Dziewczyna po krótkiej chwili położyła dłoń na jego ramieniu. Czarodziej podniósł głowę i dostrzegł jej uśmiech.
- Ależ Panie, kimże innym niżeli magiem byście mogli być ? Wszak żebrak lub mędrzec co to w samotni o filozofiach rozmyśla nie podjął by się tak niebezpiecznego zadania. Dodam iż niezwykle imponuje mi Wasza odwaga Mości Czarodzieju.- powiedziawszy to, kobieta odgarnęła kosmyk włosów który opadł jej na twarz.
Arhmaran pokiwał głową powoli, a jego okrągła twarz wyglądała jakby na zagubioną.
- Odwagę moją… - Mężczyzna pochylił czoło. – Dziękuje, mości pani. Nigdy nikt w ten sposób się do mnie nie zwracał… Wiem, Arhmaranie, że to ino maniery dobre, ale to prawie namiastka szacunku… Stawienie się tu było dobrym pomysłem, magu. – Gdy w swych myślach zakończył dialog z samym sobą, podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko, a jego dłoń mocniej zacisnęła się na kosturze, który wydał z siebie dźwięk jakby pękającego lodu... A może tylko się przesłyszeliście? |