Wulryk był wściekły, iż zatrzymał się w tym przeklętym mieście.
„Cholera zawsze szukają osłów ofiarnych, ale ma to też dobre strony” pomyślał wspominając miłe chwile spędzone w nocy z Margaritą.
Szczelniej okrył się płaszczem zasłaniając swój kolegialny strój. Chociaż wątpił, iż znajdzie się ktoś w tym mieście, który potrafiłby rozpoznać barwy czarodzieja kolegium płomienia. Pod płaszczem oprócz zwyczajowej czerwono żółtej tuniki miał ukryty miecz i pas wypełniony komponentami do czarów. Przez atmosferę panującą w mieście przestał też farbować na czerwień swoje włosy. Włosy podtrzymywała żółto czerwona opaska za którą wetknięte było niebieskie pióro jakiegoś ptaszydła z Lustrii. Na szyji można było dostrzec apszkę. Oczy też mogły go przywieść do zguby niektórzy wierzyli w przesądy związane z różnokolorowymi oczyma. Tym bardziej, iż lewe piwne nieco zezowało, tylko prawe zielone patrzyło bystro w przód.
Rozglądał się właśnie za swoim służącym Pipem. Długo nie mógł dostrzec go gdyż wyglądał jak niziołek i łatwo znikał w tłumie. - Pip gdzie jesteś do cholery, jak zwykle idziesz i się gubisz. - Już jestem panie – usłyszał na dwóch poziomach odbierania mag. - Poszukaj jakiegoś sprzedawcę pasztetów i zakup, tylko sprawdź czy aby świeży i prawidłowo sporządzony. Postrasz go, że jak będzie niedobry w smaku przyjdę i osobiście wypruje mu flaki. Będę tutaj czekać może czegoś ciekawego się dowiem.
Gdy już Pip zniknął już z wzroku maga Wulryk więc wysłał do niego jeszcze jedno przesłanie. „Zakup też jakiegoś porządnego piwa dla nas”.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Ostatnio edytowane przez Cedryk : 01-02-2008 o 15:55.
|