Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2008, 16:07   #1
MrYasiuPL
 
Reputacja: 1 MrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputację
[Autorskie] Wolność

Wstęp:
Przez ciemne, burzowe chmury przebijały się z trudem rzadkie strumienie słońca. Mimo iż dzień był bezwietrzny panował przenikliwy chłód. Na ziemi leżały niewysokie, śnieżne zaspy. Gałęzie świerków i sosen pokryte były szronem. Równinę okupywały rozległe choć nieliczne, kępy gurtagnu. Roślina ta miała malutkie, jadalne owoce o zielonej lub kremowej barwie. Przypominały one jagody.
Na południu, kilkanaście kilometrów dalej biegło pasmo gór Utt. Dobrze widoczna była gigantyczna, Żelazna Brama. Dawniej stali tam wartownicy. Były ich setki. Teraz armia nadciągająca z południa zabiła lub przegoniła ich wszystkich. Strażnicy Bramy pobierali myto za przejście przez nią. Blokowała wielki kanion przez którego można było się dostać na północ najbezpieczniejszym i najszybszym szlakiem. Wrota stały teraz otworem i wylewała się z nich kilkudziesięciotysięczna armia, zmierzająca, by podbić te tereny.
Naprzeciwko wejścia, w pewnej odległości rozciągał się mniej liczny 40 000 obóz ludzi zebranych z terenów północy. Postanowili, oni walczyć o ojczyznę ramię w ramię, by przeciwstawić się wrogim siłom. Przeciwnik jednak był liczniejszy, a także w większości posiadał lepsze uzbrojenie.



Mag

Amillay Haldeswar

Wielka Pięści Cathalne był jednym z najlepszych dowódców. Ty byłaś rekrutką. Adeptem. Nie osiągnęłaś jeszcze stopnia maga lub czarodziejki. Teraz jednak stałaś przy nim, tak jak 3 innych ludzi.
-Przyszliście tutaj po to, żebym dał wam tymczasowe rozkazy. –zaczął mówić Cathalne- Jesteście tylko umagicznionymi mendamiktóre przylazły tutaj z własnej głupoty. Jesteście jednak także potrzebni. Amalunus, nasz arcymag i Tumarnt, mag są jedynymi czarodziejami. Mają wielką siłę i tak dalej ale to tylko dwie osoby. Dołączycie więc do różnych oddziałów.
Zaczął wyczytywać imiona z listy. Okazało się że dołączysz do zwiadu, 13 grupy. Odetchnęłaś z ulgą. Jeden, czarnowłosy młodzieniec obok ciebie dostał przydział do ciężkiej piechoty. Prawdopodobnie zginie w pierwszej godzinie walki.

Poszłaś spokojnie w stronę niedużego skupiska namiotów gdzie rozbili się zwiadowcy.

Zwiad – grupa 12 i 13
Fenrir "Płomienne Włosy”, Metellus Akvila, Oin syn Grunda

Między kremowymi namiotami zwiadu płonęło ognisko. Dawało one dużo ciepła więc siedziało przy nim około 20 osób. Zwiad liczył sobie 200 ludzi i dzielił się na 50 grup. Każdy z nich miał po 4 osoby. Trzech zwiadowców oraz jedną osobę z innego oddziału. Najczęściej byli to saperzy.
Oin snuł jedną ze swoich opowieści kiedy, dowódca podbiegł do zgromadzonych żołnierzy i przykucnął.
-Oddziały od 1 do 20 mają się stawić po odbiór broni. Szybko, za godzinę idziecie na zwiad.
Podniósł się i pobiegł dalej przekazać wiadomość. W tym samym momencie podeszła do was czarodziejka. Ktoś przekazał jej wiadomość więc szybko odwróciła się poszukać 3 towarzyszy.

Zespoły szybko się odnalazł. Metellus i Amillay mieli 13 numer. Metellus, (brunet w czerwonym płaszczu, zwiadowca) Młotek, (siwy i niski zwiadowca-lekarz polowy o płaskiej twarzy i szarych oczach) oraz Sam (gruby blondyn o brzydkiej, zapryszczonej twarzy który został zwiadowcą z przymusu) znali się jedynie z widzenie od paru dni. Amillay nie znał jeszcze tu nikt.
Krasnolud Oin i członek Klanu Wilka Fenrir mieli w oddziale 12 Balnora (saper, prawdopodobnie kiepsko panująnował nad swoją psychiką) i zwiadowcę o imieniu Rashar. Tego ostatniego zdegradowano. Nie mówiono o tym.

Wasze drużyny poszły do wielkiego namiotu. Zobaczyliście tam jaszczuroludzia.
-Macie broń? Niessstety, mussszę ją wam zabrać… dostaniecie jednolite uzzbrojenie.

Każdy z was otrzymał sztylet, krótki miecz, łuk (lub kuszę), małą drewnianą tarczę oraz kołczan z 30 strzałami (dla kuszników z bełtami). W dodatku dostaliście lunety, śpiwory, małe toporki, zielone płaszcze z wyszytymi numerami oraz 3 dniowy prowiant. W ostatniej chwili kiedy już wychodziliście, jaszczuroludź syknął. Przeprosił i wręczył wam jeszcze emaliowane na biało kolczugi. Ku zdziwieniu niektórych nie wydawały nawet najmniejszego chrzęstu. Zbrojmistrz odebrał wam tylko broń. Mieliście więc swoje osobiste rzeczy.

Wychodząc z namiotu natknęliście się na dowódcę. Był zdenerwowany. Szybko wyjaśnił wam, że musicie dojść do gór, dał wam mapę kontynentu.

Powiedział iż majcie na przygotowanie się godzinę. Wróciliście do obozu. Przy ognisku siedziało nadal wiele osób. Rozmawiali cicho, pili piwo lub grali w kości. Jeden z żołnierzy coś pisał. Pod pniem drzewa siedział za to Diuker, historyk. Miał krótką siwą brodę. Mimo wieku wyglądał groźnie.
Młotek zagadnął do was:
-Moja pierwsza bitwa mało nie skończyła się śmiercią więc się nie cieszcie za bardzo. - właśnie poznaliście powód dla którego omijano go. Miał w sobie wiele pesymizmu ale był niemal weteranem. Nie ostódziło to waszego zapału.

Lekka piechota - pododdział 5 - dziesiętnik Debran Warron
Avagornis, Bronthion, Garret


Nagle nie wiadomo z jakiego powodu rozległ się przeciągły głos trąbki. Pospiesznie ubraliście się a mundury i ustawiliście się w szeregu przed namiotem. Byliście tu zaledwie od kilku dni, ale już zdążyliście się nauczyć, że dowódca pododdziału nie należy do delikatnych i oczekuje bezwzględnej dyscypliny. Pierwszy żołnierz, który mu się sprzeciwił wylądował w karcerze na trzy dni. Jednak nie za to, że dyskutował z przełożony, lecz za to, że zapomniał o randze tamtego i odezwał się do niego na „ty”. Teraz ten mężczyzna stał przed wami i patrzył się na was. Dobrze wiedzieliście, że zaraz na kogoś krzyknie i zruga za niestarannie ubrany mundur, albo za niedokładnie wyczyszczone buty. Jednak tak się nie stało. Dziesiętnik, postawny mężczyzna podchodzący wiekiem pod czterdziestkę, popatrzył się i spokojnym głosem powiedział jedynie.

-Wroga armia zbliża się w stronę obozu. Prawdopodobnie dotarcie tutaj zajmie przeciwnikowi trochę czasu. Wystarczająco wiele, by was jeszcze trochę podszkolić. A teraz ustawić się w kolumnę po dwie osoby i odebrać broń ze zbrojowni. Potem ustawić się w szyku na placu, tak jak co dzień. Wykonać rozkaz!

Potem odwrócił się na pięcie i udał się do namiotu, by sprawdzić, czy posłania są należycie poskładane. Staliście nadal w szeregu, kiedy to do was dotarło. Już niedługo możliwe, że będziecie walczyć w waszej pierwszej bitwie. A przecież jesteście w obozie niespełna tydzień! Lekko zszokowani udaliście się da namiotu zbrojmistrza. Tam jak dobrze wiedzieliście znajdował się wasz osobisty ekwipunek. Odebrano wam go, pozwalając zatrzymać jedynie dwie rzeczy osobiste. Teraz przypomnieliście sobie pierwszy dzień i kłótnie niemal każdego z rekrutów, o to by mógł zachować własną broń. Na nic się to nie zdało regulamin był jasny i nie do ominięcia:
oddział ma mieć takie samo wyposażenie, a broń wydawana jest tylko na czas warty, ćwiczeń lub w niezwykłych okolicznościach. O tym czy sytuacja się do takich zalicza decydują oficerowie. Podeszliście do zbrojmistrza. I odebraliście przydziałową włócznię, miecz, sztylet oraz tarczę. Lekki skórzany pancerz, wzmacniany metalowymi płytkami mieliście już na sobie, tak samo jak metalowy hełm, więc udaliście się na plac razem z resztą towarzyszy, gdzie jak co dzień ćwiczyliście w posługiwaniu się nową bronią.





Kawaleria
Niu


Czyściłaś swojego konia, który jak inne wierzchowce kawalerzystów, którzy zgłosili się do armii, przebywał w prowizorycznej zagrodzie. Byłaś sama, oprócz koni nie było w pobliżu żadnego człowieka. Do pilnowania zagrody byli wyznaczeni strażnicy, lecz ci w tym momencie rozgrzewali się przy ognisku. Czyszczenie konia sprawiało ci przyjemność i było miłą odskocznią od niemiłej rzeczywistości jaką zastałaś w armii. Już pierwszego dnia pobytu w obozie inni kawalerzyści dali ci odczuć, że według nich nie jest to miejsce dla ciebie. Najbardziej zaskoczyło cię zachowanie wychowujących się wraz z końmi ludzi z Klanu Wilka. Byli oni główną siłą kawalerii i już przy pierwszym kontakcie z jednym z nich dowiedziałaś się, że kobiety w wojsku nadają się tylko do gotowania i zajmowania się rannymi, a nie do walki, zwłaszcza konnej. Początkowo myślałaś, iż trafiłaś jedynie na wulgarnego człowieka, lecz kolejne godziny spędzone w obozie i kolejne spotkania udowadniały, że pojęcie roli kobiet w Klanie Wilka było diametralnie inne niż w twoich rodzinnych stronach.
Codziennie odbywały się szkolenia rekrutów, w których ty także uczestniczyłaś. Zostałaś przydzielona do 3 pododdziału kawalerii, na pierwszych ćwiczeniach odebrano ci twoją broń, przypominający jaszczurkę osobnik rozdał każdemu rekrutowi jednolity ekwipunek: miecz, zbroję łuskową, która chroniła jedynie korpus i uda, drewnianą tarczę w kształcie migdała, szyszak i lancę. Twoim dowódcą jest przedstawiciel Klanu Wilka, równie uprzedzony co inni do kobiet w wojsku, wysoki i długowłosy, noszący z dumą wilczą skórę na plecach, kapitan Rudgar. Szkolenia były dosyć intensywne. Nie dorównywałaś innym siłą, ale nadrabiałaś nieco swoją wrodzoną, kobiecą zręcznością.

Głos rogu wyrwał cię z zamyślenia, był to sygnał wzywający na zbiórkę. Szybko pobiegłaś na miejsce zbiórki. Gdy tam się zjawiłaś dowódca już zaczął odprawę, widzą ci jedynie skrzywił się, ale nic nie powiedział. Ustawiłaś się w szeregu w raz z kompanami.

- Już niedługo będziecie mieli okazję pokazać swoje umiejętności - powiedział. - Wróg się zbliża. Każdy mam być gotowy do wymarszu za dwie godziny. W magazynie odbierzecie broń, zadbajcie o konie bo mogą uratować wam życie. Rozejść się! - dokończył i odszedł.

Ciężka piechota, 3 pododdział
Quenril Alberai


Żołnierze zebrani na centralnym placu pomiędzy namiotami patrzyli, jak przed nimi spaceruje rudobrody krasnolud. Był to dowódca 3-go pododdziału ciężkiej piechoty Bedburg Dominsson. Chodził przed ustawionymi w szeregu rekrutami wyposażonymi w kirys, hełm chroniący górną część twarzy, ciężkie, prostokątne, obite żelazem tarcze, topory i oszczepy. Krasnolud trzymał w dłoni kufel piwa i co chwila przechylał go wlewając sobie do gardła złocisty trunek. Rekruci zdążyli się już do tego widoku przyzwyczaić, każda odprawa i ćwiczenia wyglądały tak samo. Nikt nie mógł pojąć jak ten brodacz może pić tyle piwa i nadal dowodzić pododdziałem.
Ty także nie wiedziałeś, tak samo zresztą, jak twoi towarzysze ile jeszcze może wypić wasz dowódca. Jednakże nie zastanawiałeś się nad tym długo. Nie obchodziło cię to w jakim stanie jest teraz krasnolud, stałeś w szeregu zniecierpliwiony oczekując na wiadomości jakie miał wam do przekazania Bedburg. Nie mogłeś się doczekać bitwy z wojskami Imperium, przez całe życie byłeś szkolony do walki i kolejne ćwiczenia nudziły cię, gdyż były dla ciebie raczej rozgrzewką niż okazją do nauczenia się czegoś więcej. Jedyną umiejętnością jaką musiałeś posiąść było rzucanie oszczepem. Wreszcie Krasnolud zatrzymał się.

- To ostatnie ćwiczenia - przemówił swoim basowym głosem. - Te psiejuchy z Imperium już niedługo staną na przeciwko was. Ustawcie się w parach i zacznijcie ćwiczenia tak jak wczoraj.

Słowa krasnoluda sprawiły ci radość. Szybko ustawiłeś się na przeciwko poznanego w obozie Sigunda, przedstawiciela Wodnego Klanu.
 

Ostatnio edytowane przez MrYasiuPL : 21-01-2008 o 21:37.
MrYasiuPL jest offline