Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2008, 20:42   #1
Johannes Black
Banned
 
Reputacja: 1 Johannes Black nie jest za bardzo znany
Tajemnice Blausdorf

Blausdorf powoli pustoszał pod wpływem zachodzącego słońca. Robiło się chłodno, mieszkańcy miasteczka pozapalali świece i pochodnie w domach. Wszystkie sklepy, kuźnie i inne zakłady były pozamykane, no może wyłączając karczmę, w której jak co wieczór było pełno klientów. Najlepiej walczący mieszkańcy dopiero kończyli zamykanie swoich zakładów bowiem wiedzieli, że cokolwiek ich nie zaatakuje, zdołają uciec. Do nich należał kapitan straży, tutejszy łowca czarownic oraz syn karczmarza.
Ten pierwszy prowadził musztrę przy studni w centrum wioski. Wywrzaskiwał po kolei rozmaite komendy, a żołnierze wykonywali rozkazy. Tajemnicą poliszynela było, że kapitan robi to tylko na pokaz, żeby ludzie czuli, że ktoś ich obroni w razie ataku takiego jak ostatnie. Jednak wypadki pokazały, że jednak nikt nie jest w stanie tego zrobić.
Łowca czarownic szlajał się po wiosce skrobiąc końcem miecza wzorki na ziemi. Co chwila spoglądał na ponure oblicze Morrslieba unoszące się nad Blausdorfem jak sęp nad swą ofiarą, i mruczał coś niewyraźnie. Każdy w tej zapadłej dziurze wiedział, że Johann Schwarz zbzikował podczas walki z Archaonem, którą przeżył tylko dzięki odwadze Księcia Todbringera.
Syn karczmarza dokańczał znoszenie beczek z piwem z Middenheim do budynku karczmy. Podobnie jak Schwarz co chwila spoglądał na zły księżyc, jednak w jego oczach dało się widziec strach, przerażenie. Mimo tego, że był jednym z czempionów Middenlandu, jednym z najlepszych wojowników w tym kraju, jak wszyscy obawiał się czyhającej w lesie grozy, zwłaszcza podczas pełni Morrslieba.

Tylko jeden osobnik, ponury mięśniak stał obok karczmy "Pod Zdychającym Królikiem" jakby nie wiedział, co ze sobą począć. Był drugim z nowoprzybyłych ludzi w tym dniu.

Sven Karlsson
Siedziałeś sobie w karczmie "Pod Zdychającym Królikiem" i dokańczałeś zamówione piwo. Było całkiem dobre, przynajmniej ty tak myślałeś. Żaden z otaczających cię ludzi nie pił tego napoju. Przypomniałeś sobie, że ludzie południa, słabsi, nie potrafią wyczuć tej goryczki w piwie. To było gorzkie jak twoja stara branka z Norski. Była brzydka, ale doświadczona. Na wspomnienie o niej usmiechnąłeś się. Chłopiec, któremu opowiadałeś swoje przygody zorientował się, że ma otwarte usta. Zamknął je tak szybko, że aż kłapnęły. Dostrzegłeś, że mimo młodego wieku ma już dość długie wąsy. Jego ręce również były porośnięte czarnymi włosami. Wydało Ci się to dziwne, ale puściłeś to w niepamięć, gdy czarnowłosy młodzian uciekł od stołu i zaczął spisywać na swoim kawałku pergaminu jakąś pieśń. Gdy zaczął śpiewać wszyscy zaczęli mu wtórować. Miał gruby, męski głos, który przypominał Ymira, którego zabiłeś w wieku szesnastu lat. Śmieszna była z niego osóbka. Był drobny, chudziutki, i poruszał się na lekko ugiętych nogach, jednak było to tak nieznaczne, że chyba tylko ty to zauważyłeś. I jego oczy... Mimo tego, że się uśmiechał i rozbawiał ludzi wokół, oczy pozostawały bez wyrazu, zimne. Nie wyrażały żadnych uczuć. Instynktownie spojrzałeś na trzon swojego topora spoczywającego na plecach. Może to twój instynkt norskiego mordercy, pomyślałeś. Wszędzie widzisz wrogów. Ostatnio zabiłeś jakiegoś Kislevitę bo ci przypominał Ymira. W końcu chłopak przestał śpiewać, a tłum ucichł. Młody bard gdzieś uciekł, a ludzie zaczęli gawędzić. Zauważyłeś, że nie którzy patrzą na ciebie podejrzliwie. W końcu przypomniałeś sobie, że w Imperium o ludziach z Norski krążą nieprzyjemne opowieści. W końcu to Norsowie, klan Skaelingów, są odpowiedzialni za zniszczenie północnych rubieży Imperium podczas ataku Asavara Kula ponad 200 lat temu. A zatem mam tutaj miano mordercy i miażdżyciela - pomyślałeś ponuro. To jednak nie do końca było zgodne z twoim charakterem.

Ghared (podaj nazwisko do diabła!)
Siedziałeś w karczmie wśród znajomych. Jakiś chłopaczek właśnie skończył śpiewać. To był Wolfgang Stein, młody bard, syn zabitego Armanda Steina. Biedak, jego ojciec padł ofiarą jakiegoś okrutnika we własnym domu. Rozszarpane ciało, twarz... Wszyscy wolą o niej zapomnieć. Mały Wolfgang nie ma teraz z czego żyć. Śpi w koszarach straży, zarabia śpiewaniem. Wszyscy go tu znają. Zauważyłeś, jak jakiś wielki blondyn, chyba Nors, mu się przygląda. Nie było to spojrzenie wrogie, bardziej zaciekawione. Wyglądało to tak, jakby Wolfgang go zaintrygował. Przygladałeś się mu, gdy poczułeś uderzenie z tyłu głowy. Odwróciłeś się, i zobaczyłeś swojego kumpla mówiącego. Co z tobą, taki dzisiaj małomówny. Co się gapisz na tamtego Norsa? Jakiś przyjezdny, tyle.

Garmit Blueberry
Stałeś przed karczmą jak ostatni kretyn. Ludzie gapili się na ciebie z okien swoich domów, pare twarzy dostrzegłeś w oknach karczmy. Nie zrozumiałeś, dlaczego, przynajmniej nie natychmiast. Zauważyłeś drzwi obwieszone jakimiś ziołami i znakami Morra oraz Sigmara. Teraz już nawet oficer straży uciekł do karczmy. Coś tu nie grało. Wilki zawyły gdzieś w lesie, gdzieś niedaleko. Poczułeś gęsią skórkę. Usłyszałeś jakiś ruch za sobą. Odwróciłeś się, i zobaczyłeś parę czerwonych, niewyraźnych ślepii. Z pełną prędkością wparowałeś do karczmy, szybko oddychając. Nikomu nie powiedziałeś o tym, co zobaczyłeś, chociaż ludzie patrzyli na ciebie z wyrozumieniem. Jeden staruszek zagadnął.
Para czerwonych ślepii? Niepotrzebnie tu przybyłeś. Lepiej wyjedź stąd lada dzień, nie węsz, bo one tego nie lubią.
Zanim zdążyłeś zapytać kto nie lubi, jak się za nimi węszy, staruszek zginął w tłumie. Podszedł do ciebie jakiś typ, przedstawił się Ghared oraz wysoki blondyn, pewnie Nors, przedstawił się jako Sven Karlsson.


Poznajcie się najpierw. Na razie bez walk dopóki nie ustalimy statystyk.
 

Ostatnio edytowane przez Johannes Black : 05-01-2008 o 12:55.
Johannes Black jest offline