Nagle za plecami
chłopca rozegrała się, dla co poniektórych, ciekawa scenka. Gdy Otto usłyszał krzyki i wrzaski obrócił się. To co ujrzał zaparło dech w piersiach. Otworzył szerzej oczy a szczęka znalazła się piętro niżej. Właśnie przed nim biły się dwie
kobiety. Jedną z nich była
Elfka, która już wcześniej zagaiła do niego, drugą zaś hobbicka dziewoja. Chociaż głos miała męski... W gruncie rzeczy
Otto nie chciał sobie teraz zawracać tym głowy, ustali to później.
Elfka z mordem w oczach potrząsała
tą drugą, trzymając za poły ubrania.
Malec dziwił się skąd taka niepozorna dziewczyna ma w sobie tyle siły by podnieść krępego
karła do góry i nim potrząsnąć jak jakimś workiem lub kocem do wytrzepania.
Scena trwała może z minutę, w ciągu tego czasu z ust
Panny Lili płynął potok słów i nie każde z nich zaliczano do tych "kulturalnych".
Po krótkiej chwili
Elfka uspokoiła się i odłożyła
karzełka na miejsce, sycząc coś do
niej.
Po całym zajściu podeszła do
Otta.
- Jesteś głodny kochanie? - spytała ze słodką minką.
Chłopiec nawet się nie odezwał. Bał się gdyż nie za bardzo wiedział co tą
Panią zdenerwowało i nie chciał skończyć jak
hobbit.
- A jak Cię zwą Słoneczko? - dodała jeszcze nachylając się nad nim z ciepłym uśmiechem i szczerą życzliwością.
- O... oo... Otto... - wyjąkał, cofając się o kroczek do tyłu.
Jako, że
chłopiec stał na krzesełku zachwiało nim i siłą rzeczy poleciał z siedzenia. Już miał rozbić się o posadzkę gdy, jak to tonący, zaczął machać rękoma na prawo i lewo.
Przeznaczenie (
) chciało, że złapał za... Cieniutkie sznureczki stroju
kobiety...
Dziewczyna szybko złapała chłopca i przycisnęła go do piersi, tym samym powstrzymując bluzkę od całkowitego rozwiązania się
- Uważaj co robisz, bo się zdenerwuje... - zagroziła, jednak ta groźba brzmiała jak żart...i to nawet urokliwy.
- Prze... Przepraszam
Proszę Pani! - wydukał pośpiesznie.
Był przestraszony, wiedział co stało się z
hobbitem, który zdenerwował
Panią Lili, on nie chciał tak skończyć.
- Nic się nie stało Sło...
Otto. - odpowiedziała i uklęknęła na podłodze odstawiając go. Szybko złapała sznureczki swojej bluzki i zawiązała je mocno na supeł a potem kokardeczkę.
Uśmiechnął się i odetchnął z ulgą, widząc że
kobieta się nie gniewa.
- A co do
Pani poprzedniego pytania... - zrobił pauzę - ... Zjadł bym coś. - szepnął ze zmieszaną miną.
W brzuchu coraz głośniej mu burczało z czego nie był dumny. Nie jadł od wczoraj... Chociaż czy małą bułeczkę można nazwać jedzeniem? Raczej przekąską, lecz to i tak wyolbrzymia ten posiłek.
- Mam tylko 2 złote monety kochanie...nie wiem na ile to starczy...ja sama nie jestem głodna, więc proszę - wyciągnęła w jego kierunku rękę z monetami jednak zanim mu je dała, powiedziała - Obiecaj tylko, że wydasz je na jedzenie, dobrze?
- I na picie! - dodał uśmiechnięty.
- Na picie też - powiedziała i trąciła wskazującym palcem jego nosek uśmiechając się szeroko.
Zbliżyła usta do jego ucha i szepnęła - A jak nie zostawisz mnie sam na sam z tymi ludźmi, to nawet nauczę Cię jak kraść by przetrwać.
Na jego twarzy wykwitł uśmiech od ucha do ucha.
- Wiii! - pisnął - Ciesze się! - dodał po chwili.
Rzucił się na szyję pani i przytulił ją.Objęła chłopca i uśmiechnęła się zszokowana. Pocałowała go w czółko i szepnęła mu do ucha tak by kompletnie nikt poza nim tego nie usłyszał
- Możesz mi mówić
Lilianum.
- Dobrzę,
proszę P... Lilianum - odpowiedział.
Z uśmiechem poczłapał do lady i wyciągnął dwie złote monety.
- Czy dostane za to coś do jedzenia i picia? - spytał karczmarza.
Do
dziecka uśmiechnął się wysoki, postawny mężczyzna. Spojrzał na rękę
młodzika i spytał:
- A znasz tamtą panią? - kiwną w stronę
Lilianum.
- To moja... Koleżanka! Od niej dostałem pieniążki. - powiedział, dumnie wypinając pierś.
- Aha... To co chciał byś zjeść? - spytał mężczyzna.
- A co za to dostanę? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Niewiele tego masz,
chłopcze, ale dostaniesz kilka kartofli i kotleta mielonego. - uśmiechnął się karczmarz.
- A do picia? - spytał.
- Picie wliczone razem z kartofelkami, synu.
- To ja poproszę! - stanął na palcach by mężczyzna mógł zabrać pieniądze.
Karczmarz sięgnął po jedną monetę i zamknął dłoń
dziecka.
Otto spojrzał na niego pytającym wzrokiem, czyżby na tym świecie byli jeszcze porządni ludzie?
- Powiedz tej Pani, że ja zapłaciłem za Twoją kolacje. - karczmarz uśmiechnął się.
Otto jak na małego chłopca był bardzo mądry i wiedział o co chodziło mężczyźnie. Teraz ma większy dług wobec
Lili i chyba opłacać będzie mu się, gdy przy niej zostanie. Przemyślenia przerwał mu karczmarz.
- Proszę, oto Twoja kolacja. - z uśmiechem podał tace z jedzeniem i piciem chłopcu.
- Dziękuje! - prawie wykrzyknął uradowany dzieciak.
Szybko wrócił do stołu przy którym siedzieli i postawił swoje jedzonko, które jeszcze parowało. Lecz za nim zjadł podszedł do
Lili i oddał jej monetę.
- Tamten pan... - wskazał palcem na karczmarza -... postawił mi kolację. Dziękuje. - przytulił dziewczynę po czym usiadł na siedzeniu i zaczął jeść.