Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2008, 00:54   #6
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Chłopi kłaniali mu się i szybko podążali w swoją stronę. Żaden z nich nawet nie podniósł wzroku kiedy go mijał, a ich kroki dziwnie przyspieszały. Wiedźmina to nie dziwiło, różne opowieści o jemu podobnych krążyły wśród ludu, ciemnego ludu, obawa bowiem i fobie biorą się z niewiedzy, a zwykły chłopina był, zwłaszcza tu w Keadwen ciemny nie przymierzając jak krasnoludzki sztygar w najniższym kopalnianym szybie Mahakamu. „Ale cóż, począć. I tak nas potrzebują…” – pomyślał.

Zwłaszcza teraz po wojnach z Cesarstwem. Po latach walk z południowcami, spustoszeniach spowodowanych przez przemieszczające się wojska, które zwykle objawiały się wzmożoną liczbą narodzin przeróżnych bękartów, czy komanda Wiewiórek, potworów wszelakich namnożyło się co nie miara. Już dawno wiedźmini nie mieli tyle roboty. W ostatnim tygodniu dwa ghule, zeugl i widłogon, taka obfitość monstrów sprzyjała jego kiesce. Ale zadanie, które otrzymał ostatnio zabiło mu ćwieka.

Jeszcze teraz czuł przepiękną woń perfum Sabriny. W myślach wspominał jej piękne, kształtne ciało i harmonijną twarz, otoczoną kaskadą kasztanowych włosów. Czarodziejka była bardzo bezpośrednia w pewnych… kwestiach, a Flamir musiał przyznać, że nie pozostawał obojętny na jej wdzięki i flirt.


Ale smok to już poważny temat i Flamir poważnie zastanawiał się nad wykonaniem tego zadania. W końcu pamiętał dokładnie słowa starego Vesemira: „I pamiętajcie bękarty, smoków wam kurwy wasze macie ruszać nie wolno! Dlaczego? Bo tak!!!” Staruszek był może nawet starszy niż Kaer Moren, ale przylać jeszcze potrafił. Zwłaszcza jak się nie było skupionym w jego obecności. „Stare dzieje” – pomyślał z melancholią.

Jego dwa miecze zwisały w pochwach na plecach. Szarobiałe włosy miał związane rzemieniem, a jego oczy bacznie lustrowały okoliczne zarośla. Był dość wysoki, ale nie specjalnie postawny, nie odbiegał sylwetką od normalnych ludzi. Ciężki wełniany płaszcz miał zwinięty w bagażach, przy tej pogodzie schludna skórzana kurta, nałożona na lnianą koszulę w zupełności wystarczała, a i ruchów nie krępowała zbytnio. Stroju dopełniały skórzane spodnie i wygodne buty wykonane z takiegoż samego materiału. Przez pierś miał przewieszoną szeroką bandolierę, w której tkwiły buteleczki z różnymi eliksirami. Przy pasie w zdobionej pochwie, wisiał szeroki, ciężki sztylet.

*****

Flamirowi zdecydowanie nie spodobał się sposób w jaki nieznajomy patrzył na trzymaną przez niego sakiewkę. „Taki wzrok miewają zwykłe drobne cwaniaczki, tuż przed tym jak chcą Ci podwędzić sakiewkę. Takim to się powinno dłonie obcinać…Kto wie…” – myślał zbliżając się do jeźdźca. Nie wyciągał broni, nie widział takiej potrzeby, zresztą na to zawsze miał czas, w końcu był wiedźminem.

Kogóż to szczęśliwy los szlakiem prowadzi? Widzę, że fortuna łaskawą była. – nieznajomy próbował ukryć nilfgardzki akcent w głosie. „Jednak nauki Starej Mowy na coś się przydały”- wszak nilgardzki język wywodził się z niego, wiec pewne słowa i sylaby były zbieżne. Nie uszło to czujnemu uchu wiedźmina.

- Siląc się na uprzejmości panie, zapomniałeś panie sam się przedstawić. – Zaczął zimno Flamir Ale to zapewne przez nieuwagę. Nie zwykłem jednak przedstawiać się nieznajomym, to tyczy się także wspólnego podróżowania. Sądząc po waszym stroju, nie bardzo tu pasujecie, a ten kordzik to chyba dla ozdoby nosicie, bo przeciwko potworom co w tych lasach grasują to na nic się wam on zda. Brzydko mówiąc w rzyć możecie go sobie wielmożny panie wsadzić. A teraz gadaj, kim jesteś? Tylko prawdę, nie lubię jak mnie kto w konia robi, a śpieszy mi się trochę. Gadaj więc, albo dupy nie zawracaj.

Wiedźmin z Zarzecza nie zwykł był strzępić jęzora po próżnicy, a ten facet ze swoim głupkowatym uśmiechem, zaczynał działać mu na nerwy. – Aha, i przestań się tak dziwnie uśmiechać, bom gotów pomyśleć, że nie ze szlachcicem ale z wioskowym głupkiem mam sprawę…
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline