Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2008, 02:15   #1
Nansze
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
[Autorski] Stary dom ma swoje tajemnice...

Wrzuta.pl - Thomas Newman - Ghosts
Proszę o włączenie muzyki.

Ciemny korytarz nie mający końca. Niezliczona ilość mijanych drzwi. Jedynym światłem były promienie księżyca mgliście padające na czerwony, długi, pięknie zdobiony złotą nitką, dywan z frędzelkami. Jasne plamy czerwieni w ciemnym korytarzu. Osoby ze ściennych portretów odprowadzają wzrokiem i szyderczym grymasem.

W oddali słychać głuche kroki. Po korytarzu sunie ciemna postać. Nie było by jej widać, gdyby nie przecinała co chwila swoim wątłym ciałem jasne smugi światła. Widać jedynie nogi i korpus. Twarz nadal nie była oświetlana. Miarowy, cichy chód. I baczny wzrok z obrazów ściennych. Cisza. Cisza, którą rozrywają kroki tłumione przez dywan. Drzwi. Zamknięte na zamki z dużymi kluczami. Zdobione mosiężnymi klamkami. A na każdej klamce wygrawerowany numer.

Ciemna postać. Choć twarzy nie było widać, zostawiała za sobą widmo chłodu. Stary zegar z głównego korytarza wybił 2 . Choć zegar był stosunkowo daleko od ciemnego korytarza, wybicie pełnej godziny było słychać idealnie. Cisza. Postać w czarnym fraku wyjęła duży mosiężny klucz z kieszeni. Na rączce miał numer, a był to numer 42. Stanął naprzeciw drzwi, które lekko oświetlone mglistą smugą zza szyb zdradzały swój numer. Klucz pasował idealnie. Głośne chrobotanie. Po chwili drzwi powoli zaczęły się otwierać z charakterystycznym skrzypieniem. Na ciemny korytarz wylało się ciepłe światło z kominka.

[
-Wejdź, proszę. – Ciepły lecz bez większego wyrazu głos wydobył się z wnętrza pokoju. Postać we fraku posłusznie weszła do środka pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Korytarz ponownie stał się cichy i ciemny. Niezmącony spokój. Śmiech dziecka.
Niewielki pokój z dużym zdobionym kominkiem, sofa wraz ze zdobionymi fotelami koło stylizowanego stoliczka zagościły pod jedną ścianą. Pod drugą stały regały z książkami. Koło kominka stał fotel, a koło niego stoliczek. Mężczyzna, którego twarz było teraz idealnie widać, była pomarszczona i bez wyrazu. Niebieskie oczy łypały zimnem.
-Czy rozdałeś wszystkie zaproszenia?- Był to głos kobiety. Kobiety, która siedziała w fotelu, grzejąc się przed pięknie zdobionym kominkiem. Twarz radosnej staruszki zwróciła się w stronę mężczyzny w czarnym fraku.
-Tak, Pani – W jego głosie można było wyczuć stanowczość i lojalność a w oczach niezmącony chłód. Staruszka wyciągnęła dłonie przed siebie i nadal uśmiechając się złożyła je przed ustami. Jej wzrok skierowany był w ogień kominka. Wesoło trzeszczał i przyjemnie grzał…




Jacek Czerwiński

Sesja! Tylko to chodziło po Twojej głowie. Nie spałeś po nocach, ślęcząc nad książkami. Nikt się nie dziwił, bo nie byłeś jedyną osobą ogarniętą egzaminami. Tłumy ludzi w bibliotekach. Snujący studenci po mieście. Jak cienie ludzi. Wyczerpani, wiedzą. Wszak prawo nie należy do najłatwiejszych kierunków.
Dzień jak każdy styczniowy podobny do siebie. Dzień szary, zimny i przygnębiający. Siedziałeś właśnie nad Kodeksem Karnym, na uczelnianym korytarzu. Szarzy studenci mijali Cię bezosobowo, obojętnie. Siedząc tak po turecku na brudnej podłodze chłonąłeś informacje. W pewnym momencie zatrzasnąłeś gwałtownie grube tomisko, zrobiłeś poważną minę i ciężko nabrałeś powietrza. Zaburczało Ci w brzuchu. Ten odgłos z Twojego żołądka zniwelował wygląd poważnego człowieka. Położyłeś głowę na książce. Dalej trzymając głowę na książce sięgnąłeś do kieszeni. Jakieś miedziaki zaczęły tłuc się w Twojej dłoni. Uśmiechnąłeś się. Wstałeś otrzepałeś z paproszków i zmierzyłeś w stronę bufetu. Wszedłeś do jasnego, ciepłego pomieszczenia, gdzie przyjemnie pachniało jedzeniem. Sporo osób coś przepisywało, pisało, ogólnie ślęczało nad materiałami. Nie zdziwiło Cię to. Zrobiłeś minę w stylu „ a co mnie to” i poszedłeś zamówić coś ciepłego. Herbata i jakaś bułka z pomidorem i serem. Dało się przeżyć. Gorsze rzeczy się jadło. Ciepła herbata wprawiła Cię w lekki błogostan. Twój organizm zaczął domagać się snu, którego nie mógł uprosić od kilku dni. Spojrzałeś na zegarek. Mało co się nie zerwałeś razem z krzesłem i stolikiem. Bibliotekę dziś wcześniej zamykają, a Ty jeszcze potrzebowałeś parę kserówek.
Jeszcze godzina do zamknięcia, a Ty nie wiesz za co masz się „wziąć”. Wyjmujesz z kieszeni pomiętą do granic wytrzymałości zapisaną kartkę i zaczynasz błądzić między regałami. Przeglądając jedną z wielu przed chwilą przewertowanych książek zauważyłeś, że ta ma jakąś zakładkę. Fakt faktem ludzie robią sobie zakładki, później o nich zapominają. Tak zarobiłeś kiedyś pięć dyszek. Były też pocztówki, zwykłe kartki. Różne ciekawe rzeczy. Lecz to była koperta. Brązowo – złota. Kiedy odwróciłeś zaciekawiony na drugą stronę zakładkę, upuściłeś książkę z dość porządnym hukiem. Widniał tam napis „Zaproszenie dla Jacka Czerwińskiego”. Złotymi literami. Serce zaczęło Ci momentalnie szybko i mocno bić. Pierwsza myśl: głupi żart. Otworzyłeś kopertę. W środku była beżowa karteczka ze złotymi napisami.

Nie, to nie jest żart.
Zapraszam Cię do mojej zabytkowej rezydencji. Będziesz miał okazję przeżyć niesamowitą przygodę oraz wygrać nie mały pieniądz. Przyjedź, a dowiesz się więcej.
Zabierz obowiązkowo to zaproszeniem, gdyż jest to dokument bez, którego nie zostaniesz wpuszczony na Moją posesję.
Prosi się o przybycie 25 stycznia 2008 roku.

Z wyrazami szacunku
….. .. . ….. . . ..


Niestety podpis był zbyt mały by można było go odczytać.


Tomas J. Jonson

Zbliżały się ferie zimowe, co za tym szło, ludzie masowo rezerwowali miejsca w pensjonatach. Piękny okres, dla Twojego portfela. Postanowiłeś również sobie zrobić małe ferie, razem z ukochaną żoną. Pojechaliście w góry. Wszak nie było tak zatrważająco dużo śniegu na narty, ale na spacery i na pewne szaleństwa na śniegu, idealnie. Mogliście jako tako nadrobić swój miesiąc poślubny. Nie ma to jak wylegiwać się w łóżku do południa. Śniadanie przyniosą, obiad przyniosą. Żyć nie umierać. Kiedy leżeliście wraz z Jasmin w „małżeńskim” wielkim łożu, ktoś zapukał do drzwi Waszego pokoju. Natręctwo! Bo przecież jest wywieszka z drugiej strony „Nie Przeszkadzać!”. Zignorowaliście pukanie. Cisza. Odsapnęliście od natręta. Przytuleni do siebie mocno, patrzyliście sobie w oczy. Cieszyliście się swoim towarzystwem, swoim szczęściem. Natręt powrócił. Ze zdwojoną siłą. Teraz to wyglądało jakby chciał się do Was włamać. Jakby kopniakami chciał wyważyć drzwi. Jasmin jedynie przewróciła ciężko oczami, zaś Ty puściłeś piękną wiązankę w stronę „napastnika”. Okrutnie nie chciało Ci się wstawać, ale to już robiło się nie do zniesienia. Zarzuciłeś na siebie pierwszą lepszą rzecz. Pech się stał, że był to różowy, satynowy szlafrok żony. Przekręciłeś patent i szybko otworzyłeś drzwi. Już zacząłeś coś krzyczeć, ale po drugiej stronie nikogo nie było. Wyjrzałeś zza drzwi. Obejrzałeś się. Czysto. Długi cholernie korytarz i żadnych możliwości aby się schować. Chyba, że jakiś „sąsiad” robi sobie głupie żarty. Jasmin stanęła w Twoim szlafroku koło Ciebie.. Również rozglądnęła się po korytarzu. Gdy już chciałeś zamykać drzwi, Twoja żona zauważył brązowo – złotą kopertę przed drzwiami.
-Kochanie, ktoś to zostawił- I wręczyła Ci tę kopertę. Zamknęła drzwi na patent, zdjęła szlafrok i położyła się dalej do łóżka. Ty zaś odwróciłeś kopertę. Na drugiej stronie widniał złoty napis : Zaproszenie dla Tomasa J. Jonsona. Pomyślałeś, że jakiś podły żart, aby wyrwać Cię z łóżka. Beznamiętnie otworzyłeś kopertę. W środku znalazłeś kremową karteczkę ze złotymi napisami :

Nie denerwuj się.
Zapraszam Cię do mojej zabytkowej rezydencji. Będziesz miał okazję przeżyć niesamowitą przygodę oraz wygrać nie mały pieniądz. Przyjedź, a dowiesz się więcej.
Zabierz obowiązkowo to zaproszeniem, gdyż jest to dokument bez, którego nie zostaniesz wpuszczony na Moją posesję.
Prosi się o przybycie 25 stycznia 2008 roku.

Z wyrazami szacunku
….. .. . ….. . . ..
Podpis był nieczytelnie, malutki.



Johnny Lick

Gdy wieczorem wróciłeś z knajpy do domu. W domu było bardzo cicho. Przestraszyłeś się. Myślałeś, że to może ci kolesie, którzy dzwonili jednak, na szczęście to nie oni. Wszedłeś do sypialni matki. Zobaczyłeś, że leży na podłodze z obitą twarzą. Szybko do niej podbiegłeś. –Co się stało? Mamo!- podniosłeś jej twarz. –Synku… jesteś już… - cicho wymamrotała. –Kto ci to zrobił?- zapytał. Nagle zobaczył strach w jej oczach. Szybko przytuliła się do niego i zaczęła płakać. –To był… chyba mnie zgwał…- nie dokończyła. Wpadłeś we wściekłość. Wstałeś i zacząłeś zrzucać wszystko ze stolika. –Nieeeeeee!- krzyczałeś- Nieeeeeeeeeee! – Furia. Matka skulona siedziała w kącie obejmując swoje nogi, a twarz schowała w kolanach. Gdy w pokoju nie było już nic, czym mógłbyś rzucać, usiadłeś ciężko na łóżku. Twarz schowałeś w dłoniach. Najważniejsza była teraz rodzicielka. Zadzwoniłeś na pogotowie. Pomogłeś mamie ubrać się i spakować pidżamę i inne potrzebne rzeczy. Ambulans przybył w dość krótkim czasie. Matka przed wejściem do karetki pocałowała Cię w policzek. A Tobie mimowolnie popłynęła jedna łza. Taka symboliczna. Wiedziałeś, że dobrze zaopiekują się mamą. Obiecałeś, że niedługo ją odwiedzisz. Zamknęli drzwi i pojechali na sygnale do szpitala. Wszedłeś do domu. Cisza i jakiś niespokojny chłód przeszedł przez Twoje kości. Wróciłeś do pokoju mamy, aby zrobić rozeznanie. Potłuczona lampka, szafka nocna prawie że wbita w ścianę, bo pozostawiła dużą dziurę po sobie. Masa drobnych rzeczy walających się po podłodze, jakieś szkło. Nie wiadomo skąd. Westchnąłeś jedynie na ten widok. Gdy wychodziłeś z pokoju matki, do drzwi przybita była kuchennym nożem brązowo – złota koperta. Zdziwiłeś się bo mógłbyś przysiądź, że wcześniej jej tu nie było. Nóż mocno siedział w dębinie. Po dłuższym siłowaniu się z kuchennym ostrzem, sukcesem była, prawie nie naruszona koperta. Usiadłeś na miękkim łóżku. Odwróciłeś kopertę. Widniał tam napis złotymi literami : Zaproszenie dla Johnnego Licka. Pierwsza myśl jaka przyszła Ci do głowy. Że ten kto „To” zrobił Twojej matce jest jeszcze w domu i zgrywa się. Przypływ agresji. Z chęcią rozdarłbyś tę kopertę na strzępy i podpalił, ale Twój wewnętrzny głos, kazał Ci otworzyć tę kopertę. W środku był mały kremowy kartonik, ze złotymi napisami:

Nie denerwuj się, ochłoń troszeczkę.
Zapraszam Cię do mojej zabytkowej rezydencji. Będziesz miał okazję przeżyć niesamowitą przygodę oraz wygrać nie mały pieniądz. Przyjedź, a dowiesz się więcej.
Zabierz obowiązkowo to zaproszeniem, gdyż jest to dokument bez, którego nie zostaniesz wpuszczony na Moją posesję.
Prosi się o przybycie 25 stycznia 2008 roku.

Z wyrazami szacunku
….. .. . ….. . . ..

Niestety nie mogłeś odczytać kto z wyrazami szacunku podpisał się pod tym zaproszeniem. Literki były zbyt małe, aby można było je rozczytać.


David Fox

„Doktor Historii Literatury”. Jak to ładnie brzmi pomyślałeś, wchodząc na salę wykładową. Duża sala z pojedynczymi ławkami. „Mały teatr” jak to określali studenci kiedyś. Mężczyzna szedł po schodach powoli do swojego biurka na „scenę”. Te same znudzone, zmęczone twarze. Westchnąłeś ciężko. Wyjąłeś laptopa z pokrowca i zacząłeś go podłączać do projektora. Na dziś przygotowałeś małą prezentacje.
-"Niech odpoczną sobie, a wszystko nadrobimy na sesji.” – cicho szepnąłeś plątając się w kabelkach. Gdy już uporałeś się z tym ustrojstwem lekko usiadłeś na krześle, które postawiłeś z boku sali, aby nie przeszkadzać w odbiorze studentom prezentacji. Włączyłeś mikrofon i zacząłeś z miejsca siedzącego prowadzić zajęcia. Spostrzegłeś, że drzwi sali lekko się uchylają. Skrzypnęły, przeraźliwym jękiem. A Tobie gęsia skórka przeszła po plecach. „Dźwięk taki podobny do … szafa” przeszło szybko Ci przez myśl. Impuls. Zza drzwi wychyliły się dwie głowy. Studenci. Wszak obowiązuje ten kwadrans studencki. Nie zwróciłeś im uwagi, to by było niepotrzebne marnowanie głosu i energii. Studenci, jak zwykle z zafascynowanymi minami słuchali wykładu. Marzenie. Większość weszła w pierwszy stan rozkładu na ławkach. Inni wciąż pisali sms-y. Znikomy procent, lepiej było ominąć. Dla własnego bezpieczeństwa. W środku wykładu, znowu otworzyły się drzwi. Młoda studentka oznajmiła, że jesteś wzywany do dziekanatu. Zdziwiło Cię to. Rzuciłeś szybkie spojrzenie na studentów. Teraz wszyscy siedzieli wyprostowani i uśmiechnięci. Cieszyli się, że zajęć nie będzie. Westchnąłeś. „Sesja, maleństwa, sesja” nuciłeś w drodze do dziekanatu. Wyszedłeś trochę poirytowany.
-Pomyłka, jak to mogła być pomyłka?- Gdy wszedłeś na salę wykładową nie zauważyłeś, że nikogo tam nie ma.
-Zmyli się! – Nie wiadomo czemu, ale ten fakt rozbawił Cię. Cóż miałeś wolną godzinę. Zacząłeś zbierać swój sprzęt. Gdy otworzyłeś pokrowiec na laptopa w środku była brązowo – złota koperta. Zmrużyłeś lekko oczy. Odwróciłeś kopertę, a na niej widniał złoty napis : Zaproszenie dla Davida Foxa. Obejrzałeś się dookoła siebie, dalej w jednej ręce trzymając kopertę, a w drugiej kable. Zaciekawiony otworzyłeś. W środku była kremowa karteczka a na niej złote napisy:

To nie jest studencki żart.
Zapraszam Cię do mojej zabytkowej rezydencji. Będziesz miał okazję przeżyć niesamowitą przygodę oraz wygrać nie mały pieniądz. Przyjedź, a dowiesz się więcej.
Zabierz obowiązkowo to zaproszeniem, gdyż jest to dokument bez, którego nie zostaniesz wpuszczony na Moją posesję.
Prosi się o przybycie 25 stycznia 2008 roku.

Z wyrazami szacunku
….. .. . ….. . . ..


Podpis był mały i nieczytelny. Nie można było go za bardzo „odszyfrować”.


Matt Bourne


Zaczynał się trudny czas dla studenta. Sesja. Szedłeś przez starówkę tempo patrząc na ludzi. Tyle problemów, tak mało czasu, zero rozwiązań. Potrzebowałeś odsapnąć od nauki. Musiałeś się przejść. Oderwać się. Zaczynało robić się chłodniej więc postanowiłeś napić się czegoś gorącego. Na Twoje szczęście niedaleko była dobra kawiarnia.
Kelnerka powitała Cię ciepłym, serdecznym uśmiechem.
-Dzień dobry! Proszę o to menu – i wręczyła Ci deseczkę, na której były wyryte ceny i nazwy różnych kaw, herbat itp. Zamówiłeś „małą czarną”. Długo nie czekałeś. Kelnerka przyniosła Ci kawę, gratisowe ciastko. Wziąłeś filiżankę. Aromat kawy przyjemnie rozchodził się dookoła, a jej smak. Niebo. Nie myśląc dłużej wziąłeś się za ciastko. Kremowe, aromatyczne, rozpływające się w ustach. Na duże kłopoty, małe radości. Starszy pan siedzący naprzeciw Ciebie dopił swoją kawę i powolnym krokiem sędziwego mężczyzny podszedł do Ciebie. Położył brązowo – złotą kopertę na Twoim stoliku i wyszedł z kawiarni. Twój wyraz twarzy był pomieszaniem zakłopotania z zaskoczeniem. Dość interesująca mieszanka, dla kogoś kto patrzy na Ciebie z boku. „Dlaczego ten dziadek położył mi tę kopertę?”. Długo się nie zastanawiając odwróciłeś ją. A tam złotymi literami : Zaproszenie dla Matta Bourne. „Skąd on wiedział jak się nazywam?” Jedyne słowo, które pierwsze prześlizgnęło Ci się przez myśl to „dziwne?”. Zajrzałeś do środka, a tam kremowa karteczka ze złotymi napisami:

Nie bądź zdziwiony.
Zapraszam Cię do mojej zabytkowej rezydencji. Będziesz miał okazję przeżyć niesamowitą przygodę oraz wygrać nie mały pieniądz. Przyjedź, a dowiesz się więcej.
Zabierz obowiązkowo to zaproszeniem, gdyż jest to dokument bez, którego nie zostaniesz wpuszczony na Moją posesję.
Prosi się o przybycie 25 stycznia 2008 roku.

Z wyrazami szacunku
….. .. . ….. . . ..

Podpisu nie byłeś w stanie odczytać. To był naprawdę drobny maczek, drobniejszy niż w ciastku, które jadłeś.