Karczmarz spoglądał przez chwilę ponuro na Svena ale po chwili roześmiał się, gdy ten oberwał tacą po głowie. Hahaah, Norsie, należało ci się, oj należało. Pytasz mnie o humory we wsi? Oj, z tymi bywa różnie. Ostatnio było parę takich zdarzonek... Widzisz tego pokurcza? - wskazał na małego barda, czarnowłosego chłopca - Ojca mu coś rozszarpało. - zaczął ściszać głos - Mówią, że to był wilkołak. Cały był poszarpany, calusieńki, do dziś mi się to śni. - zadrżał.
Rozmawialiście z karczmarzem, podczas gdy Ghared gdzieś zniknął. Garmit nawet zaczął się zastanawiać w myślach, czy te czerwone ślepia nie miały z tym nic wspólnego. Tak więc, pytasz mnie ile jesteś mi winien? To będą... dwa srebrniki - rzekł po chwili na mysłu, spoglądając na stłuczoną tacę, kufle i rozlane piwo.
W pewnym momencie do karczmy wszedł, ponury jak zwykle, syn karczmarza. W oczach miał wymalowany strach, jak to po zmroku po kilku atakach, o których tak skromnie opowiedział Wam karczmarz. Najwyraźniej skończył już znoszenie beczek, bo był ubrany w elegancką, czarną szatę, a przede wszystkim czystą. Jak na razie nie działo się nic, co by wskazywało że we wsi dzieje się dziś coś dziwnego. A macie gdzie spać? - zagadnął was karczmarz, zasiadając przy was i podając zamówiony trunek Garmitowi. - Oferuję jedyne dwa miedziaki za noc za osobę. Mam ładne, czyste pokoje, zabezpieczone zamkami. |