bez swojej broni i zakuty w kajdany. W inny sposób nie możecie mnie ukarać!

Emocje nie mogły we mnie się utrzymać na wodzy. Wrzeszcze na całe gardło:

-Tylko tyle! To wszystko na co Was stać!

Wracając do swojego dalszego rozważania sytuacji swoim basistym głosem dalej burcze do siebie:

-Może to test opanowania? Moijego opanowania. To za dużo na mojągłowe. Już czuje jak mnie nawala łeb.

Robie grymas jeszcze bardziej wykrzywiając swoją twarzi tak pokraczną bez tego. Na otrząśnięcie spluwam w dowolnym kierunku. Mało mnie obchodzi jeśli sam się opluje. Dość głośno potem odkrzykuje i myśle dalej, o ile gadanie do siebie można nazwać myśleniem.

-AAAAAGGGGGGRRRRRRR!!! Niech tylko chwyce za trzon swego młota, niech tylko chwyce....Ten brudas działa mi już na nerwy. Od pierwszego ziarenka opadającego z klepsydry wkurza mnie. Rozerwe brudasa na strzępy. Wielki mędrzęc się znalazł. Gada i gada, a by się zamknął to by powietrze zaoszczędził do łapania oddechów. I tak już ten tutaj zburaczały podstępny kłapołuchy-Spluwam ponownie jeśli to możliwe w kierunku elfa-Tfuuu. Zaczynam myśleć jak ten brudny szczur. O czym to ja myślałem...aaa tak...ten podstępny zabiera mi powietrze...ten noo- Staram się wymyśleć szybko jakiś epitet jakiego jeszcze nie użyłem wobec elfa.-łajnojad.

Nie zważając na to co mówił strażnik szamocze się z łańcuchami szukając gdzieś słabego punktu. Prostuje i napinam mięśnie nóg a następnie dociągam ręce do siebie tak by spróbować zerwać łańcuch łączący ręce i nogi. Nie zważam na ból, który jest nieodłącznym elementem mojego nędznego życia. Po kilku nieudanych próbach staram się rozerwać łąńcuch pomiędzy nogami i rękoma. Cały czas przy tym sapie i nie patrząc na ból krzycze ile pary w płucach by zagłuszyć w głowie choć odrobine głos rozsądku, mówiącego, że metal rani moje nadgarstki i kostki.
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."

Ostatnio edytowane przez lopata : 28-12-2007 o 01:01.
lopata jest offline