Arhmaran spoglądał kątem oka na wchodzących, kiedy do pomieszczenia wparowała dziewczyna. Zaraz podeszła blisko i uśmiechnęła się.
- Wybaczcie Mistrzu Czarodzieju, czy to miejsce jest wolne? -Spytała melodyjnym głosem, poczym nie czekając na jego odpowiedź usiadła obok. Mistrzu Czarodzieju? Widać, że mnie tu nie znają… I dobrze! – Pomyślał, dodając coś mrukliwie pod nosem i uśmiechając się niepewnie.
- A skąd pomysł, droga panienko, żem czarodziej? Przeca równie dobrze, żebrakiem jakowymś mógłbym być, albo, żeby długo w przykładach nie szukać mędrcem natchnionym, co to kazania głosi i tym samym dla słuchaczy swych wstawiennictwo w niebiosach zapewnia… - Mężczyzna przekrzywił głowę i wziął głęboki oddech. – Nie przeczę jednak… Magiem jestem, ale… Cóż… Rozgadałem się jak głupiec, a przeca panna nie pytała o toć…
Arhmaran zganił się w myślach za zbytnią rozwiązłość w słowie poczym opuścił głowę wbijając wzrok w zakurzone i podniszczone czubki swych butów.
Ostatnio edytowane przez Khaes : 28-01-2008 o 19:05.
|