Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2008, 18:20   #1
Dogen
 
Dogen's Avatar
 
Reputacja: 1 Dogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputacjęDogen ma wspaniałą reputację
[Nowy Świat Mroku] Krew na chodniku

Eva Davis
Eva była już strasznie zmęczona. Zresztą nie pamięta czasów, kiedy była naprawdę wypoczęta, a przede wszystkim szczęśliwa. Jejku, to było tak dawno, że wrażenie pełni życia dawno już przeminęło.
Wyprosiła delikatnie, jak tylko potrafiła, ostatnich ochlaptusów z baru, co przyszło jej z niejaką trudnością i zamknęła drzwi. Rozejrzała się po sali.
No, no, dzisiaj nie jest tak źle – pomyślała. Wystarczyło tylko uprzątnąć stoliki i zrobić lekki porządek za barem. Nie zawsze jest tak łatwo. Czasem bywa naprawdę obleśnie, że ma ochotę wyjąć giwerę i powystrzelać te wszystkie elementy, jeden za drugim. Ale nie, tak naprawdę zżyła się już z tym miejscem, niejako wrosła w ten popaprany klimat i ma zamiar ciągnąć ten syf do jej lub ich końca.
Zaczęła powoli sprzątać, ale po chwili przystanęła, odstawiła tacę z brudami, zebrała kurtkę i ruszyła w kierunku wyjścia.
Pieprzę to, jak dzisiaj tego nie zrobię to świat się nie zawali.
Pogasiła światła, wyszła na ulicę i dokładnie zamknęła drzwi frontowe.
Spojrzała na niebo. Zaczęło już świtać i wzmógł się nieprzyjemny zimny wiatr. Neon baru lekko szumiał, co w połączeniu z wiatrem i ciszą, nie nastrajał jej pozytywnie. Otuliła się bardziej, włożyła ręce do kieszeni i ruszyła w stronę domu.
Po chwili z tyłu usłyszała trzask. Przystanęła i delikatnie odwróciła głowę.
Jezu, znowu to samo, już drugi raz w tym miesiącu. Nie dość, że lada dzień przypieprzy śniegiem to znowu koszty. – Pomyślała ze złością.
W neonie baru Midnight Express zgasły dwie litery.
Pieprzę to ścierwo, wywalę ten złom, po kiego to komu.
Odwróciła się z powrotem i ruszyła do domu. Teraz już tylko zaczęła marzyć o jakiejś kąpieli i wyrku. Dobrze, że ma blisko do domu, jeszcze parę przecznic i zakończy jakże uroczy, następny dzień swej egzystencji.

ks. Richard Rakus
Ks. Richard obudził się jak zwykle wcześnie rano. Przeciągnął się na łóżku, wstał i podszedł do okna. Spojrzał na okolicę, która była jeszcze pogrążona we śnie, a potem na niebo. Zapowiadał się ładny piątek, choć w radiu mówili, że idzie jakiś niż z północy. Szybko się umył i ubrał. Zszedł na dół do jadalni na śniadanie. Wszystko było gotowe. Gosposia Mary już o to zadbała. Naprawdę kochana kobieta. Przywitał się i usiadł przy stole. W tle pobrzękiwało małe radyjko, a w powietrzu unosił się zapach jajecznicy, którą Mary zaraz podała Richardowi, życząc smacznego. Podziękował z uśmiechem i zabrał się do jedzenia.
To może być naprawdę piękny dzień. – Pomyślał, rozsmarowując masło na kanapce.
Gdy kończył śniadanie, do jadalni wszedł proboszcz.
- Witaj Richard – przywitał się i usiadł przy stole. – Mary, bądź tak uprzejma i zaparz nam po kawce, dobrze?
- Witaj Charles, cóż tak wcześnie ostatnio wstajesz? Powinieneś więcej odpoczywać. – Odpowiedział Richard, lekko uśmiechając się.
- Ty już o moje zdrowie to się nie martw, lepiej powiedz, czy masz jakieś plany do południa?
- Hmm, myślałem, że zajmę się trochę chórem, a co?
- Słuchaj, był wczoraj u mnie ten chłopak, wiesz, Maxim i chciał koniecznie się z tobą dzisiaj spotkać.
- Boże, co z nim? Ostatnio miał kłopoty. Stało się coś?
Maxim, parafianin, którego Richard raz uratował od popadnięcia w złe towarzystwo. Chłopak był już blisko dna, gdy na swej drodze spotkał Richarda. Udało mu się załatwić sprawę i naprostować chłopaka.
- Nie, nie, chyba nie, był u mnie i prosił o spotkanie z tobą. Na moje oko był zdenerwowany i roztrzęsiony, ale nie chciał nic powiedzieć tylko cały czas nalegał na to spotkanie. Powiedział, że będzie czekał u siebie, bo musi z tobą pogadać.
- Dobra, dobra – Richard szybko wstał – czemu mi wcześniej nie powiedziałeś?
- Słuchaj, byłeś zajęty, masz milion innych obowiązków.
- A to jeden z moich licznych obowiązków! – Krzyknął jeszcze, gnając na górę po płaszcz.
- Echh – westchnął Proboszcz – on się kiedyś doigra.
- Nawet kawy nie wypił. – Powiedziała Mary, podając jedną na stół.


Warren Gralowe
Warren wyłączył monitor, przeciągając się na krześle i głośno ziewając. Już świtało. Ogarnął wzrokiem nieład w pokoju i wstał. Dobrze, że dzisiaj nie idzie do pracy, a zajęcia ma popołudniu.
- Czas na małą drzemkę, bo padam na ryj. – Powiedział głośno sam do siebie.
Odgarnął szybko jakieś kartony po jedzeniu i puszki z łóżka, żeby móc walnąć się tak jak stał, w ubraniu, szybko. Zapadł w sen. Rzadko kiedy mu się coś śniło, ale tym razem...

Przyśniła mu się jakaś dziewczyna. Nie znał jej. Zresztą mało znał dziewczyn, ale ta ze snu była inna. Była na swój sposób piękna, i ten uśmiech, jakby magiczny, powalający. Ubrana była w prostą czerwoną sukienkę, podkreślającą jej idealne kształty. Siadła obok niego na ławce, chyba w parku. Blisko, za blisko niż był przyzwyczajony. Pięknie pachniała, podmuchy wiatru przynosiły do jego nosa coraz to inne zapachy, od których aż w głowie mu się kręciło. Zaczęła go gładzić po twarzy i patrzeć prosto w oczy. Nie mógł nic zrobić. Najchętniej wziąłby ją w ramiona i pocałował. Niestety. Czuł się jak sparaliżowany. Poddawał się tym pieszczotom coraz bardziej i bardziej, a ona nie przestawała. Było przyjemnie, było tak przyjemnie jak nigdy dotąd. Wtedy nie przestając, odezwała się:
Myślisz, że ci się uda? Uda się tym razem? Nie mógł wykrztusić ani słowa, choć tak bardzo chciał ją zapewnić, że dla niej zrobi wszystko, ale co?
Przestała go pieścić, szybko spojrzała za siebie. Muszę już iść. Do zobaczenia. Szybko wstała i odeszła. Zanim doszedł do siebie, jej już nie było, a w miejscu gdzie siedziała, leżała kartka.
Podniósł ją i przeczytał: LEPIEJ POSZUKAJ SOBIE KSIĘDZA, PIEPRZONY STUDENCIKU, PRZYDA CI SIĘ!!!

Warren zerwał się szybko z łóżka, prawie z niego spadając. Na całym ciele miał gęsią skórkę. Rozejrzał się i spojrzał na zegarek. Dziesiąta. Potem spojrzał pod kołdrę, pokiwał głową.
Kurde, muszę se znaleźć jakąś laskę, bo zaczynam fiksować. – Pomyślał.
Otrząsnął się i poszedł do łazienki. Wziął zimny prysznic, cały czas nie przestając myśleć o dziwnym śnie. Wyszedł w szlafroku i wstawił sobie wodę na kawę. Jeszcze raz spojrzał na zegarek.
Za trzy godziny zajęcia, dobra, postaw się do pionu chłopczyku i zapomnij. Przed tobą piękny dzień i nie spitol go na pierdoły – Pomyślał, czekając na wodę.
 
__________________
Wycofuję się na z góry upatrzoną pozycję
Dogen jest offline