Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2008, 22:15   #6
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Eva położyła sie z powrotem do łóżka ale zgodnie z przewidywaniami nie mogła zmrużyć oka. Leżała na wznak ze wzrokiem wbitym w sufit i rozmyślała. Czego gliny mogą ode mnie chcieć? Czyżbym się wreszcie doigrała? W końcu kiedy wejdziesz między wrony... Zaraz, zaraz, to idiotyzm! Nie mogą mnie winić za to z kim przystaję. Zresztą do niczego się nie przyznam, nie istotne o co chodzi, będę udawać naiwną, jak zwykle. Nic nie wiem, nikogo nie znam, ja tu tylko nalewam piwo. Kiedy przyjdą mnie wypytaywać zrobię to co umiem robić najlepiej – będę kłamać. Kolejna przydatna umiejętność odziedziczona po ojcu. Ale do mistrza ciągle mi daleko. Kanalia. Kłamstwa tak przekonująco sączyły mu sie przez usta... Nawet wtedy gdy mówił że nas kocha. Bo jak można kogoś kochać i postępować jak menda.
Zapaliła papierosa. Mały pokój szybko wypełnił się gęstymi kłębami dymu. Zapaliła jeszcze jednego i kolejnego ale wciąż nie mogła się uspokoić. Na dodatek żołądek odmawiał posłuszeństwa. Taka ilość nikotyny na czczo nie wróży dobrze. Zemdliło ją.
Nie miała ochoty podnosić się z łóżka. Szykował sie wyjątkowo parszywy dzień. Może by go tak przeczekać, odłożyć na później. Najchętniej by zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu...
Teraz dopiero spostrzegła, że w drugiej ręcę wciąż ściskała telefon. Mocno, aż zbielały jej kostki. Chyba zbyt brautalnie naskoczyła na Irlandczyka. W końcu chciał ją ostrzec. Nie musiał tego robić, a jednak chciał. Na dodatek sprzedał jej informacje za darmo, a to do niego niepodobne...Eh, pewnie dba tylko o swoje dupsko, martwi się czy czegoś nie sypnę. Po takim czasie on wciąż mi nie ufa. Egoista. Skurwiel i egoista. A mnie przez moment wyrzuty sumienia ruszyły, że go tak zmieszałam z błotem. Chociaż, jeśli on nie jest przyjacielem to chyba żadnego nie mam... Nie mogę wątpić w jego dobrą wolę bo wtedy przyznam się przed sobą że jestem sama na tym pieprzonym ziemskim padole. A nie chce być sama, nie zniosłabym tego...
Mimo wszystko dopadło ją przygnębienie i poczuła się jeszcze bardziej samotna niż zazwyczaj. To jeden z tych dni kiedy masz ochote umieścić kulę w samym środku swojego nic nie wartego mózgu i uwolnić się od bolesnej egzystencji. Moja śmierć byłaby zapewne niewielką stratą dla ludzkości. Mimo to, na przekór wszystkim, mam zamiar pociągnąć to przedstawienie jeszcze jakiś czas - westchnęła.
Resztkami sił zwlekła się z łóżka. Kilka minut spędziła w łazience, potem ubrała się i stanęła przed lustrem. Jej własne oblicze jak zwykle napawało ją mieszanką żalu i gniewu. Boże jaka jestem do niego podobna... Im silniej starałam się nie myśleć o przeszłości tym intensywniej ona powraca.
Miała zamiar zrobić sobie ostry makijaż ale koniec końców ograniczyła sie do jasnoczerwonej szminki. Złapała jeszcze torbę i kurtkę i wyszła na zewnątrz. Chłodne powietrze trochę ją orzeźwiło. Szła opieszale, jak skazaniec prowadzony na szubienicę. Schowała głowę głębiej w ramiona i postawiła kołnierz. Po drodze kupiła papierosy i kawę na wynos. Papierowy kubek przyjemnie ogrzewał skostniałe dłonie.
Do baru dotarła wcześniej niż zwykle. Poza tym nie spodziewała się nadmiaru klientów skoro rozeszły się już wieści że gliny mają zamiar złożyć jej dziś wizytę.
Knajpa wyglądała dokładnie tak jak wczoraj gdy ją opuszczała. Długi kontuar zawalony pustymi butelkami i szkłem, przed nim wysokie stołki barowe, w głębi kilka stolików, zniszczone skórzane kanapy i kominek, który czasy świetności i używalności miał juz dawno za sobą. Weszła za bar i włączyła sprzęt grający. Ryk ciężkich gitar popłynął przez głośniki i wypełnił lokal. Eva mimowolnie uśmiechnęła się do siebie. Zamknęła oczy i zaczęła rytmicznie się poruszać. Jej biodra kołysały się lekko, ręce zaplotła nad głową i poddała się muzyce. Na zmianę skakała dziko to znów subtelnie i zmysłowo kołysała się niby w transie. Tańczyła dopóki starczało jej tchu. Mijały minuty. Pot spływał po twarzy a ona korzystała z luksusu bieżącej chwili, kiedy wszystkie złe myśli odepchnęła daleko od siebie. Jej twarz nabrała wyrazu błogości i dziecinnej euforii.
 
liliel jest offline