Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2008, 20:10   #14
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Polonia, Nowy Kraków, Senat Imperialny

-... I dlatego oficjalnie komunikuję szanownym senatorom, że od dziś, od północy obowiązuje nas pakt o nieagresji i pakt obronny z Narodem Cephei Dziecka Fenixa - szef Departamentu Relacji Międzygwiezdnych przemawiał silnym głosem w obecności senatorów, i jedynie lekkie przygarbienie postawy świadczyło o tym co przeszedł w ciągu ostatnich dni. Gdy skończył przemawiać na sali zapanowała cisza. Dokładnie tak jak się spodziewał - senatorowie nie wiedzieli co o tym sądzić. A już szczególnie po tym co zaszło tutaj w ciągu ostatnich kilku dni. Dąbrowski ledwo zauważalnie skinął głową w stronę jednego z senatorów. Ten natychmiast wstał i zaczął żywiołowo bić brawo. Za jego śladami poszło kilku innych senatorów rozsianych po sali. Po chwili i reszta zgromadzenia opornie, powoli wstała i zaczęła bić brawo. Sala senacka zagrzmiała od rytmicznych oklasków.
W końcu, kto powiedział, że podstawionych klakierów wykorzystują tylko artyści, prawda?

Polonia, Kancelaria Imperialna

Kanclerz wezwał do swojego gabinetu kryzysowe posiedzenie Rządu Imperialnego.
- Panowie, nie potrzebuję waszych pobożnych życzeń, przypuszczeń i nadziei - zaczął nie patrząc na nich, lecz na karty z raportami leżąće przed nim - Potrzebujemy rozwiązań. Efektów. I to zaraz.
- Rzecz w tym, że Imperator wykonał dość populistyczny ruch, prawda? - zagaił Sohaczew.
- To świadczy tylko o tym, że gdzieś mamy przeciek - Kanclerz spojrzał surowo na twarze zebranych - Pytanie tylko: kto?
- To akurat prosta sprawa - mruknął Lange - Nasz kochany Mister Wojny, Pułaski musiał się dobrać do poczty dyplomatycznej Styczyńskiego...
- Albo to sam Styczyński...
- Wątpliwe - zaprotestował Linde - Facet jest pewny. W dodatku jest zwolennikiem władzy senatu. No i jest za stary na takie zabawy.
- To akurat żaden argument - mruknął Sapieha - Linde, chcę żebyś zajął się tym osobiście. A winnego chce tutaj, w gabinecie. Żywego.
- Oczywiście kanclerzu.
Sapieha przez chwilę patrzył się na twarze zebranych. Czy mógł to być któryś z nich? W rządzie kanclerz osobiście wybierał swoich ministrów, a on wybierał najbardziej zaufanych ludzi. Czyżby się gdzieś pomylił?..
- Inna sprawa - senat wciąż wrze. Musimy coś z tym zrobić.
Sohaczew bez słowa podał mu kilka kartek.
- Co to jest?
- Zobacz.
Kanclerz przejrzał tekst na kartkach.
- To przemówienie jest kunsztem propagandy - uśmiechnął się Dymitr - Patrz i ucz się.
- To może coś dać... - Sapieha podniósł brwi w geście uznania - Co nie zmienia faktu, że potrzebujemy rozejmu z Imperatorem. Załatwcie mi audiencję. A ty, Sohaczew zajmiesz się gaszeniem ludzi. Jesteś od propagandy, rób co do ciebie należy.
- Co zamierzasz zrobić? - zainteresował się minister propagandy.
- Negocjować. Co nam innego pozostało?
W tym momencie do sali wpadł jak burza sekretarz, niosący stertę pism.
- Dyrektywy finansowe - szepnął kanclerzowi do ucha, a ten zerknął na papiery i złożył na nich podpis.
- Kolonizacja trwa? - mruknął Sohaczew. Kanclerz zabił go wzrokiem. Minister Propagandy dobrze wiedział, że nie powinien zadawać pytań na które nie otrzyma odpowiedzi.
- Zanim zakończymy posiedzenie, mam coś do dodania - powiedział Linde - Z naszych danych wynika, że NCDF zaczęło akcję ugłaskiwania Eldarów.
- A cóż takiego rozumiesz pod słowami "ugłaskanie"? - zakpił Sohaczew.
- Dokładnie Twoją psią robotę - warknął rozeźlony Linde - Złożyli na ręce ich ambasadora wyrazy szacunku, uznania i tak dalej...
Kanclerz przez chwilę się zastanawiał.
- Sojusz NCDF i Eldarów jest niedopuszczalny w naszej sytuacji - powiedział w końcu - Stracimy nasz argument w walce z Imperatorem, jeżeli taki pakt stanie się rzeczą powszednią. Linde, dostajesz drugie zadanie: twoi agenci muszą zrobić wszystko, żeby zapobiec takiemu sojuszowi.
- Z tego co wiem, Eldarzy się do niego nie palą.
- Więc trzymaj po prostu rękę na pulsie.
- A jeżeli coś..?
- Wtedy niech ich ambasadorowi przydarzy się małe faux pas...

Vrath, Central I, Senat Galaktyczny

Senator Styczyński odebrał od swoich przełożonych wiadomość w której został poinstruowany jak działać wobec idiotycznie zadufanych żądań Vrath. Oczywiście, nie można było uderzyć wprost. Nie można się było sprzeciwić. Ale można było sprawę starać się odsunąć. Zresztą, prawda jest taka, że nawet jeśli dojdzie co do czego, Linde znajdzie sposób na takie kodowanie transmisji, żeby Vrath mogli się ugryźć... A, no właśnie, oni się tam ugryźć nie mogą, bo pewnie tego nie mają.
- Szanowni przedstawiciele - zaczął Styczyński - Galaktyczne Imperium Polskie przystaje na propozycję złożoną przez Vrath. Jakkolwiek nasze urządzenia transmisyjne muszą zostać dostosowane do nowych częstotliwości co potrwa przez... Nieokreślony czas. Jakakolwiek ingerencja w nasze działania inżynieryjne sił trzecich zostanie odczytana jako wroga.
To ich nie przestraszy. Nie. Ale zaskoczy. A przez ten czas Linde wymyśli algorytm od którego Vrath specjalnie wyhodują sobie odpowiednią część ciała żeby się tam ugryźć.

Polonia, Nowy Kraków, Senat Imperialny

- Senatorowie - kanclerz nie czytał z kartki. Fenomenalna pamięć pozwoliła mu nauczyć się tekstu, i teraz mógł spokojnie patrzyć na twarze zgromadzonych - Dwieście lat temu nasi przodkowie opuścili Starą Ziemię, aby znaleźć nowy dom. Dobry Bóg sprawił, że znaleźli nie tylko dom. Znaleźli podwaliny dla naszego społeczeństwa. Dla naszego imperium. Jednak najważniejsze jest to, co było w nich, nie to czego dokonali - jednym bowiem się różnili od nas: nie znali strachu. Nie bali się zaryzykować wszystkiego by podążyć w nieznane. Osiemdziesiąt lat temu nasze społeczeństwo zreformowało się, powołując urząd kanclerza. I wtedy senatorowie nie bali się. Nie bali się oddać swojej władzy, i zaufać komuś innemu. Dziś proszę was o to samo. W waszych żyłach płynie krew najlepszych z nas, założycieli imperium, budowniczych naszego społeczeństwa. Nie bójcie się zmian które tu dzisiaj wprowadzamy. Nie dajcie się zwieść tym którzy chcą was utrzymać w ciemności, żeby łatwiej was kontrolować. Pamiętajcie, że świat nie jest sam w sobie ani dobry ani zły. Świat tworzą ludzie. I to od was zależy, jaki on będzie. - Kanclerz schodził już z mównicy, lecz nagle odwrócił się i dodał - Wybierzcie więc rozsądnie.
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline