Czarodzieja coraz bardziej to wchłaniało. cudownie walka z inkwizytorem na czary. W końcu jakaś zabawa. Lecz gdy gotował się do kolejnego czaru coś grzmotneło, wzbijając tuman kurzu. Co to było? Allen nie zdołał określić przyczyny tego zdarzenia. Z otumanienia wyrwał go krzyk druida - Na konie!
Wtedy dopiero zorientował sie że w ich stronę galopują posiłki inkwizytorów. Za duże posiłki. Obrócił konia jednym szarpnięciem i ruszył tuż za druidem.
W końcu wpadli w las i Krzaki uniemożliwiły dalszą jazdę. Zeskoczył z wierzchowca, zabierając soje cenne juki i ruszył w głąb lasu.
W gąszczu Allen i tak nie mógł biec, szata ciągle o coś zahaczała, a miejscami się już rozerwała. Próbował robić większe kroki, lecz i to nie pomogło. Co więcej droga, którą obrali wcale nie była zbyt obiecująca, jeśli w ogóle, gdzieś ich miała doprowadzić.
Czarodziejowi się to coraz bardziej nie podobało. Nie lubił marudzić, lecz spodziewał się iż pierwsza część drogi będzie w miarę spokojna. Nadal zastanawiał się również czego mogli chcieć ci inkwizytorzy. W końcu znaleźli tymczasową kryjówkę. -Radźcie sobie bez mojej Magii-warknął jak gdyby nigdy nic pół-anioł, po czym usiadł. A ten znów co sobie ubzdurał? -Świetnie idealne wyczucie miejsca i czasu- mruknął do siebie, próbując złapać oddech, nie zważając jednak czy ktoś go nie usłyszy. -Macie może jakieś pojęcie Dlaczego niby inkwizycja nas ściga, pomijając fakt iż zabiliśmy kilku?- Nie chciał sam zdradzać swoich domysłów Zwrócił się następnie do druida -Jest jakaś inna droga poza tym piekielnym gościńcem? Bo tam nas na pewno znajdą, a wątpię by nie doszli prędzej czy później do tych skał |