Elran obserwował walczącego Belegrisa z podziwem, ale jednocześnie postanowił nie brać udziału w walce, pewny, że szanse na zwycięstwo są nikłe. Kiedy w jego głowie pojawił się pewien pomysł wybrnięcia z tej ciężkiej sytuacji, na drodze pojawili się wilczy jeźdźcy i półelf doszedł do wniosku, że będzie to jedyne wyjście dla niego i, być może, jego towarzyszy. -Nic nie rozumiecie, wy tępe brudasy?!-zawołał z wozu, próbując przekrzyczeć wrzaski goblinów.-Nie widzieliście mikstur, które wyciągnąłem, niby przypadkiem spod wozu? To miał być znak. Ta karawana była umówionym celem, mieliśmy przyjść zaraz po niej. Nie wiem, co na to Mistrz, ale ja oddałbym takich darmozjadów wilkom. Niesiemy magiczny amulet dla Mistrza, więc lepiej zaprowadźcie nas do niego jak najprędzej. Ostrzegam, bez zaklęcia, które znam tylko ja, amulet będzie bezużyteczny.
Cały blef nie był za bardzo wiarygodny, ale Elran domyślał się, że gobliny muszą mieć jakiegoś przywódcę,który zastraszył je do tego stopnia, że potrafiły zorganizować zasadzkę. Teraz pozostawało liczyć na słabą psychikę stworów, która być może złamie się w obliczu groźby gniewu nieokreślonego Mistrza. Półelf czekał więc w napięciu na ich reakcję, "W sumie, co szkodziło spróbować?"-dodał, widząc nieco zaskoczoną minę Borga. |