Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2008, 20:20   #10
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Marius wraz z Felixem zajęli się zbieranie chrustu na całą noc, co zmusiło ich do odejścia daleko od obozu. Już niedaleko od obozu las zaczynał sprawiać przygnębiające wrażenie gołe pnie często popękane od wcześniejszych mrozów. W pewnym momencie musieli przekroczyć nawet mała strugę, co w tych warunkach było nie lada wyczynem przejście po oblodzonych kamieniach. Zaaferowani nie zauważyli, iż przekraczają świeży trop wilków, co jak wszyscy w Ostlandzie wiedzą przynosi zimą pecha, bo naznacza takie osoby piętnem Urlyka i tylko bardzo wielkie osoby przeżywały pecha, który to przynosi. Urlykanie znali skuteczny sposób, ale należało go zastosować zanim się taki trop przekroczyło. Felix na samą myśl o pechu zaklną szpetnie. Zimny dreszcz przebiegł go pod przeszywanicą jakby ktoś wrzucił mu sopel pod nią.

Zamyślony Heinrich sprawnie przygotował ognisko poczym wraz z „Młodym” pomagali Oldze, co jakiś czas w cięższych pracach przy przygotowywaniu strawy.

Genevieve wraz z Niedźwiedziem zajęli się rozbijaniem namiocików.

Spokój rozbijania obozowiska przerwał ryk Piony.
Dojrzawszy obiboka szybkim kopniakiem posłał Reynar’a w najbliższą kałużę błota.

- Psi huju ty myślisz, iż rozkazy są tylko dla innych. Patrzajta, jakiego jaśnie pana mamy w oddziale. Zapierdalaj po chrust i to natychmiast i nie wracaj mi dopóki nie nazbierasz dwóch wiązek. Karana warta, czyli masz już dwie środkowe zrozumiałeś huju. No, co się mówi platfusie.

Reynar ukradkiem rozmasowując bolący tyłek wykrzyknął na cały głos tak jak to Piona lubił.
- Ta jest panie sierżancie.

Po ty zdarzeniu rozbijanie obozu posuwało się jakby sprawniej a zadowolony Piona gospodarskim okiem sprawdzał czy aby podwładni jego nie stali się leniuchami lub zachorowali, na co miał doskonałe lekarstwo kop w żyć.

Nim nastał zmrok wrócili Marius wraz z Felixem znacznie później jak już wszyscy zasiedli przy ognisku wrócił no powiedzmy z dwoma wiązkami chrustu Reynar. Piona tylko na niego łypnął, ale nic nie powiedział i pozwolił zasiąść do kolacji, przy której jak zwykle rozpoczął opowieść.

- Służyłem kiedyś z takim jednym. – rozpoczął opowieść Piona rozsiadając się wygodnie przy ogniu, ręce do niego wyciągając.
- Wolf mu było, czy jakoś tak, podobnie. Opowiadał, iż zdarzyło to się jak służył w słynnej 2 kompanii III Ostlandzkiego Regimentu Piechoty. Wracali z wyprawy na wschód. Byli już blisko, zarys Środkowych przesłaniał cały horyzont, jeszcze tydzień, może więcej i byliby wrócili cali i zdrowi. Ale życie to suka, naszła ich zamieć.

Piona zasłuchany w trzask bierwion ogniska na chwilę zamilkł poczym jak najprzedniejszy komediant zakrzyknął.

- Nagła, ostra. Wpierw było cicho, tak cicho, jak nigdy wcześniej. Nie poruszała się ani jedna gałązka, nic, tylko śnieg skrzypiał pod nogami. A potem rozpętało się piekło tak mówił Wolf, widoczność spadła niemal do zera, wichura porywała oddech, rzuciła nimi, wirowała w szalonym tańcu śmierci.

Sierżant zamyślił się długo wpatrywał się w ognisko pieszcząc w ręce miskę z wojskowym gulaszem, który podała mu Olga.

- Podobno to nie była zwykła zamieć to - Buran demon zimy we własnej osobie. Przeraźliwie mroźny powiew zdzierał skórę i mięso aż do kości, ponad gwizd wiatru, ponad śmiech demona, przedzierał się potępieńczy wrzask ludzi. Krew w jednej chwili zastygała, zamrożona wirowała wraz z drobinami śniegu, uderzała w twarze. Wichura z potworną siłą przetoczyła się przez oddział pozostawiając przy życiu mniej niż dziesiątą część, reszta żołnierzy padła martwa, skostniałe, odarte z wszystkiego szkielety leżały okryte szalem śniegu, przysypane kryształami własnej krwi. Upiorny widok. Żaden z tamtejszych żołnierzy już nigdy nie ruszył w teren. Wolf mówił, iż niewiele było potem do pochowania a płatki śniegu były lepkie od krwi, w końcu same nią były. Tak to właśnie jest panie wygodnicki. – Po tych słowach splunął z niechęcią spoglądając na Reynar’a.

- No teraz wasz kolej przestraszyć nas - spojrzał po oddziale szukając ochotnika do opowieści.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 12-01-2008 o 22:31.
Cedryk jest offline