Wątek: Dziecię Chaosu
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2008, 21:43   #9
Revan
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
*** Diego i Thalgrim ***

- Patrzcie, kto to przyszedł. – odwrócił się do ciebie jeden z nich, z krzywą czapeczką, kozią bródką i czerwoną twarzą. Jak nic, są pijani. Przyglądał ci się dobrze.
- Toż to ten, jak mu tam… No ten szermierz, co rapierem potrafi świeczkę ściąć, aby płomień się palił dalej. Co cie, bratku, skłania to pomocy temu psu? – przybliżył się do ciebie, trochę chwiejnie. Zionęło od niego gorzałką. W tym czasie drugi marynarz obrócił się w twoją stronę.
- Twój przyjaciel panie, to ostawim go. Jednak ja bym takiego co rychlej wydał, wszyscy wiedzą, że przez tych plugawych nieludzi ta zaraza jest. To tak, jakby się z diabłem bratać, abo co. Ostawimy jednak, bo nie chcemy zwady. – ten wyglądał na mniej pijanego, i bardziej rozsądnego. Zagwizdał do swoich, i wszyscy ruszyli uliczką, którą tu przybyłeś, prosto do portu.

Kilka okiennic okolicznych chat otwarło się, po chwili z zaułka wyszedł jakiś dziadek, podpierający się laską i co rychlej poszedł w swoją stroną pod groźnym spojrzeniem krasnoluda. Widziałeś jego zawiedzoną twarz, krasnoludy z pewnością kochają bitki, czy to na pięści, czy to na topory.

- Nie trzeba było się wtrącać, człowieku. – odparł w staroświatowym. – Jednak, mimo wszystko, dzięki. Nie chodzi o to, że bałem się tych zapijaczonych szczurów, zwyczajnie nie podobają mi się tamte typki w kolczugach. – odwróciłeś się, i ujrzałeś, jak z zakrętu, za którym zniknęli marynarze, pojawiło się kilku ludzi w kolczoch zbrojach, w żółtych tunikach z godłem miasta, rybą w dziobie pelikana. Mieli też tarcze pomalowane na żółto, również z godłem, i miecze. Z pewnością kogoś szukali.

- Lepiej chodźmy, strażnicy o tej porze bywają aż nadto aktywni. – rzucił krasnolud.
- Przy okazji, jestem Thalgrim Aragruz Skragnisson Gurgarng, ale mów mi Thalgrim. – dodał z dumą wymawiając swoje miano, mrugając jednym okiem.

*** Wulryk Person ***

Przypadkiem usłyszałeś rozmowę kilku strażników przechodzących obok. Z rozmowy wywnioskowałeś, że odbędzie się dzisiaj wieczorem egzekucja, z wystąpieniem rządcy miasta. Po kilkunastu minutach zauważyłeś pod swoimi nogami swojego chowańca, z małym antałkiem piwa, kilkoma sztukami pasztetu i pękiem kiełbasy, a raczej jego połową, gdyż Pip zdążył trochę zjeść.
- Będziemy tutaj tak stać? Kupiec, u którego byłem, chwalił się, że nakapował na jakiegoś nieludzia, a niziołki lubi, bo mu jedzenie gotują. Chodźmy do Margarity. – zaproponował. Mogłeś jednak kontynuować spacer mieście, podobało ci się, ciepły klimat służył temu kraju. Także architektura była miła dla oka. Dachy były pokryte czerwoną dachówką, kamieniczki wysokie, ze zdobionymi ścianami w prostokątne, i półokrągłe wzory i linie.

Na podest robotnicy ustawiali właśnie gilotynę, widać będą ścinać kogoś ważnego. Był ustawiony przy niskim murku, który odgradzał urwisko, przede wszystkim, żeby nikt nie wypadł, a także nie zasłaniał kojącego widoku morza. Można też było zobaczyć z niego niższe dzielnice, a tym port. Nigdy tam jednak nie byłeś, była to przede wszystkim uboga dzielnica.

*** Elizabeth i Jeremił ***

Spacerowaliście brukowaną uliczką w dół miasta, w kierunku morza. To miasto wcale nie było takie złe. Zwłaszcza, że było waszym więzieniem. Z naprzeciwka, waszą drogą szedł oddział straży miejskiej, można było to poznać dzięki żółtym tunikom, które nosili na lśniących kolczugach. Środkiem kolumny wlekli jakąś postać, szczelnie owiniętą płaszczem, twarz zasłaniał całkiem obszerny kaptur. Przechodnie ustępowali z trwogą, posyłając złe spojrzenia w kierunku więźnia. Szybko przeszli, a uliczka znów wypełniła się przechodniami. Doszliście do małego ryneczku, w średniozamożnej dzielnicy. Trzeba wam wiedzieć, że miasto było podzielone według statusu społecznego. W środku na wniesieniu był główny plac, to była najbogatsza dzielnica kupców, i mieszczan. Niedaleko prawej strony murów znajdował się ratusz, a wokół niego ważne instytucje, i to była dzielnica urzędnicza. Na południu miasta, a więc na wprost od bramy głównej znajdowały się dzielnice średniozamożnych kupców i mieszczan, lewa część miasta była nazywana dzielnicą przybyszów, to jest ta, w której się właśnie znajdujecie. Z kolei większa północna część miasta to port, wraz z dzielnicą, tutaj mieszkali najubożsi mieszkańcy miasta, a także imigranci, szulerzy, złodzieje. Miejsce cieszyło się złą sławą, jednak strażnicy panują nad portem. Przynajmniej tak się wydaje, gdyż z powodu niezadowolenia spłonęło wczoraj kilka magazynów.

Na ryneczku w dzielnicy przybyszów swoje kramy rozmieścili wędrowni kupcy, reklamowali najróżniejsze rzeczy, od biżuterii, po dzikie zwierzęta, aż do rzadkich przedmiotów z dalekich krajów. Miejsce było nadzwyczaj kolorowe, a gdzieniegdzie można było zobaczyć żółtą postać strażnika, więc było tutaj całkiem bezpieczniej. Karczma Jeremiła mieściła się kilka uliczek na południe od tego miejsca.
 
Revan jest offline