Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2008, 20:20   #10
Donki
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
""Sprawa nie przedstawia się za różowo"" pomyślał Quenril odbierając swoją włócznie od zbrojmistrza który był jaszczuroczłekiem. Człowiek uśmiechnął się szyderczo na widok tego stworzenia. Alberai nie dość, ze był uprzedzony do innych ras, to na wszystkich patrzył pod kątem przydatności, jako niewolnika. ""Z tego bym zrobił gladiatora…z resztą jak z wszystkich gadów…"" Lata spędzone w branży robiły swoje i nawet mimo tej okropnej sytuacji w jakiej się znalazł potrafi myśleć o handlu.
Quenril był bowiem kupcem specyficznego rodzaju. Handlował bowiem ludźmi i jaszczuroludami (rzadziej zaś innymi rasami). Był on łowcą niewolników pochodzącym z Wodnego Klanu. Z jego twarzy biła szlachetność i duma (czyżby z zawodu?). Nosił także kozią bródkę. Tą idealną twarz arystokraty szpeciły bez wyrazu i krótko obcięte włosy oraz długa blizna zapewne zadana od cięcia mieczem, czy sztyletem. Choć blizna ta była dla niektórych przerażająca, była też źródłem wielu zabawnych sytuacji. Biegła bowiem od prawego kącika ust, aż do ucha. Wyglądało to tak, jakby Quenril był wiecznie uśmiechnięty. Jedna z takich sytuacji miała właśnie teraz miejsce. Alberai rzucił okiem na jednego z młodych rekrutów. Wyglądał na około 16 lat i był przestraszony (w sumie trudno mu się dziwić. 16 lat i pewnie zginie…). W końcu ich oczy spotkały się, a chłopak się uśmiechnął.
""Cholera jasna…nie znowu…"" pomyślał mężczyzna, ale nie odrywał wzroku od młodzieńca. Wielu ludzi myślało gdy spotykali go pierwszy raz, lub widzieli go z daleka, że obdarza ich szczerym uśmiechem. ""Na leśne dziwki*, czy ludzie nie widzą różnicy między szramą a wargą?! Toż to chyba wiadome, że usta na policzku to raczej rzadkość…"" Pomyślał Alberai próbując zrobić jak najgroźniejszą minę do chłopaka. Niestety mimo wszystko…dodał mu otuchy…
- Cholera…- mruknął do siebie i wyszedł z namiotu-zbrojowni z włócznią w ręku. Mężczyzna ustawił się obok Sigunda. Poznał go tutaj, w obozie i jak na razie, był jedyną osobą z którą można było normalnie porozmawiać. Reszta ciężkiej piechoty była zdaniem Quenrila ogrami w blaszanych puszkach. ""Może trzeba było iść do zwiadowców?... Niee tam pewnie sami ludzie lasu są…. Z resztą to i tak teraz nie ważne"" pomyślał. Jedynie Sigund wykazywał choć trochę inteligencji, a inteligentni i wykształceni ludzie zawsze znajdą wspólny język.
- I co może mamy rzucać w siebie tymi dzidami?- rzucił poirytowany Quenril. Było to jednak pytanie retoryczne, gdyż niemal natychmiast zaatakował drugiego mężczyznę i rozpoczęli pozorowaną walkę…



*leśne dziwki- tak Quenril nazywa kobiety sprzedawane do prostytuowania się w Klanie Wilka.
 
Donki jest offline