Eva Davis
Błogo zmęczona, podeszła do sprzętu i ściszyła muzykę. Poczuła się o wiele lepiej. Zawsze jej to pomagało. Wzięła ścierkę, otarła twarz i usiadła. Zapaliła papierosa i rozejrzała się.
Dobra, koniec zabawy, chcąc nie chcąc trzeba się wziąć do roboty. Co ma być to będzie, przecież nic złego nie zrobiłam, mam nadzieję – pomyślała.
Wstała i zabrała się za sprzątanie. Nie spodziewała się na razie klienteli, było wcześnie, ale lepiej mieć ten przykry obowiązek za sobą. Po godzinie doprowadziła lokal do jako takiego porządku. Wzięła torbę i skierowała się do łazienki.
A teraz trzeba samej doprowadzić się do porządku – uśmiechnęła się do lusterka, na którym jakiś cioł czarnym mazakiem napisał:
Gerta! Wsadzę ci w dupę tego twojego gacha!.
Gdy wyszła, w środku już ktoś siedział. Jakiś facet.
Kurczę, zapomniałam zamknąć drzwi z tego wszystkiego – zezłościła się.
Wolno podeszła do baru, uśmiechając się niepewnie. Mężczyzna, śledził ją wzrokiem, bez śladu emocji na twarzy. Nie znała go, nigdy go tu nie widziała. Starszawy, dobrze ubrany, w czarnym rozpiętym płaszczu, spod którego wyzierał markowy garnitur. W twarzy miał coś takiego, że Eva lekko się zaniepokoiła. Przeczuwała kłopoty. Weszła za bar i skinęła głową w kierunku przybysza.
-
W sumie to jeszcze zamknięte, ale jak pan już tu jest to czym mogę służyć? – zapytała.
Mężczyzna spojrzał na nią beznamiętnie.
-
Proszę mi zrobić jakiegoś drinka – odpowiedział sucho.
-
Robi się.
Gdy odwróciła się po wódkę i szklankę do drinków, po plecach przebiegł ją zimny dreszcz. Usłyszała charakterystyczny dźwięk wyjmowanej broni z kabury.
Kurwa, wiedziałam – pomyślała z paniką.
Zdecydowała, póki co, nie dać się zeżreć panice. Powoli, co przychodziło jej z trudem, odwróciła się z butelką wódki i szklanką, z powrotem do nieznajomego. Faktycznie, w ręku trzymał pistolet, który z trzaskiem położył na ladzie, lufą skierowaną w jej stronę. Twarz miał dalej beznamiętną, jak na prawdziwego skurwiela przystało.
Eva, delikatnie postawiła po swojej stronie szklankę i butelkę.
-
Chce pan tego drinka, czy zależy panu na czymś innym? – delikatnie wykrztusiła, próbując go nie drażnić.
-
Wiesz co, nalej mi czystej, a w międzyczasie poczekamy na dwóch gliniarzy, którzy właśnie zmierzają do ciebie. Poczekamy i utniemy sobie małą pogawędkę w czwórkę.
Jego głos zabrzmiał złowieszczo i chrapliwie. Położył rękę na kolbie gnata i zaczął delikatnie masować. Dałaby sobie głowę uciąć, że jak wspominał o gliniarzach, to dziwnie się zaciągnął, jakby coś węszył.
Nastała chwila niezręcznej ciszy.
Nic z tego nie rozumiem, co to ma być? Wszystko w momencie zaczęło się walić. Jakiś gość, którego nie znam, chce coś czego nie mam. I jeszcze gliniarnia. Co on zamierza zrobić? – zaczęła intensywnie myśleć.
Mimochodem, szybko i przelotnie, spojrzała jeszcze pod ladę, na jednego ze swoich „misi”, jak pieszczotliwie je nazywała.
Nieznajomy dalej gładził broń i wnikliwie obserwował Evę.